Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Pare godzin po zakończeniu drugiego półfinału eurowizji ruszyłem do hotelu. Wyszedłem jako jeden z pierwszych, jednak musiałem się wrócić spowrotem. W środku areny w Malmö zauważyłem jak po scenie w kształcie plusa przechadza się bardzo dziwna, czarno-biała, malutka postać. Kiedy "to" coś zauważyło mnie, nagle zaczęło krzyczeć "intruz, intruz!", w tamtym momencie, ktoś uderzył mnię w tył głowy, a ja zemdlałem. Po niewiadomym mi czasie ocknąłem się w jakiejś dziwnej sali, wyglądała ona na starą, ale jednocześnie nowoczesną. Okropnie kręciło mi się w głowie, myślałem, że śnię. W pewnym momencie przedemną pojawił się ten sam stworek co na scenie w malmö.
- Witaj w morderczej grze nowy ostateczny piosenkarzu!- powiedziała postać.
- Co ty pierdolisz misiek- zacząłem mówić.Nazwałem to coś miśkiem bo wyglądało to jak jakaś maskotka niedźwiadka, ale czy tym było? Cholera wie.
- CICHO BO PRZYJDZIE ZDZICHO! Słuchaj się mnie bo skończysz źle!- gadał dalej miś.
- Co?- zapytałem, jednak ten czarno-biały dziwak nie dał mi dojść do słowa.
- Jestem Monokuma, dyrektor tej szkoły, a ty jesteś w mojej grze w której żeby "zdać" tą szkołe musisz zabijać innych- mówiła dalej maskotka.
- Co ty gadadz do mnie, ja nikogo zabijał nie będę!- zacząłem krzyczeć.
- Rób jak uważasz, puhuhuhu.Monokuma powiedział swoje ostatnie słowa, zaśmiał się bardzo dziwnie i zniknął. Byłem w szoku, co się właśnie dzieje? Nie byłem pewny czy śnię czy to prawda, uszczypnąłem się ale to nic nie dało. Po chwili namysłu wyszedłem z tego dziwnego pomieszczenia i chodziłem tam gdzie popadnie.