Siedziałem na kanapie w mieszkaniu Rudego i popijałem gorącą herbatę. Chwilę po tym jak weszliśmy do środka za oknem zaczął prószyć śnieg. Czekałem teraz aż mój przyjaciel raczy wyjść ze swojego pokoju. Poszedł tam, aby szybko się przebrać z mokrych po naszych wygłupach w śniegu ciuchów, jednak był za zamkniętymi drzwiami już dobre piętnaście minut.
W końcu postanowiłem sprawdzić, co on tam tak długo siedzi, ileż się można przecież przebierać? Może zasłabł czy coś?
- Matko, czemu ja od razu zakładam, że coś mu jest? Muszę przestać panikować - Skarciłem się w myślach
Odstawiłem kubek na stolik, prawie przy tym zrzucając stojącą na nim lampkę i podszedłem do drzwi sypialni Janka, delikatnie zapukałem.
- Potrzebujesz czegoś? - Usłyszałem w odpowiedzi.
- Wszystko okej, tylko co tak długo ci to przebieranie zajmuje? Szyjesz sobie te ubrania czy jak?
- A co, stęskniłeś się? - Powiedział żartobliwym tonem, nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. - Szukam czegoś...A i właśnie znalazłem.
Otworzył drzwi, szybko omiotłem go wzrokiem, miał teraz na sobie bardzo luźne, sięgające mu kostek spodnie w czarno-czerwoną kratkę i wręcz wiszącą na nim, białą koszulkę. W ręce trzymał jakieś kolejne, zmiętolone ubranie.
- Ubrałeś piżamę? - Zapytałem odrobinę zdziwiony.
- Owszem, jest wygodniej, a poza tym nie opłaca mi się wyjmować świeżych ciuchów. I tak za jakieś dwie godziny musiałbym się przebrać - Odparł jakby była to oczywista oczywistość - Trzymaj. - Rzucił do mnie, a raczej we mnie, tym co trzymał w ręce.
Były to dresy, najzwyczajniejsze, czarne dresy, zmarszczyłem brwi i spojrzałem na niego pytająco.
- No co, też jesteś mokry, pomyślałem, że może chciałbyś włożyć coś suchego.
Dopiero, gdy o tym wspomniał poczułem jak bardzo nieprzyjemne było to, jak wilgotna nogawka dotykała mojej skóry. Pomyślał o tym, zanim ja sam zwróciłem na to uwagę, zrobiło mi się przez to jakoś cieplej na sercu.
-Nie mogłem ich znaleźć i już myślałem, że komuś je oddałem. Na mnie są za duże, ale na ciebie powinny być dobre.
-Nie musiałeś ich w ogóle szukać! - Zrobiło mi się trochę głupio.
-Musiałem, nie musiałem, ale poszukałem. - Uśmiechnął się i odsunął się z wejścia wskazując mi ręką abym wszedł do jego sypialni. - Nie krępuj się, ukrytych kamer nie mam. - Zażartował jeszcze.
Gdy przymknął drzwi za mną drzwi rozejrzałem się wokół. W przeciwieństwie do mojego pokoju, który był bardzo prosty i minimalistyczny, ten, miał jakiś swój charakter. Panował w nim prawie, że nieskazitelny porządek. Ciemno czerwone ściany pomalowane na jednej ścianie w esowate, białe wzory i skrzypiąca, częściowo pokryta dywanem podłoga. Na jasnych półkach znajdowały się liczne książki, na które pozwoliłem rzucić sobie okiem, niektóre dotyczyły jego zainteresowań, inne były po prostu najróżniejszymi opowieściami, znalazły się też stare podręczniki z liceum, te nowe natomiast, były ułożone na sporym biurku w pokaźny stosik, zaraz obok doniczki o kształcie krokodyla, w której rósł kaktus i zamkniętego, wyraźnie starego laptopa. Nad biurkiem zawieszono tablicę korkową z licznymi notatkami i paroma szkicami. Łóżko było starannie zaścielone, a nad nim wisiała spora ilość zdjęć Janka i nieznajomych mi ludzi, pewnie przyjaciół i rodziny, kątem oka zauważyłem też jedno z Hubertem, byli na nim znacznie młodsi niż teraz, mieli na nim może 17 lat? W takim razie nic dziwnego, że Rudemu tak ciężko z nim zerwać, musieli być ze sobą, albo przynajmniej znać się, dość długo.
CZYTASZ
Kamienna Amortencja - Rośka
FanfictionPrzypadkowe spotkanie kogoś, może zmienić nasze życie o 180 stopni, między dwójką obcych sobie ludzi, zrodzić się nierozerwalna więź, która pogłębia się z każdym dniem, a zauroczenie spaść na kogoś w najmniej oczekiwanym momencie i na punkcie najm...