Wtorek, 7 Maja 1998, 23:06
Jeszcze tego samego tygodnia Hermiona przyznała się do porażki. Nie znalazła ani jednej książki, która mogłaby im pomóc lepiej zrozumieć odniesienie do Cambiare. Wyszperała nawet parę starych tekstów napisanych po łacinie i zaczarowała tak, by tłumaczyły się same w nietypowej pół-wstecznej interpretacji współczesnej angielszczyzny, ale i to okazało się bezużyteczne. O ile nazwa zaklęcia mogła być po łacinie, o tyle wyglądało, jakby starożytny Rzym nigdy nie słyszał o Cambiare.Harry również pracował nad problemem, ale podszedł do tego z innej perspektywy. Zakładając, że proroctwo nie jest fałszywe – co jego zdaniem było wielkim założeniem – wyciągnął plik czystych pergaminów i związał go magicznie w swego rodzaju dziennik. Następnie rozpoczął analizę przepowiedni. Na górze każdej strony wynotował po jednym wersie, aż w ten sposób spisał cały wiersz. Wróciwszy do początku, rozpoczął zapisywanie swoich myśli i skojarzeń: wszystkich pomysłów, co dany wers może oznaczać, pytań dotyczących metafor i każdą inną refleksję, która przyszła mu do głowy.
Kiedy dotarł do fragmentu: I czary, których żyjący nie rzucą, coś w nim zaskoczyło. Pod wersem napisał: „Jeśli nikt żywy nie może wypowiedzieć zaklęcia, to jak można je rzucić? Jak w takim razie można je wykorzystać? Musi być jakieś rozwiązanie, ponieważ następna strofa mówi, że Cambiare jest kluczem. Nikt kto jest żywy, w porządku. To tylko pozostawia kogoś, kto jest martwy. Duchy... być może jeden z duchów będzie je znał.”
Okazało się jednak, że żaden nigdy o nim nawet nie słyszał. Harry zapytał Krwawego Barona, Prawie Bezgłowego Nicka, Jęczącą Martę i każdego innego, którego wypatrzył wałęsającego się po korytarzach. Do diabła, zaczepił nawet Irytka, choć nie był właściwie pewien, czy poltergeisty kwalifikują się jako duchy.
Harry powrócił do kolejnych wersów. Przeanalizował całą przepowiednię kilka razy – czytając ponownie swoje notatki, dodawał kolejne, kiedy stare pomysły stały się źródłem nowych. Gdy w końcu dotarł do listy duchów, które już przepytał, pomyślał z pewną dozą przygnębienia, że skoro Cambiare pochodziło z zamierzchłych czasów, chyba po prostu nie posiadali w zamku wystarczająco wiekowego ducha. Zaklęcie musiało po prostu nie być w użyciu, kiedy żyli. Szkoda, że nie mieli takiego, który znałby historię
I wtedy go oświeciło: mieli.
Binns. Pospiesznie nabazgrał na pergaminie. Historia magii. Jeśli ktoś zna zaklęcie tak stare, że nie znajduje się nawet w bibliotece Hogwartu, to na pewno on. I na dodatek jest duchem, więc może wypowiedzieć inkantację, jeżeli będą tego potrzebować!
Wręcz wyleciał z dormitorium i w pośpiechu, skacząc po sześć stopni na raz, dotarł do pokoju wspólnego, gdzie Hermiona starała się nadrobić zaległości z numerologii.
— Binns! — krzyknął. — Binns!
A potem, ponieważ był tak zdyszany, że nie sądził, iż byłby w stanie cokolwiek wyjaśnić, po prostu wcisnął w ręce przyjaciółki dziennik i dźgnął palcem notatki. W miarę czytania jej usta utworzyły idealne kółeczko.
— Jesteś genialny! — oznajmiła, po czym zerwała się na nogi i obdarowała go siostrzanym pocałunkiem w policzek. Harry zarumienił się wściekle.
— Nie, nie jestem.
Robiąc krok w tył, Hermiona uniosła palec wskazujący w surowym geście, jednym z tych, które Harry widywał wcześniej.
— Musisz przestać słuchać profesora Snape'a. Jesteś mądry. Bardziej niż mądry! On tylko mówi inaczej, bo wie, że może cię tym zranić.
Ma rację, pomyślał Harry, ale tylko dlatego, że obelga nie była mu obojętna, nie znaczyło, że nie była trafna. Oczywiście nie uważał, że jest – jak to zawsze twierdził Snape – kompletnym głupkiem, skończonym idiotą czy też masą mięśni zbyt tępą, żeby wiedzieć, iż potrzebny jej mózg. Po prostu nie był genialny. Hermiona jedynie tak twierdziła, ponieważ – tak samo jak w przypadku Neville'a – starała się podnieść jego samoocenę.