Był tu.

1.8K 69 21
                                        



Diego

W moich słuchawkach leciała głośno muzyka, a ja jechałem na swojej bestii do mojej kolejnej ofiary. Kazałem mu się dobrze ukryć ale wiedziałem, że mu się to nie uda. Luis bez problemu go namierzył i w tej chwili właśnie jechałem do opuszczonego domu, w którym się chował. Kochałem takie zabawy, bo zawsze je wygrywałem.

Po chwili zatrzymałem się trochę dalej od kryjówki mojej ofiary, by nie miał szansy uciec słysząc mój motocykl. Było to totalne bez ludzie. Jedyne co słyszałem to szum wiatru. Było już ciemno. Idealna pora na polowanie.

Tak jak zawsze nie ściągnąłem kasku i skierowałem się przez las w stronę domku. Po chwili go zobaczyłem. Stary, rozpadający się budynek.

Wyciągnąłem zza swojego paska jeden nóż i wszedłem do środka. Nie musiałem mieć latarki. Widziałem wszystko, a ciemność była moim sprzymierzeńcem. Przeszedłem przez główny korytarz i zobaczyłem za wybitą szybą sylwetkę mężczyzny, który palił papierosa nie wiedząc, że śmierć czycha za jego plecami.

Uchyliłem szybkę w moim kasku by mógł jeszcze raz spojrzeć w moje oczy i sprawić, że to będzie jego ostatni widok przed totalną ciemnością. Podniosłem cicho butelkę, która leżała na ziemi i rzuciłem nią w bok by rozbiła się o ścianę. Mężczyzna z przerażenia wyrzucił papierosa odwracając się w stronę huku. Zaczął się rozglądać aż wreszcie natrafił na moje oczy. Jego strach karmił moją duszę.

Zaczął uciekać w głąb lasu, a ja ruszyłem odrazu za nim. Nie ucieknie mi. Nie mi.
Był wolny ewidentnie nie był sportowym człowiekiem. Gdy już biegłem blisko niego rzuciłem nożem tak, że wbił się w jego plecy i mężczyzna zaczął krzyczeć z bólu. Przewrócił się na brzuch, a ja do niego podszedłem wyciągając nóż. Zawył i odwróciłem go jednym ruchem na plecy.

- Słaba kryjówka, ochroniarzu. - odezwałem się oglądając mój nóż, który był cały we krwi.

- Przepraszam! - krzyknął prawie, że płacząc - Nie wiedziałem, że to twoja kobieta!

- Nawet jeśli by nie była moja to i tak byś tak skończył. - powiedziałem przykładając nóż do jego gardła - Nie lubię jak ktoś źle traktuje kobiety.

- Nie rób mi krzywdy, proszę! - darł się w niebo głosy co było melodią dla moich uszu.

- Demasiado tarde. - stwierdziłem i jednym ruchem wbiłem nóż w jego krtań po czym go wyjąłem.

Zaczął się wykrwawiać. Trawa już nie była zielona. Zaczynała przybierać kolor bordowy. Brudna krew tryskała z jego szyi. Gdy już chciałem zadzwonić do Matt'a przypomniały mi się słowa wiedźmy.

Otworzyłem mu usta i sprawnie pozbyłem się jego języka. Jeszcze był tego świadomy ale po kilku sekundach z jego oczu uszło życie. Wyciągnęłam telefon i wybrałem numer Matt'a.

- Co tam? - zapytał odrazu gdy odebrał.

- Wyślij swoich. - odpowiedziałem, a on już wiedział doskonale co ma zrobić - Wyśle ci pinezkę.

Powiedziałem po czym się rozłączyłem wysyłając mu miejsce. Normalnie zajął bym się nim sam ale za dwie godziny miałem wyścig. Wsiadłem na swój motocykl i ruszyłem w stronę mojego domu.

Gdy brama się otworzyła ujrzałem czarne Camaro mojego brata. Zsiadłem z motocykla i wszedłem do domu. Na kanapie ujrzałem chłopaków.

- Już sprzątnęli. - odezwał się Matt gdy mnie zobaczył.

- To dobrze. - odpowiedziałem - Idę się przebrać.

Ruszyłem na górę do pokoju by się przebrać i umyć. Pomimo, że uwielbiałem zabijać to nienawidziłem czuć tego na sobie. Wziąłem szybki prysznic, obwiązałem biodra ręcznikiem i wyszedłem z łazienki z zamiarem wyciągnięcia rzeczy z szafy. Wybrałem czarne dresy i czarną obcisłą koszulkę. Przebrałem się i zszedłem na dół do chłopaków, którzy byli już gotowi do wyjścia.

Falling SoulsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz