22.

1.5K 206 20
                                    

- Choć, rozpalimy ognisko. - powiedział Luke po chwili rozluźniając uścisk. Nagły chłód opanował moje ciało.

Skierował się do lasu po drewno, a ja poszedłem szukać kamieni, żeby wyznaczyć konkretne miejsce ogniska. Ułożyłem z nich niewielki okrąg. Po chwili Luke przyniósł suche gałęzie i kilkanaście minut potem ognisko paliło się w pełni okazałości.

Kilka metrów dalej blondyn rozłożył duży, miękki koc, na którym położył koszyk i zwinięte śpiwory. Słońce powoli chowało się za horyzont i pomimo, że była połowa czerwca, noc była dosyć chłodna. Usiadłem na kocu, podciągnąłem nogi pod brodę i przymknąłem oczy. Spodziewałem się nagłego obudzenia z tego pięknego snu, ale nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego poczułem jak blondyn siada okrakiem za mną i obejmuje szerokimi ramionami. 

- Za dużo myślisz Mikey. - położył brodę w zagłębieniu mojej szyi.

- Dlaczego ja Luke? - spytałem nagle.

Uniósł głowę zdezorientowany.

- Nie rozumiem. O co ci chodzi?

- O to, że w Sydney jest tyle fajnych dziewczyn i chłopaków z dużo ciekawszą osobowością i lepszym charakterem, więc czemu ja? - wytłumaczyłem spuszczając głowę.

- Nikt nie jest lepszy od ciebie Mikey. Nikt nie jest tak wyjątkowy jak ty. Nie chce innych, bo chcę ciebie, a ty nie próbuj więcej kwestionować swojej wspaniałej osobowości i to jakim pięknym człowiekiem jesteś, bo ci to zwyczajnie nie wychodzi. Po za tym jesteś moim najlepszym przyjacielem i nic tego nie zmieni. - odpowiedział po chwili i pocałował mnie w policzek - No więc, chcesz dalej podważać moje uczucia do ciebie czy idziemy coś zjeść?

Spojrzałem na niego i pocałowałem delikatnie w usta.

- Chodźmy jeść. - uśmiechnąłem się i podążyłem w stronę ogniska.

- No tak, głupie pytanie. - zaśmiał się blondyn i ruszył za mną z koszykiem.

Usiedliśmy na starej kłodzie i zaczęliśmy piec kiełbaski. Było już prawie całkowicie ciemno. Przyjemne ciepło biło od ogniska i od Luke'a, który obejmował mnie jednym ramieniem.

- O boże jakie dobre.. - zajadałem się pieczonym mięsem.

- Mm.. poczekaj na pianki. - zaśmiał się blondyn i wyjął wielką torbę białych, miękkich słodyczy.

***

Po opróżnieniu prawie 3/4 torby pianek, leżeliśmy na kocu przykryci częściowo śpiworami.
Wiał letni wietrzyk. Ogień z boku dawał jasną poświatę. Przysunąłem się bliżej Luke'a i wtuliłem w jego bok. Blondyn obrócił głowę w moją stronę.

- Zamknij oczy. - szepnął i pocałował czubek mojego nosa.

- Po co? - zaśmiałem się.

- Prooszę.. - niecierpliwił się chłopak. Przymknąłem powieki z lekkim uśmiechem na twarzy. - Tylko nie podglądaj.

Usłyszałem jak wstaje. Po chwili dobiegł mnie dźwięk gaszonego ognia. Jasna poświata zniknęła. Poczułem jak z powrotem kładzie się obok na kocu. Ciągle leżałem na boku, zwrócony w stronę blondyna.

- Otwórz oczy. - wyszeptał, na co rozchyliłem powieki. Ujrzałem twarz Luke'a oświetloną teraz już tylko księżycową poświatą. Chłopak uśmiechnął się szeroko, po czym zbliżył się i musnął subtelnie moje wargi. Po chwili odsunął się nieznacznie i trącił do góry nosem mój policzek. Nie za bardzo wiedziałem o co mu chodzi, lecz kiedy zatrzymałem wzrok na niebie zrozumiałem.

Przez granatową otchłań przechodziło przepiękne, białe pasmo migoczących gwiazd. Wstrzymałem oddech i przyglądałem się małym punkcikom. Niektóre świeciły słabiej, inne wręcz użyczały światła tym drugim. Wyglądało to tak jakby ktoś na ciemną kartkę wysypał za dużo brokatu. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziałem. W mieście gdzie światła lamp zwrócone są ku górze, nie ma co liczyć na tak wspaniały widok.

Po chwili poczułem jak Luke wtula się w moje ramię. Uniosłem je dając blondynowi dostęp do mojej klatki piersiowej. Ułożył głowę na moim torsie i zwrócił oczy ku górze.

- Luke to jest niesamowite. - powiedziałem cicho.

- Shh.. oglądaj.


my trapped thoughts//muke Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz