Gdzie wasz szef?

1.3K 74 6
                                    


Diego

- Kurwa!

Krzyknąłem strącając ze stołu jakiś wazon. Luis siedział na kanapie obserwując mnie. Moja krew buzowała.

- Czemu nagle teraz podkłada też jej DNA? - zapytał Luis wiedząc, że nie znam odpowiedzi - I nic do niej nie napisał.

- Skąd wiesz?

- Mam dostęp do tej konwersacji i jak ona dostaje od niego wiadomości ja też je dostaje. - odpowiedział mi.

- Jak go znajdę, będzie umierał w męczarniach. - powiedziałem chodząc w kółko po moim salonie.

Mógł już mnie wrabiać w to gówno, a teraz wpierdolił w to również Lodge. Moje i jej DNA na ciele trupa.

- Cálmate. - powiedział wstając z kanapy po czym do mnie podszedł - To, że rozpierdolisz kolejny wazon nic nie da.

- Po chuj ją w to też wrabia?

- Żeby cię zabolało. - odpowiedział, a ja popatrzyłem na niego jak na debila.

- Gdyby tak było to by podłożył twoje DNA. - powiedziałem siadając na kanapie.

- Nie byłbym tego taki pewien. - stwierdził i podszedł do stolika by nalać sobie picie - Zabrałeś ją do domu rodzinnego. W rocznicę śmierci Hariet.

Powiedział przez co mój wzrok skierował się na niego.

- Nie byłeś tam od jej śmierci. - stwierdził siadając po drugiej stronie kanapy - Nie pozwalałeś żadnej kobiecie mówić ci po imieniu, bo przypominało ci to o Hariet. A jej pozwoliłeś.

- Nie. - zaprzeczyłem odrazu wiedząc o co mu chodzi - Wiem do czego dążysz. Zwykła laska.

- Zwykła? - zapytał podnosząc jedną brew - Czyli jakby teraz jakiś facet zaczął by ją dotykać to miałbyś to w dupie?

Odrazu w mojej głowie pojawił się obraz Lodge, którą jakiś facet zaczyna dotykać. Niekontrolowanie ścisnąłem dłonie w pięści, a moja krew buzowała.

- Spierdalaj. - powiedziałem i wstałem kierując się do wyjścia z domu.

Zanim wyszedłem usłyszałem jeszcze śmiech Luis'a. Wsiadłem w motocykl i wyjechałem z posiadłości. Jechałem przez miasto, a ludzie dookoła obserwowali mój motocykl ale nie zwracałem na to większej uwagi. Jechałem w dobrze mi znane miejsce, bo z niewiadomej przyczyny potrzebowałem tam pojechać.

Po kilku minutach zatrzymałem się pod klubem nocym, w który pracowała Lodge i zsiadłem z motocykla. Zdjąłem kask i wszedłem do środka. Odrazu wzrok wszystkich siedzących tam padł na mnie lecz ja szukałem tylko tych jednych niebieskich tęczówek. Nie musiałem długo szukać, bo po chwili je zobaczyłem.

Wracała z tacą od jakiegoś stolika. Jej długie czarne włosy zakrywały jej odkryty biust co mnie cieszyło ale za to jej krótka czarna spódniczka prawie niczego nie zakrywała. Po raz kolejny tego dnia moja krew zaczęła buzować z jej powodu, bo zdałem sobie sprawę, że inni faceci ją obczajają.

Po chwili jej wzrok ujrzał mnie przez co przewróciła oczami i wróciła za bar. Nie czekając podszedłem do baru.

- Co ty tu robisz? - zapytała odrazu wkurzona.

- Co ty kurwa nosisz? - zapytałem totalnie ignorując jej pytanie.

- Strój, który musze nosić w pracy, zjebie. - odpowiedziała krojąc cytrusy.

- Nie podoba mi się. - stwierdziłem kładąc kask na blacie.

- To się kurwa nie patrz. - odpowiedziała nalewając do szklanki wódkę.

Falling SoulsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz