X

28 4 107
                                    

        Gdybym tylko tego chciał, to wróciłbym wtedy do domu. Dlaczego tego nie zrobiłem - czy ja wiem? Wobec całego świata jestem w końcu głupi. Na pewno to świat zadecydował za mnie, bo gdyby była to moja decyzja i mój własny pomysł, z całą pewnością poszedłbym do domu, by zakopać się w kołdrze i czuć się ze sobą na tyle źle, że ostatecznie bym nie zasnął, a jednak poprosiłem tylko Villę o podwiezienie mnie do domu Sergio i Nando, którzy dopiero co zabrali się z imprezy. Poprosiłem go, gdy mogłem iść razem z Gerardem do domu.

           Chwilę wahałem się przed ich drzwiami, zanim w końcu do nich zapukałem, a gdybym był trzeźwy, wahałbym się pewnie jeszcze dłużej, o ile w ogóle bym tu wtedy przyszedł. Bo co miałem zrobić? Do kogo miałem iść po radę, skoro nie do nich? Skoro sam nie wiedziałem, co zrobiłem, czemu to zrobiłem i co mi przy tym wszystkim strzeliło do głowy?

           — Co ty tu robisz? - Sergio wyglądał na zszokowanego, gdy w końcu otworzył mi drzwi. - Gdzie masz Gerarda?

         — W domu - westchnąłem i naprawdę chciałbym mieć teraz przy sobie Carlesa, którego z wszystkich kolegów Gerarda znałem najlepiej i z którym mogłem porozmawiać, ale z którym rozmowa byłaby pewnie dużo bardziej niezręczna, niż rozmowa z nieznajomym dla mnie Sergio Ramosem. - Kurwa, musisz mi pomóc, proszę cię.

           Może i nie wyglądał na zachwyconego moją obecnością, ale ostatecznie wpuścił mnie do środka mieszkania, taksując mnie pytającym wzrokiem.

          — Wejdź. Chcesz coś do jedzenia? - uniósł pytająco brwi, zanim odwrócił się do swojego blondyna, siedzącego na kanapie w salonie, jednak ja potrząsnąłem tylko głową. - Na chwilę wejdzie, spoko?

          — To nasz kolega, niech sobie zostaje, ile chce - machnął dłonią Torres, całkowicie zbywając i mnie, i Sergio, bo był zbyt zajęty czytaniem czegoś na telefonie.

         Naciągnąłem rękawy swojej ciemnoszarej bluzy aż na palce, uciekając od wzroku Ramosa, bo pewnie cały ten pomysł z przyjściem do niego był zwyczajnie głupi, ale wtedy byłem na tyle pijany, że nawet to mnie nie powstrzymało.

           — Więc… W czym konkretnie potrzebujesz mojej pomocy? - zapytał Sergio, a ja miałem ochotę wypalić do niego z wiadomością, że zdania nie zaczyna się od więc, jednak ugryzłem się w język, siadając na fotelu, który stał zaraz obok kanapy, bo to chyba nie był odpowiedni moment.

           Czułem się dziwnie, siedząc w całkowicie obcym dla mnie mieszkaniu - zawsze tak się czułem, gdy robiłem coś nowego, lub kogoś poznawałem. Nienawidziłem przesiadywać w pokojach i domach obcych ludzi, bo zawsze czułem się tam okropnie, a jeszcze bardziej nienawidziłem kogokolwiek do siebie dopuszczać, a tym właśnie według mnie było zaproszenie kogoś do domu. Zwykle to była moja przestrzeń, której nigdy nie pozwalałem nikomu, z wyjątkiem Gerarda, naruszać, a dzielenie z kimś mieszkania w akademiku było dla mnie piekłem na ziemi. Być właśnie dlatego mój ostatni współlokator ode mnie dosłownie uciekł - ogólnie nie uważałem, że byłem trudną osobą, ale moje nastoletnie lata sprawiły dla mnie kontakty z obcymi bardzo trudnymi.

           — Mam problem - wziąłem głęboki oddech, zanim oderwałem wzrok od swoich dłoni. - Z Gerim.

          — Okej, teraz to mnie zaciekawiłeś, bo on ostatnio o niczym mi nie mówi - uniósł brew do góry, a gdyby nie cała ta sytuacja, to nawet bym się zaśmiał.

           — Tak jakby się dzisiaj całowaliśmy - wypaliłem, zaraz spuszczając wzrok, gdy Sergio i Fernando zaczęli coś do siebie szeptać.

          — To chyba dobrze, że się całowaliście? - zmarszczył brew Torres, taksując mnie wzrokiem, ale ja potrząsnąłem tylko głową. - No to w takim razie mamy problem.

kołysanki francesa | c.fabregas x g.pique [ZAWIESZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz