- Justin.
- Hazel. - spojrzałam na mamę wzrokiem o-co-tutaj-chodzi?
- Justin był na tyle miły, że gdy cię zauważył to pomógł mi cię przenieść.
Spojrzałam na niego. Gapił się. Wprost. Na. Mnie.
- Ym, dzięki.
- Nie ma za co. - Jego głos.
Ogarnij się. Widzisz go około 10 minut. Nie znasz go. No tak. Cicho.- Zostaniesz na pizze chłopcze?
Mamo. Błagam.
- Jasne.
- Świetnie. Będzie za 20 minut.
Mama odeszła do kuchni a nas przepełniła niezręczna cisza.
Powiedzieć coś. W sumie już 'dziękowałam'.- Więc zobaczyłeś mnie, tak? - najgłupsza rozmowa jaką prowadziłam.
- Ta. - rozmowny widzę.
Kolejna c i s z a.
Mamo, gdzie ty jesteś z tą pizzą?- Nie widziałem cię tu wcześniej. - odwróciłam głowę w jego stronę. Siedział bliżej. Za blisko.
- Może nie patrzyłeś dokładnie? - chwilę się zamyślił.
- Zapamiętał bym taką ślicznotkę. - uśmiechnął się (znowu), a ja oblałam rumieńcem.
- Ta, dzięki.
Mama wybawca - z pizzą w ręku - wkroczyła do salonu.
Czy teraz zaczną się pytania
'co-gdzie-jak-z-kim'?- Muszę zbierać się do pracy. Hazel dasz sobie radę?
Jasne zostaw mnie z chłopakiem o którym nic nie wiem. Może coś mi zrobi. Ucieknę przez okno.
Ewentualnie znajdziesz mnie martwą.- Tak.
- Dobra, zbieram się. Smacznego i dziękuje ci jeszcze raz.
Ostatnie słowa skierowała do Justina. Jego odpowiedź w stylu 'Nie ma za co' wystarczyła mojej mamie i już jej nie było.- Wybierasz się na dzisiejszą imprezę?
- Hm? Imprezę? Nie, raczej nie. A...?
- To teraz już tak. Przyjadę po ciebie o ósmej. Bądź gotowa.
I wyszedł. No błagam. Jeszcze ta impreza.
Dostałam sms- a. Tylko nie on.
Mia: Dzisiaj nie mogę. Idę na imprezę. Przepraszam.
A to się zdziwisz.
Ja: Miałam pisać ci to samo ;)
Mia: Czy Hazel Grace wybiera się na imprezę??! xo
Ja: W rzeczy samej. xo
Mia: Będę przed siódmą. xo
Ja: Czekam. xo