Droga powrotna do Magree mijała im o wiele szybciej niż się spodziewali. Od dotarcia do celu dzielił ich zaledwie dzień drogi.
Dawniej wiele czasu spędzali na wspólnych wędrówkach. Przyzwyczajeni byli do swojego towarzystwa, nie potrzeba było słów by wiedzieć co siedziało im w głowach. Każdy miał swoją rolę, na której się skupiał.
W wieczornej porze zatrzymali się na postój, zjedli co nieco i rozpalili ognisko by się ogrzać, uważnie przy tym czuwając przed wszelakim niebezpieczeństwem. Nigdy nie wiadomo, z której strony może czaić się kolejna szara istota rządna krwi.
Zubeen usadowił się wygodnie po turecku, blisko ogniska. Oparł swe dłonie na kolanach, upewniając się, że jego długa szata jest odpowiednio ułożona. Wyprostował się, biorąc głębokie oddechy by odpocząć i nieco pomedytować. Jednak nawet mimo tego, jego serce nie potrafiło odnaleźć spokoju. Deron siedział obok i wciąż milczał. Od opuszczenia Rednce mało mówił, co było do niego nie podobne. Wydawał się gubić w myślach. Martwił się o Ishat? A może nagła śmierć matki nie dawała mu spokoju bardziej niż on sam by mógł pomyśleć?
- Nic mi nie będzie, nie martw się. – powiedział nagle Deron, zupełnie jakby czytając w myślach partnera.
- Jeśli tak mówisz. – odpowiedział łagodnie Zubeen. – Jednak... - ponownie przekręcił głowę w jego stronę. – Ja nie zaznam spokoju, jeśli nie powiesz mi co cię trapi. Chodzi o Ishat? Czy o twoją matkę...?
Deron milczał jeszcze przez chwilę. Jego oczy wpatrzone były w tańczące w ich ognisku płomienie. Zdawały się go hipnotyzować i jednocześnie uspokajać. Prawdą było, że sam Deron nie potrafił opisać tego co czuł. Wierzył w swoją kuzynkę i przyjaciela, któremu ją powierzył. Jeśli miałoby się dziać coś gorszego, byłby pierwszym powiadomionym. Nie obchodziło go odejście ojca lecz myśl o Alvorze ciągle zjawiała się w jego głowie. Nie tak wyobrażał sobie ich ostatnią rozmowę. Dawniej sądził iż ich drogi całkowicie rozejdą się przez ciągle powtarzające się kłótnie lecz teraz, gdy wreszcie dostał szansę na szczerą rozmowę z rodzicem, ich czas ponownie został przerwany.
Wyruszając w drogę do Rednce wiele razy rozmyślał czy aby na pewno nie będzie tego żałować. Wolał zostać u boku Zubeena, chciał mieć pewność, że będzie przy nim i ochroni go w razie niebezpieczeństwa. Widząc list od matki, zawahał się przed pójściem do dawnego domu. Jego pierwszą myślą była odmowa, potem jednak zastanawiając się nad tym coraz głębiej pojawiły się wątpliwości. Postanowił posłuchać się rady Zubeena i odwiedzić ją, chociażby ten ostatni raz. Bał się jedynie tego, że podczas jego nieobecności w Magree, mroczna magia odbierze mu tego, którego cenił najbardziej. Gdyby to miało się stać w czasie jego nieobecności w Plemieniu Wody, nigdy by sobie tego nie darował. Gdy dotarł na granice Rednce nic nie poczuł. Dopiero moment, w którym przekroczył próg domu zdawał się donieść do niego nostalgię i wszelkie wspomnienia tego miejsca. Wiele oczekiwał od spotkania z matką, spodziewał się kłótni jakiej również tam zaznał, potem jednak zaskoczyły go te odmienne rozmowy z Alvorą. Zawsze starał się na nią patrzeć z dwóch stron. Od początku czuł, że jego matka wiele ukrywa i jak się zdawało, miał rację. Przez tak długi czas musiała udawać człowieka, który był obcy nawet dla niej samej, a wszystko to przez zasady rodziny, która zamiast wspierać krewnych, dzieliła ich na tych lepszych i gorszych.
- Powiedziałem, że moja matka wreszcie zaznała spokoju... - powiedział po dłuższej chwili, wciąż uważnie wpatrując się w ognisko. – Lecz sam nie jestem pewny czy to do końca prawda. Nie było mnie przy niej, gdy umierała... On tam był. – głos znacznie mu się zaostrzył na samo wspomnienie o Fashanie. – Jak miałaby zaznać spokoju przy jego obecności? Nie mogła go zaznać przez te wszystkie lata, nawet teraz.. podczas własnej śmierci. Zdaje się, że to.. najbardziej nie daje mi spokoju. – westchnął ciężko. – Nie chciałem o tym myśleć, ale mimo wszystko... to ciągle do mnie wraca. Przez ciebie za dużo myślę, zaraziłeś mnie. – powiedział z rozbawieniem spoglądając na Zubeena, który odpowiedział mu uśmiechem.
CZYTASZ
Dzieci Drzewa: Plemiona Czterech Żywiołów. Akt I. Woda (PL)
FantasyCztery Plemiona, cztery Klany odpowiadające czterem Żywiołom. Woda, Ogień, Powietrze i Ziemia. Dawna harmonia została niegdyś przerwana i ludzie podzielili się na cztery odpowiadające swoim żywiołom wioski. Za przekroczenie obcej granicy groziła sro...