W Końcu Się Doczekałyśmy

838 33 26
                                    


Za drzwiami czekała na mnie sceneria przypominająca mi o baśniach z dalekich krajów, gdzie królował piasek i zwiewne materiały. Nie było to zbyt duże pomieszczenie, bardziej przypominało namiot-poczekalnie, z której wraz z innymi kobietami zostaniemy zmuszone, aby ruszyć dalej. I chociaż wyglądało to bajkowo, magicznie i zachwycająco, to jednak nie mogłam pozbyć się wrażenia, jakbym cofnęła się w czasie i trafiła do arabskiego kraju, gdzie za chwile wraz z innymi schwytanymi, dawniej wolnymi kobietami, a teraz niewolnicami, zostaniemy przedstawione sułtanowi, który oglądając nas niczym rasowe konie, zdecyduje, które z nas trafią do jego haremu. 

Nie było to zbyt przyjemne skojarzenie...

A jeśli chodzi o inne kobiety to oprócz mnie, było ich jeszcze cztery. To było zaskakujące, ponieważ z tego, co mi powiedziano, to z Ziemi nie licząc mnie, porwano jeszcze trzy kobiety. Więc skąd wzięła się ta czwarta, która również stamtąd pochodziła? Niestety obecnie nie miałam, jak się tego dowiedzieć, gdyż nasza komunikacja była ograniczona.

Ja i Mist, która od razu, gdy znalazłam się w tym pomieszczeniu, podeszła do mnie i przedstawiła mi inne towarzyszki niedoli, mówiłyśmy w tym samym języku. Niestety z resztą tak nie było.

Nanna, niska i posiadająca renesansowe kobiece krągłości oraz ogromne pełne niegasnącej ciekawości błękitno morskie oczy i lśniące niczym tafla jeziora czarne zmierzwione włosy, pochodziła z innego miejsca na Ziemi. Jej uroda wraz ze śnieżną cerą i delikatnie skośnymi oczami kojarzyła mi się z wilczym szczenięciem oraz z krajami Azjatyckimi, takimi, jak Japonia, czy Korei, ale to były tylko moje skojarzenia, które nie wiedziałam, czy są trafne. Kolejna towarzyszka broni, którą poznałam, przedstawiła się, jako Erynia. Wydawała się mieć taki sam wzrost, jak ja, może minimalnie była wyższa i posiadała długie włosy do pasa, które były w odcieniu pół zimnego blondu. Misternie zaplecione wraz z milionem warkoczyków, przywodziły mi na myśl wikińskie kobiety wojowniczki, przez co mój umysł zaczął zakładać, że pochodziła z Norwegii. Jej bursztynowe oczy okalały długie rzęsy w odcieniu jej włosów, a w dolnej wardze jej ust błyszczały dwa kolczyki w kształcie kółek.

W czwórkę potrafiłyśmy porozumieć się łamanym angielskim, który niestety przez różne stopnie znajomości, nie pozwalał nam na wymianę zbyt wielu informacji o sobie i obecnej sytuacji. Natomiast ostatnia kobieta, która z tego, co udało nam się ustalić, nie podróżowała wraz z nami na statku i która znała jedynie kilka słów po angielsku, była tak zjawiskowa, że, aż nierealna.
Wyższa od nas wszystkich wydawała się zbyt chuda, jakby zmagała się z anoreksją, a jednocześnie posiadała twarz, którą można by nazwać delikatnie pulchną i która od razu kojarzyła się z antyczną porcelanową lalką. Jej włosy były czysto białe i oprócz prostej, ściętej nad brwiami grzywki, były niezwykle długie sięgając prawie podłogi. Delikatnie falowane zdawały się okalać jej postać niczym mglista otoczka wzburzonej przez wodospad wody. Jej oczy zdawały się być wyblakłe, biało fioletowe ze specyficznymi odcieniami szkarłatnej czerwieni, która sprawiała wrażenie, jakby była pokryta bielą. To jeszcze bardziej potęgowało jej mistyczny wygląd. Co prawda, nie byłam pewna, czy dobrze odczytałam kolor jej oczu, gdyż nie chciałam ostentacyjnie się w nie wpatrywać. Cała jej osoba i wyblakła kolorystyka nie pozostawiały wątpliwości, była albinoską o jednych z najbardziej rzadkich kolorów oczu. Przedstawiła się, jako Lethe.

Każda z nas była ubrana w podobne suknie, różniące się jedynie drobnymi szczegółami i kolorami. Oprócz pochodzenia z Ziemi łączyło nas również to, że nie chciałyśmy być żonami, partnerkami. Niektóre z nas chciały wrócić na Ziemie, a inne po prostu być wolne. Żadna z nas nie chciała wychodzić za kogoś, kogo tak naprawdę nie znałyśmy, ale niestety wydawało się, że przynajmniej na razie nie mamy wyboru.

- Już to sprawdziłam. Drzwi, przez które przeszłyśmy, nie da się otworzyć od wewnątrz, a jedyne inne wyjście, przez które wprowadzono Lethe, jest strzeżone i zapewne to przez nie będziemy prowadzone na ceremonie – Relacjonowała mi swoje odkrycia Mist.

Westchnęłam głęboko, po czym powiedziałam zmęczonym głosem:

- Jedynym plusem tej ceremonii będzie to, że przed nią lub po niej, powinnyśmy otrzymać tłumacze, więc będziemy mogły swobodnie się ze sobą porozumiewać.

Wszystkie razem siedziałyśmy na podłodze wyłożonej miękkimi dywanami i poduszkami, czekając, aż ktoś inny zdecyduje o naszym losie. Brzmiało to... koszmarnie. Jakbyśmy były średniowiecznymi heroinami, które potrafią jedynie mdleć, ale niestety w obecnej sytuacji to było jedyne, co mogłyśmy zrobić. Czekać i przeklinać tych cholernych Vyriax'ańskich wojowników.

Byłam ciekawa historii reszty kobiet, tego, jak się znalazły w tej sytuacji i co myślą o swoich porywaczach, co czują. Oraz tego, co stało się z Mist po tym, jak jej porywacz ponownie zabrał ją do swojego pokoju. Ale nie patrząc nawet na barierę językową, która ogromnie utrudniała wspólne zwierzenia, to również to miejsce nie wydawało się odpowiednie na takie rozmowy. Szczególnie nie z jego namiotowymi ścianami, przez które zapewne dobrze słychać nasze głosy.

Podsłuchiwać to my, ale nie nas. Czy jakoś tak.

Do namiotu weszło dwóch mężczyzn. Patrząc na ich budowę i rysy twarzy nie było wątpliwości, że również byli Vyriax'anami, co nie było żadnym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę, że to ich planeta. Westchnęłam głęboko, starając się opanować emocje. W końcu się doczekałyśmy. Czego konkretniej? Nie wiedziałyśmy, ale czegoś na pewno.



___________----------___________

Ekhem... Wróciłam! I mam zamiar publikować regularnie. Oby tylko życie nie próbowało znowu psuć mi planów... >< 

Dzisiaj dość krótki rozdział. Zapewne wszyscy czekają na ceremonię i akcję, ale musicie jeszcze trochę poczekać, a w międzyczasie rozkoszujcie się poznaniem innych kobiet z Ziemi, które w przyszłości będą miały swoje własne historię. Taki jest plan, a, czy wyjdzie, to... zobaczy się. 

Jeśli zauważyłyście/liście, jakieś błędy to dajcie znać!  I... Miałam chyba coś jeszcze powiedzieć, ale zapomniałam co, więc dorzucę tylko w formie wyjaśnienia - pod ostatnim rozdziałem mówiłam o czymś takim, jak 'kup mi kawę', chciałam tylko powiedzieć, że pomyliły mi się nazwy. Podałam złe. Chodziło o stronę o nazwie: ko-fi

Średniowieczne heroiny: Kobiety dobrze urodzone/Damy - wątłe i słabowite, skore do omdleń i czekające na ratunek rycerzy w lśniących zbrojach oraz znane z ronienia łez niemocy. Takie mimozy. Heroina - określenie głównie teatralne, nie mylić z nazwą substancji zakazanej. 

Mój Kosmiczny PorywaczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz