Rozdział 21.

614 58 4
                                    

Spojrzałam na wibrujący telefon, nawet nie fatygując się, by go odebrać. Nie miałam żadnego kontaktu z Niallem od dwóch dni. I chcąc nie chcąc te czterdzieści osiem godzin wydawało się być wiecznością. Moja mama nie odstąpiła mnie na krok na dłużej niż kilka minut od momentu, w którym Niall ostatni raz opuścił nasz dom. Zdawało się, że miałam mnóstwo czasu na przemyślenie tego całego bagna, co próbowałam zrobić, jednak nie doszłam do jakiegoś 'nowego lub 'logicznego' wniosku. Wiedziałam jednak, że blondyn wiedział o naszej granicy - kilkakrotnie sprawiałam, że robił krok w tył starając się, by jej nie przekroczył. Jednak On to zrobił. Zniszczył tę granicę doszczętnie. A tą granicą było moje bezgraniczne zaufanie do niego. Wszystko czego potrzebowałam to jego uścisk, jednak to nie było możliwe. Nie teraz. Cały czas Holly powtarzała mi jak wielkim Niall jest dupkiem, ale za każdym razem się wyłączam skupiając na tym, by nie zacząć znowu płakać. Wydawałoby się, że nic nie może mnie złamać, a tu proszę.

- Myślisz, że to jedyne wyjście? - Holly posłała mi smutne spojrzenie, patrząc na to jak wkładam poszczególne rzeczy do walizki. - Ucieczka nigdy nie jest rozwiązaniem. - stanęłam w bezruchu uświadamiając sobie, że już kiedyś słyszałam te słowa. I mimo wszystko uśmiechnęłam się głupkowato, ponieważ, oh ironio, to Niall mi je powiedział. Pokręciłam przecząco głową, spotykając zdezorientowane spojrzenie blondynki i wróciłam do pakowania się.

 - Nie uciekam. Robię sobie przerwę. - wytłumaczyłam. 

- A szkoła? - zauważyła. Wszystko mam już zaliczone, a jedyne co mi pozostało to czekać na wakacje. Cóż, zostało jeszcze kilka tygodni, ale nieobecności, które miałam do tego czasu zostały usprawiedliwione więc moje konto znów jest czyste. 

- Przecież wrócę. - tłumaczyłam. - To tylko kilka dni. - brnęłam dalej przekonując bardziej ją, niż samą siebie. Oczywiście,że uciekałam. 

Zawsze to robię.

- Nie będziesz z nim rozmawiała? Nie masz zamiaru powiedzieć mu gdzie jedziesz? - wypytywała przyprawiając mnie o białą gorączkę. Te ciągłe pytania i brak odpowiedzi przygniatały mnie, a ja naprawdę miałam ich już cholernie dość. 

- Dlaczego Cię to nagle interesuje? - parsknęłam. - Przecież go nienawidzisz. - uderzyłam się mentalnie ręką w czoło za ton mojego głosu. 

Subtelnie, idiotko. 

- Hej, spokojnie! - zarechotała. Cóż, znaleźliśmy się w punkcie naszego życia, w którym znowu zaczynamy działać sobie na nerwy. Naprawdę potrzebujemy przerwy. - Wyluzuj, okej? Zapytałam tylko. 

- Jasne. - prychnęłam. - Przepraszam, chcę pobyć w ciszy i przemyśleć czy zabrałam wszystko. - sprostowałam. - Nie? Po prostu masz mnie dość i każesz mi spieprzać. - uśmiechnęła się. Odwzajemniłam gest. - Nie martw się już wychodzę. 

- Holly? - zatrzymałam ją w pół kroku. Uniosła brew i posłała mi pytające spojrzenie. - Nic mu nie powiesz, racja? - przyrzekam, że przez moment widziałam wahanie w jej oczach. 

 To Twoje życie, siostruniu. - powiedziała po krótkiej chwili. - Nie będę popełniała błędów za Ciebie. 

***

- Wyjeżdżasz? - przez całe moje ciało przeszedł dreszcz. Schowałam walizkę do bagażnika i wzięłam głęboki oddech. Kiedy ja ostatnio go słyszałam? 

- Na kilka dni. - odpowiedziałam odwracając się w stronę Jasona. Spotkałam się z jego zniesmaczoną miną, a mój wzrok momentalnie powędrował na jego podpuchnięte oko. Zachichotałam cicho robiąc krok w jego kierunku, nie odsunął się. Prześledziłam palcem opuchliznę, a chłopak lekko się zaśmiał. - Zgadnij o co poszło? - zwilżył wargę, a ja pokręciłam głową z rozbawieniem. - Właśnie tak. - zawtórował mi i pomógł włożyć resztę bagażu do samochodu. - Przepraszam, że zerwałem nasz 'kontakt' czułem się dupnie względem Ciebie i logiczniejsze wydawało mi się unikanie Ciebie. - wytłumaczył zamykając bagażnik. 

Best mistake.|nh.| *END*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz