Rozdział 1. Lainey

3.8K 363 139
                                    


Hej wszystkim! 

Cieszę się, że spotykamy się wirtualnie w świecie pełnym politycznych zagrywek i miłosnych uniesień. Obiecuję, że to początkowe wprowadzenie szybko zamienimy w grę, w której James nie tylko zechce sięgnąć po fotel prezydenta, ale także na zawsze zatrzymać przy sobie Lainey. Dajcie mu tylko chwilę, nim zrozumie, jak należy to wszystko naprawić...

Dobrej lektury! 

Miałam go nigdy więcej nie zobaczyć. Kubek, z którego uwielbiał pić kawę, stać miał w rogu szafki, zapomniany tak samo, jak szara poszewka na poduszki, którą wybierał do naszego mieszkania miesiąc przed wyprowadzką. Ich los podzieliły pozostawione koszulki, na początku służące mi za piżamy, gdy za nim tęskniłam. Teraz zamieniły się w szmatki do podłogi, z wyjątkiem jednej – Houston, jestem problemem. Kupiłam ją pewnego zimowego wieczoru, bez żadnej okazji, chcąc sprawić mu tym przyjemność. Nie wziął jej, a ja schowałam materiał na dno kartonu, zamykając na zawsze w szafie.

Przecież miałam go nigdy więcej nie zobaczyć... Tymczasem siedzimy teraz w salonie, przed laty będącym świadkiem naszych żartów i wyznań miłości, zachowując się tak, jakby nigdy, żadne kocham cię między nami nie padło.

Nie odzywam się, jedynie obserwując. Tylko na to mnie stać po tym, jak otworzyłam drzwi mężczyźnie, który kiedyś był moim narzeczonym, ubrana w za duży sweter, leginsy i wełniane skarpety sięgające połowy łydki.

Wciąż nie mogę uwierzyć, że tak niewiele się zmienił. Oczywiście, widywałam go w telewizji, słuchałam udzielanych wywiadów, ale to zupełnie coś innego, niż siedzenie sam na sam w niewielkim saloniku. Z niechęcią muszę też przyznać, że brudny świat polityki nie wypędził z niego tajemniczego magnetyzmu, przyciągającego uwagę wszystkich zebranych dookoła ludzi.

Wyraźnie zarysowana grdyka porusza mu się rytmicznie, towarzysząc każdemu wypowiedzianemu słowu. Rzadko kiedy pozwala sobie na przerwy, raczej nie nabiera oddechu, brnąc do końca wypowiedzi, jakby bał się, że o czymś zapomni. Spojrzenie ma bystre, przeszywające. Wpatruje się w moją twarz, praktycznie nie mrugając, aż w końcu dociera do mnie, że powinnam coś powiedzieć.

Tylko że zwyczajnie brakuje mi słów.

– Poczekaj, bo chyba nie do końca rozumiem. Chcesz, żebym została Pierwszą Damą? – przytaczam przed chwilą wypowiedziane zdanie.

– Dokładnie.

– Ale... – rozglądam się wokół – żartujesz sobie teraz, prawda? – wypalam bez zastanowienia. – Wyskoczysz za chwilę z ukrytą w garniturze kamerą, krzycząc „mam cię"? To jakiś nowy challenge na TikToku?

Palce, którymi przed chwilą głaskałam futerko Frappe – trzyletniej suczki maltipoo, teraz unoszę w powietrzu, wymachując nimi w stronę mężczyzny.

– Lainey... – zaczyna, ale nie daję mu skończyć. Może dlatego, że wciąż na dźwięk swojego imienia, wypowiadanego tymi ustami, przechodzą mnie ciarki.

– Sam przyznaj, że brzmi to bardziej prawdopodobnie niż rzekomy powód tej całej wizyty.

Odstawiam małą na ziemię, a ona obrzuca nas mało ciekawskim spojrzeniem i rusza w stronę swojego posłania. Jako jedyna nie ma pojęcia, jak niezrozumiałe rzeczy dzieją się między nami.

– Przecież wiesz, że nigdy nie żartowałbym z takich rzeczy. – Nerwowo przeczesuje włosy, burząc starannie ułożoną fryzurę. Tą samą, w jaką uwielbiałam wplatać opuszki palców. – Nie żartowałbym z ciebie. Nie w taki sposób.

Pocałunki w Białym DomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz