Muchy lecą do gówna...

109 7 0
                                    

Pov. Jisung:

10 godzin wcześniej...

Założyłem nieużywaną koszulkę i wziąłem się do roboty.
Powoli zmoczyłem włosy, które opadły mi na koszulkę, na co lekki chłód obezwładnił moje ciało. Po przetarciu ich ręcznikiem, zacząłem wcierać we włosy sok z cytryny.
Słyszałem, że ma rozjaśnić włosy i działa jak słońce, co mi się spodobało.
Specjalnie wstałem dziś wcześniej, aby odczekać trzydzieści-sześćdziesiąt minut. Na koniec czekania, a zeszło się szybko podczas oglądania głupot w internecie, spłukałem włosy, gotowy, aby iść do szkoły.
Czy to zadziałało? Trochę było widać zmianę, ale niezbyt przydatne.
Przesiedziałem kilka godzin w szkole, czekając na ostatni dzwonek.
Kiedy wybiła ta ukochana godzina, wybiegłem z klasy jak goryl. Dzisiaj Minho był zajęty, dlatego postanowiłem przejść się na pieszo.
Opuszczając mury tej szkoły, skierowałem się do wyjścia. Wybrałem drogę przez las, którą znałem bardzo dobrze.
- Cześć! - krzyknąłem do kolegi i poszedłem przed siebie.
Już kilka minut po mojej drodze, poczułem, że różne muchy zaczynają za mną latać. Podobno muchy lecą do gówna...
Powoli zacząłem przyspieszać kroku, kiedy jedna mnie ugryzła, aż zacząłem biec przed siebie, nie patrząc, gdzie moje nogi mnie niosą i tak znalazłem się na totalnym pustkowiu.
- Ale ty jesteś debilem - odpowiedział Minho na moją historie - czemu Cię goniły?
- Przez cytrynę - odpowiedziałem i poszedłem myć głowę.

————————————
Przez tydzień nie było rozdziałów, dlatego dziś daje dwa😘😘😘

Volcano//MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz