Polska reprezentacja swój udział w igrzyskach rozpoczęła znaczącym niepowodzeniem, przegrywając pierwszy mecz z wynikiem 1:3 dla rywali. Wybiło to biało-czerwonych siatkarzy z dobrego rytmu, który mieli na treningach. Wyraźnie zabrakło kluczowej w sporcie tym powtarzalności, ale też koncentracji poszczególnych zawodników. Już następnego dnia po wizycie Fornala w moim pokoju miejsce miał drugi mecz o wyjście z grupy, dla naszej drużyny kluczowy, by kontynuować drogę po złoty medal olimpijski.Od momentu, gdy Tom opuścił mój pokój, nieustannie w głowie grała mi melodia utworu Elvisa. W momentach, kiedy byłam sama, podśpiewywałam jej słowa i ciągle przywoływałam fragment, który nucił blondyn. Od zawsze to dzieło kultury było dla mnie ważne, bo ściśle wiązałam je z dzieciństwem, ale teraz stało się specjalne. Równolegle ze stale grającą melodia z tyłu głowy, analizowałam moją rozmowę z blondynem. Nie byłam w stanie zrozumieć, dlaczego mnie przeprosił. Nie ukrywam, że ten fakt sprawił mi satysfakcję. Musiał myśleć o tym wydarzeniu, o mnie. Ten siatkarz w pełni zapanował nad moją podświadomością. Nie potrafiłam przestać myśleć o tym, że wybrał właśnie mnie, a nie inną fizjoterapeutkę. Pewnie spowodowane było to faktem, że już mu pomogłam, ale w mojej głowie mimowolnie powstawały różne przypisy do tej historii.
Mecz grupowy rozgrywaliśmy dopiero o godzinie siedemnastej. Do samego wydarzenia mieliśmy dużo wolnego czasu, ale wstałam już o godzinie siódmej. Przed opuszczeniem pokoju na śniadanie ubrałam się w szerokie jeansy i koszulkę polo z dużym napisem na plecach "POLSKA". Przez cały czas w Paryżu moje ciało zdobiły elementy ubioru z barwami narodowymi, a za każdym razem, gdy patrzyłam w lustro, nie byłam w stanie uwierzyć w to, gdzie jestem i jakie pełnię zadanie. Założyłam jeszcze mój ulubiony zestaw biżuterii i strój dopełniłam delikatnym, schludnym makijażem. Zeszłam na dół razem z moją współlokatorką i zasiadłyśmy przy stole z zawodnikami. Wodziłam wzrokiem za Fornalem, ale go nie znalazłam. Zastanawiałam się, gdzie może być, ale wiedziałam, że nie powinnam sobie zaprzątać tym głowy. Przecież to nie moja sprawa.
Późniejszy ranek i wczesne popołudnie spędziłam w centrum Paryża, głównie na zwiedzaniu i zakupach. O godzinie szesnastej zjawiłam się z powrotem w hotelu na zbiórce kadry. Pół godziny dzieliło nas od rozpoczęcia rozgrzewki zawodników przed nadchodzącym meczem. Podczas zebrania zobaczyłam Tomka pierwszy raz podczas tego dnia. Sprawiał wrażenie zamyślonego, ale też zmęczonego. Podejrzewam, że mogło być to wynikiem zbyt dużej presji, którą na siebie nałożył, szczególnie w momencie, gdy przez jego zejście, drużyna przegrała. Ostatnią godzina przez wejściem na boisko dłużyła się niesamowicie, ale czas musiał nadejść.
Zasiadłam na trybunach przy samym boisku razem z resztą sztabu opieki kadry i obserwowałam, jak nasi wchodzą na boisko. Wszyscy zawodnicy wyglądali na zdeterminowanych, ale też motywująco rozwścieczonych przegraną poprzedniego dnia. O uszy obiło mi się parę fragmentów zdań, niestarannie rzuconych przez graczy. Potwierdzały one tylko moją teorię o ich podejściu do dzisiejszego spotkania. Minęła krótka chwila, sędzia szybko ropoczął mecz, a piłka ruszyła.
Pierwszy set. Pierwsze zagrywki. Pierwsze punkty dla biało-czerwonych. Pierwsze błędy. Gra rozpoczęła się chaotycznie, a punkty na ekranie szalały. Przewagi szybko ulegały zmianie i nic nie było w stanie ich zapowiedzieć. 15:19 dla drużyny przeciwnej. Ujawnił się stres, Nikola Grbić zarządał przerwy. Rzucił parę zdań, czas Polaków się skończył. Gra trwa. Mobilizacja. Ataki i bloki zaczęły zwiększać skuteczność. Wygraliśmy pierwszy set. Kibice szaleli.
Drugi set. Drużyna Polaków wyrobiła sobie powtarzalność w skuteczności ataków i mocną kontrofensywę. Zyskaliśmy przewagę czterech punków. Pięciu. Sześciu. Przeciwnicy zaczęli nadganiać. Piłka podróżowała po boisku z szaloną prędkością. Biało-czerwoni przejawiali pierwsze oznaki radości głośnymi okrzykami po ataku. Los był po naszej stronie. Wygraliśmy drugi set.
Trzeci set. Być może set, który miał zakończyć to spotkanie. Gra Polaków nie traciła na jakości. Punkty w ich rubryce stale rosły w momencie, gdy rywale mieli zero. Polscy kibice robili hałas. Wszyscy mieliśmy nadzieję, że ten mecz będzie kolejnym sukcesem. Z uwagą obserwowałam grę, nie ukrywając zdumienia. Wygladała ona dużo bardziej imponująco, niż w internecie. Minęło siedem minut i set się skończył. 25:11 dla Polaków.
Ostatni gwizdek. Koniec meczu. 3:0. Euforia. Spotkanie to było popisem umiejętności Polaków i sprawozdaniem ze skuteczności treningów. Wszyscy siatkarze dali z siebie wszystko i odbiło się to wyraźnie na punktacji wydarzenia. Szukałam wzrokiem numeru 21, należącego do blondyna. Mężczyzna uśmiechał się i rozmawiał z równie podekscytowanymi współgraczami. Pierwszy raz odkąd tu jesteśmy widziałam go w takim stanie. Moja mimika też wyrażała ogromną dumę, szczęście i nadzieję. Wymieniałam w emocjach krótkie, nieskładne zdania z resztą sztabu. Po pięciu minutach zawodnicy schodzili z boiska do szatni, a gdy Tomek mnie mijał, złapaliśmy chwilowy kontakt wzrokowy. Posłałam mu ciepły uśmiech, który odwzajemnił delikatnym uniesieniem jednego z kącików ust. Mój organizm odpowiedział na to uczuciem ściśnięcia w podbrzuszu. Czułam się, jakby po całym moim ciele rozlało się ciepło, a świat się zatrzymał.
O dwudziestej miejsce miała hotelowa kolacja. Zjawili się na niej wszyscy z biało-czerwonej kadry. Po krótkich ogłoszeniach trenera przeszliśmy do jedzenia i rozmów. Rozmawiałam z graczami, głównie na temat ich znakomitego występu. Tomek nie włączył się do rozmowy, choć szczerze na to liczyłam. Gdy tylko na niego patrzyłam, przed oczami migało mi wiele bardzo różnych od siebie obrazów i dźwięków.
Jesteś dla mnie nikim...
Przepraszam...
Take my hand...Nie byłam w stanie sama określić, jakie emocje we mnie budził. Ale pewna byłam jednego. Chciałam, żebyśmy stworzyli razem nowe, piękne obrazy, które będę widzieć, patrząc na niego.
Po upływie godziny wszyscy zaczęli zbierać się do pokoi. Zgarnęłam telefon z blatu stołu i schowałam krótkim ruchem do kieszeni. Gdy ruszyłam do pokoju, zatrzymała mnie męska sylwetka. Nie był to Tomek, a jego trener.
— Chciałbym zamienić z panią parę słów. — Zaczął Grbić. Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać.
— Nie ma problemu, słucham. — Zatrzymałam się i spojrzałam na siwego, średniego wzrostu mężczyznę o starannie przyciętym zaroście.
— Zauważyłem, że pani bardzo pomaga Tomaszowi Fornalowi. Po pani masażach wydajność jego gry znacząco wzrasta i jest w stanie w pełni wykorzystywać swoje fizyczne możliwości. W trosce o dalszy przebieg igrzysk chciałbym poprosić panią, by zajmowała się nim pani dzień po każdym meczu. Jego organizm ma wyjątkowe tendencje do formowania spięć, szczególnie ze względu na przebyte kontuzje, a pani pomoc jest tu ogromnie znacząca.
— Oczywiście, po to tu jestem. — Oznajmiłam z uśmiechem, ukrywając wyraźne zmieszanie. — A konsultował to pan z Tomem?
— Tak. Nie wyraził żadnych sprzeciwów. Powiedział, że odezwie się do pani odnośnie jutra.
— Dobrze. Wszystko będę miała pod kontrolą. Czy mogę jeszcze w czymś pomóc?
— Nie, to wszystko. Bardzo pani dziękuję.
— Nie ma sprawy, dobranoc! — Rzuciłam na pożegnanie z trenerem. W odpowiedzi usłyszałam "Dobrych snów!", po czym udałam się do pokoju.
CZYTASZ
Droga Do Celu ~ Tomasz Fornal
FanfictionMłoda fizjoterapeutka dostaje powołanie do opieki nad Polską Kadra Narodową w dyscyplinie piłki siatkowej na nadchodzących Igrzyskach Olimpijskich. Jeden z siatkarzy ulega kontuzji podczas jednego z meczów przed ważnym finałem i trafia pod jej opiek...