Przed Ceremonią

240 20 13
                                    


Będąc prowadzoną na zewnątrz wraz z innymi kobietami, ścieżką osnutą zwiewnymi tkaninami, nagle dotarło do mnie, dlaczego od razu nie wszczepiono nam uniwersalnych tłumaczy, które zapewniłyby nam swobodną komunikację. Podobno dlatego, że potrzebna była do tego specjalna maszyna, ale tak naprawdę chodziło o to, abyśmy nie rozumiały co się wokół nas dzieje i abyśmy nie mogły, głośno i zrozumiale, sprzeciwić się tej ceremonii. To o to chodziło! Wszystkie inne powody to tylko wymówki.

Gdy w końcu zostałyśmy wyprowadzone z morza tkanin, naszym oczom ukazał się krajobraz tej obcej planety. I, jak bardzo nie byłabym rozdrażniona i poirytowana to nie mogłam zaprzeczyć, że to, co zobaczyłam, zaparło mi dech w piersi. Nie wiedziałam, jaki panuje tutaj system dnia i nocy więc ze względu na odcień nieba założyłam, że jest noc. Ale nie była to noc, jaką można było zaznać na Ziemi.

Wszędzie unosiły się srebrne drobinki, od czasu do czasu połyskujące różnymi odcieniami, jakby stanowiły fragment przepięknej i odległej pomimo złudnej bliskości, galaktyki. A to, co na Ziemi było zazwyczaj zielone, to tutaj przybrało odcienie morskiego niebieskiego, akwamarynowego oraz różnych odcieni fioletu. Większość tutejszej kolorystyki, którą byłam w stanie zauważyć, skupiała się na swoich chłodniejszych odcieniach jedynie w nielicznych przypadkach przeplatających się z cieplejszymi tonami. Jedynie czerń wydawała się być czarna tak, jak na mojej ojczystej planecie, ale tak wyglądało jedynie na pierwszy rzut oka, gdyż po chwili dało się zauważyć kryjące się w niej kolory takie jak srebro, czy złoto.

Na ciemnym niebie świeciły dwa księżyce, większy o niebieskiej barwie, która przywodziła na myśl głębokie morze skute lodem oraz mniejszy mieniący się odcieniem krwistej czerwieni pokrytej mgiełką fioletowego różu, jakby był otulony ochronnymi objęciami ukochanego.

Westchnęłam cicho i pokręciłam głową. Skąd u mnie takie poetyckie porównania, szczególnie w mojej obecnej sytuacji? Nie mam pojęcia, ale zdecydowanie powinnam skupić się teraz na innych rzeczach.

Z tą myślą ponownie się rozejrzałam. Wraz z czwórką poznanych przed chwilą kobiet nie mając wyboru, zbliżałyśmy się do polany rozświetlonej wieloma iskrzącymi się drobinkami srebra i złota oraz blaskiem ognisk i pochodni, które również w swoim cieple miały chłodniejsze urzekające odcienie. Na misternie przystrojonej polanie porozstawiane były stoły i coś, co swym wyglądem przypominało namioty. Nie mogłam dojrzeć wszystkich szczegółów, gdyż ludzie, a raczej Vyriax'ański lud kręcił się wokół, a my byłyśmy prowadzone przez potężnych mężczyzn wyznaczoną trasą niczym owieczki na rzeź, którym nie dozwolono na swobodne badanie otoczenia.

Gdy coraz bardziej zbliżałyśmy się do polany, tym wyraźniej słyszałam specyficzną melodię, która była powolna, ale mocna, dziwna, lecz hipnotyzująca, rozgrzewająca krew w żyłach i otumaniająca umysł. Była niczym ciepły i pełen komfortu dotyk kochanka, ale jednocześnie słysząc ją, przed moimi oczami ukazywała się pełna napięcia chwila tuż przed wielką bitwą.

Z pewnym roztargnieniem, wraz z moimi towarzyszkami, dotarłam do ostatecznego celu podróży, a raczej zostałyśmy tam doprowadzone. Bez słowa dołączono nas do niewielkiej grupy kobiet ubranych w podobne do nas stroje, które różniły się jedynie kilkoma szczegółami takimi, jak kolor, czy też naszyjniki. Niektóre kobiety miały je ozdobione kamieniami w różnych barwach, a inne były bez ozdób. Nie byłam pewna, jak to rozumieć, ale może te, które posiadały kamienie, były w podobnej sytuacji do mnie? Były tym, co Vyriax'sańscy wojownicy nazywali swoimi Związanymi i teraz czekały na ceremonie zaślubin, a te, które nie posiadały tego rodzaju ozdób, były dostępne, aby zgłosić, do nich roszczenia? Czy coś takiego? Nie wiem, czy moje przypuszczenia miały jakiś sens, ale przynajmniej dla mnie brzmiały one dość sensownie.

Tylko dlaczego one już tu były, a nasza czwórka została tutaj doprowadzona z zupełnie innego pomieszczenia? Czy to dlatego, że byłyśmy z Ziemi, a kobiety z tej grupy były po prostu innymi kosmitami? Istotami humanoidalnymi, przypominającymi ludzi, lecz wcale nie ludzkimi? Może o to chodziło, a może o coś całkiem innego. Z tymi cholernymi porywającymi kobiety kosmitami nigdy nic nie wiadomo — pomyślałam z niesmakiem. 


______________----------______________

Nie wiem, od czego zacząć.... Wiem, że strasznie długo mnie nie było, a dodatkowo niedawno mówiłam, że wrócę i nie wróciłam, i to nie jest z mojej strony zbyt fajne. Nie będę mówić, dlaczego powiedziałam, że wrócę i nie wróciłam, dlatego, że ostatecznie jest to bez znaczenia, bo bez względu na powody to nie dotrzymałam słowa i za to przepraszam. Zapewne większość z was spodziewała się po tym rozdziale akcji, a tutaj takie krótkie coś, ale po pierwsze — m.in., Musiałam ponownie wczuć się w tę historię, a po drugie — straciłam moje notatki i nie do końca mogę sobie przypomnieć pierwotny pomysł na ceremonie, same niewielkie aspekty przygotowawcze do niej zmieniałam (lub usuwałam) w tym rozdziale kilka razy (takie wręcz niby niezauważalne drobnostki), myślę, że ostatecznie podjęłam już decyzje o ceremonii, ale chce ją jeszcze przemyśleć (dodatkowo mam wrażenie, że ten pomysł miałam już wcześniej, ale nie wiem, czy go odrzuciłam, czy może był on podstawą tego, który wymyśliłam wcześniej, a teraz nie mogę sobie przypomnieć) I ostatni powód — mój umysł ostatnio bardzo wolno działa, cały czas bym spała, więc pisanie tego krótkiego tekstu zabrało mi więcej czasu niż powinno.

Wydaje mi się, że miałam coś jeszcze powiedzieć, ale... Nie mogę sobie przypomnieć co🤔😖

Mój Kosmiczny PorywaczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz