5

35 6 11
                                    

- Hoon.. Ja.. Ja cię przepraszam. Naprawdę - zaszkliły mu się oczy.

- Sunoo.. To bolało. Bolało.. Dalej cholernie boli. Kocham cię Sunoo. Nie chcę cię stracić - odparł przenosząc wzrok na chodnik.

- Ja ciebie też kocham Hoon. I też nie chcę cię stracić. Nie wyobrażam siebie bez ciebie życia.

W tamtym momencie auto jechało prosto na młodszego. Starszy gdy tylko to zauważył, od razu zareagował. Popchnał niższego, przez co ten upadł, a sam został potrącony przez pijanego kierowcę.

- Hoon! - wykrzyczał blondyn, wstając i podbiegając do 19-latka, jednak ten nie odpowiadał.

Młodszy od razu zadzwonił po karetkę, która o dziwo szybko przyjechała. Ambulans zabrał bruneta do szpitala.

Zapłakany Kim pojechał autobusem do szpitala, bo nie miał jeszcze prawa jazdy.

Gdy tylko wszedł do budynku od razu podbiegł do recepcji zapytać się o Parka.

- Dzień dobry. Gdzie leży Park Sunghoon?

- Dzień dobry. A kim pan jest dla pana Parka?

- Chłopakiem - skłamał, przecież nie powie, że byłym przyjacielem.

- Dobrze, Pan Park leży w sali 296 na piętrze 3 - uśmiechnął się do blondyna.

- Dziękuję.

Blondyn od razu pobiegł schodami na 3 piętro. Prawie wpadł w cztery osoby, ale to nie ważne.

Gdy tylko szedł do sali 296 od razu zobaczył nieprzytomnego chłopaka, który był podpięty do kroplówki.

- Sunghoon.. - powiedział, podchodząc do łóżka, na którym leżał Park - Przepraszam..

Nagle do sali weszła pielęgniarka, która lekko wystraszyła 17-latka.

- Dzień dobry - powiedziała - Ja tylko na przemycie ran.

- Dzień dobry. Dobrze, dobrze.

Młodszy odsunął się do łóżka bruneta, dając pielęgniarce przemyć rany 19-latka. Kiedy kobieta podwinęła koszulkę Parka, Kim od razu zauważył ogromną ranę na brzuchu chłopaka. Momentalnie łzy napłynęły mu do oczy.

- Okej, zrobione. Do widzenia - powiedziała kobieta wychodząc z sali.

- Do widzenia - odparł sam do siebie.

17-latek złapał rękę wyższego i lekko ją zacisnął. Miał wyrzuty sumienia.

- Czemu ty wylądowałeś tu? Czemu nie ja.. - mówił pod nosem.

Miał szczęście, że na sali leżał tylko Hoon. Przynajmniej nikt nie weźmie go za dziwaka.

- Hoon.. Proszę obudź się.. Nie chcę cię stracić..

Wtedy maszyny obok łóżka starszego zaczęły piszczeć.

My Luck --- SunsunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz