Epilog

36 4 10
                                    

Sunghoon pewnego dnia postanowił, że wjedzie do wanny ze wrzącą wodą, złapie z żyletkę i się potnie. Znaczy bardziej zabije.

- Czemu ja jestem taki do dupy? Czemu nikt mnie nie chce? Czemu? - mówił sam do siebie, jeżdżąc żyletką po swoich żyłach.

Wtedy akurat Sunoo wszedł do jego mieszkania, chcąc z nim szczerze porozmawiać. Nie wiedział, że zastanie go tak okropny widok.

- Sunghoon! Co ty robisz?! Proszę.. Przestań! - krzyczał trzymając starszego za zakrwawioną dłon.

- Wybacz Sunoo.. To mój czas.. Kocham cię. Jesteś moim szczęściem..- powiedział zamykając powoli oczy.

- To dlaczego mnie zostawiasz?! Nie zostawiaj mnie samego. Proszę! Ja cię kocham Hoon! Proszę.. ja sobie bez ciebie nie poradzę.. Sunghoon..

Jednak brunet już nie reagował. Był nieprzytomny, a jego ciało było zimne niczym lodowiec.

Młodszy dusił się własnymi łzami, wtedy zobaczył, że z oczy Parka lecą łzy.

- Żyjesz? - zadawał w kółko jedno pytanie, jednak ani razu nie dostał na nie odpowiedzi.

W tamtym momencie Sunoo myślał tylko o jednym:

Nie mogę bez niego żyć.
Mogę żyć.
Ale nie bez niego.
Potrzebuje go.
Kocham go.
Muszę to skończyć.

Wtedy młodszy złapał za żyletkę, którą jeszcze nie dawno w ręce miał brunet. Młodszy nie chciał tak żyć. On nie chciał żyć bez swojego ukochanego. Bez Sunghoona.

Ostrym narzędziem szybko i sprawnie zrobił sobie parę głębokich ran w miejscach, gdzie płynęła jego krew.

Gdy jego ciało beztrosko opadło na podłogę, krew zaczęła wypływać ze skóry chłopaka. Czerwona ciecz oblała całe jego ciało.

Teraz Sunoo leżał cały we krwi, a Sunghoon leżał w wannie pełnej gorącej wody wraz z częścią jego własnej krwi.

∆∆∆

Musiałam 😁

My Luck --- SunsunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz