11.

30 4 0
                                    

Harry wrócił wściekły do dormitorium.
Jak on mnie denerwuje. Czemu nie możemy nigdy normalnie porozmawiać. Tylko raz było dobrze. Raz kiedy byliśmy gdzieś w dziurze na polanie, choć i tak bez kłótni się nie obyło. Nie ważne co bym zrobił i tak jest źle. Nie rozumiem, ten idiota też coś do mnie czuje, czemu sobie zaprzecza. Czemu tak bardzo komplikuje wszystkie sprawy. Wiem, że byłoby nam ciężko, że świat stworzył nas do bycia wrogami, ale ja staram się coś z tym robić. Nie odrzucam emocji i zgrywam cwaniaka. Nie krzywdzę się. Niech to. Dlaczego zakochałem się w tym głupku, który ciągle miesza mi w głowie? Przez niego czuję się jak skrzywdzona nastolatka. Denerwuje mnie to już. Nie chce po dobroci, to będzie miał po złości. Nie odpuszczę go sobie.
Siedząc na czerwonej kanapie w salonie Gryffindoru, prowadził wewnętrzny monolog, który przerwała mu Ginny.
– Na kogo się wkurzasz? Na tą tajemniczą osobę, z którą się spotykasz?– szepnęła i przysiadła się.
Harrego to pytanie sprowadziło na ziemię. Zastanawiał się jakim cudem dziewczyna jest tak spostrzegawcza.
– Zgadłaś, nie będę Cię okłamywał. Można powiedzieć, że z kimś się spotykam, jednak nie zdradzę Ci kto to jest.– powiedział szczerze, mając nadzieję, że dziewczyna odpuści dalszych pytań.
– Chyba nie zbyt dobrą partię wybrałeś, co? – zapytała prowokująco.
– Co masz na myśli? – zdziwił się brunet.
– Harry obserwuję Cię i widzę jak się zachowujesz. Twoi przyjaciele są zajęci sobą, więc raczej tego nie zauważyli.
– Nie zauważyli, czego?
Ginny wymownie spojrzała na chłopaka.
– Twoich spuchniętych oczu, twojego milczenia, twojego zmartwienia na twarzy. – wypomniała.
– O tym mówisz...– zawstydził się.
–Nie rozumiem Cię Harry. Możesz mieć każdą, a wybrałeś taką, co cały czas psuje Ci krew.
– To nie takie proste. – mruknął.
– Skoro to nie takie proste, to czemu tego nie zostawisz? – zapytała spokojnym tonem.
Pytanie to było jak zapalnik. Harry wstał.
– O chuj chodzi?! Czemu każdy mówi, żebym przestał! Nie nie przestanę, nie dam sobie spokoju. Nie w tym wypadku!– wykrzyczał. Dziewczyna speszyła się postawą wybrańca.
–Merlinie. Sorry, nie wiedziałam, że tak Cię to zdenerwuje. – powiedziała zmieszana.
Harry, wziął głęboki oddech i usiadł ponownie.
– Wybacz Gin, nie na ciebie jestem zły, po prostu mam trudny okres.– przetarł dłońmi twarz.
– Może chciałbyś przyjacielską radę? – zapytała wspierająco.
Harry zastanowił się przez chwilę i doszedł do wniosku, że chętnie usłyszałby coś motywującego.
– Czemu nie. Mam problem z osobą, którą lubię. Nie daje mi siebie zrozumieć. Ja naprawdę się staram, ale czuję, że mnie to wykańcza.
Ginny położyła mu rękę na ramieniu i poklepała go krzepiąco.
– Ale ty jesteś egoistą. Mówisz tylko o sobie. Pomyślałeś, co może czuć ta osoba? Nie tłumacz sobie, że tego nie rozumiesz, tylko spróbuj się postawić na jej miejscu. Nie wszystko będzie dla ciebie jasne, ale może coś załapiesz. Poza tym przeanalizuj jej zachowania i coś wywnioskuj. Sprobuj ocenić sytuację obiektywnie i jeszcze jedno. Nie naciskaj, to nie wyjdzie. Próbowałam Cię namówić, żebyś mnie zabrał na przyjęcie. Nie wyszło, bo naciskałam. To tyle.
Harry rozszerzył oczy z wrażenia. Nie spodziewał się, że Ginny powie mu całą rozprawkę na ten temat. Pozytywnie się zaskoczył i dało mu to do myślenia. Może faktycznie musi zmienić podejście.
– Dzięki, to... To ma naprawdę sens. – odpowiedział po której chwili milczenia.
– Wiem, inaczej bym tego nie mówiła.– wstała i zaczęła iść w stronę korytarza prowadzącego do sypialni.– Powodzenia.– powiedziała, uśmiechnęła się i zniknęła za rogiem zostawiając Harrego samego z jego myślami.
Trzeba przyznać, że dziewczyna zmieniła perspektywę gryfona. Stwierdził, że Draco potrzebuje wsparcia. Domyślał się, że jest mu ciężko i stwierdził, że postara się zrobić wszystko, by dać mu to wsparcie. Tym razem nie nachalnie, a subtelnie. Z tym postanowieniem udał się do sypialni i zasnął.

Czując ukłucie w lewym przedramieniu Draco, wiedział co go czeka. Deportował się do rodzinnej posiadłości na koleje spotkanie śmierciożerców.
Dotarłszy na miejsce, cicho wszedł do budynku, wyglądającego niezwykle mrocznie w ciemnym świetle nocy. Szedł przez korytarz, otworzył drzwi i nic nie mówiąc zajął swoje miejsce.
– Jestem dumny z ciebie Draco.– synknął Voldemort is nikt nie był w stanie powiedzieć, czy był to komplement czy obraza. – Naprawiłeś szafę zniknięć.
[...]
Dostając wytyczne kiedy i jak ma zabić Dumbledora, poszedł na górę do swojego pokoju, by trochę pomyśleć. Gdy tylko wszedł i spojrzał na czarne łóżko, mimowolnie wyobraził sobie jak miło byłoby leżeć tam teraz z Potterem. Odrzucił od siebie tą myśl i smętnie podszedł do szafy, by ją przejrzeć. Znajdując czyste i schludne ubranie, postanowił się przebrać, ponieważ poprzednie było lekko ubrudzone krwią mugoli. Właśnie wiązał krawat, kiedy nagle do pokoju zawitał Lucjusz Malfoy. Draco przełknął ślinę. Widok ojca, nigdy nie był pozytywnym zwiastunem.
– Jesteś słabym, żałosnym płatkiem śniegu, synu. – wycedził.
Szarooki dokończył wiązać krawat i zaczął mentalnie przygotowywać się na oberwanie niewybaczalnym.
– Wychowywałem cię na bezlitosnego przywódcę, niczym Czarny pan. A ty? Ty się boisz. Kiedy mordujemy mugoli mrużysz oczy. I do tego te blizny.– narzekał maniakalnie.
Dracona zamurowało.
Ojciec widział blizny? Mam przejebane.
Tniesz się chociaż rodzinnym sztyletem?– zapytał ironicznie.
– Tak, tato. – powiedział cicho chłopak, dusząc w sobie emocje.
–Odechciało mi się ciebie torturować. Taki słaby, żadna przyjemność. Następnym razem zamiast się ciąć może zrobiłbyś jedno raz a porządnie? – zapytał podle z grymasem na twarzy i wyszedł z pokoju, burcząc pod nosem o złym wychowaniu syna.
Chłopak stał jak zamurowany. Miał szczerą nadzieję, że się przesłyszał. Czuł, że w nikim nie ma oparcia. Jedyne na co miał ochotę, to położenie się w bezpiecznej hogwartowej sypialni. Jak pomyślał tak też zrobił. Deportował się na miejsce. Sen jednak nie nadchodził. Mielił w głowie słowa ojca.
Może ma racje. Po co ja w ogóle jeszcze się męczę.
Był tylko jeden ktoś, który wzbudzał w ślizgonie jakiekolwiek pozytywne uczucia. Ktoś kogo cały czas odtrąca, a on i tak wraca jak bumerang. Szarooki odpłynął myślami wyobrażając sobie wybrańca. Mimo smutku, ukoiło to jego myśli. Chwilę później zasnął.
Następnego dnia do sypialni Malfoya zapukała Pansy i powiadomiła go o zaległości, które narobił sobie przez nieobecność na lekcjach. Zniesmaczył się tym faktem. Wiedział, że musi to odrobić, by zachować swój status odpowiedzialnego ucznia. Jego mama bardzo tego chciała.

W wielkiej sali roznosiła się woń naleśników w czekoladzie. Harry siedział jak zwykle przy stole gryffindoru, wraz ze swoimi przyjaciółmi. Stwierdził, że mało ze sobą ostatnio rozmawiali. Już miał zacząć temat, jednak zobaczył na przeciwko przystojnego blondyna ze Slytherinu. Zawiesił na nim wzrok. Zobaczyła to Ginny, która nie powstrzymała się od zadania wścibskiego pytania.
– Czy tą „osobą" jest Malfoy? – zapytała cicho, akcentując specyficznie jeden wyraz.
– Co? – zdziwił się brunet.
– Nie martw się Harry nikomu nie powiem. Poza tym nawet jak mnie okłamiesz to pamiętaj, że oczy nie kłamią. Twoje zwłaszcza. – powiedziała stanowczo.
Harry lekko spanikował. Nigdy nie pomyślał, że komukolwiek powie o swoim obiekcie westchnień, a zwłaszcza siostrze Rona. Jednak cwaniara miała dobre argumenty i potrafiła idealnie wyczuć sytuację.
– Obiecujesz? – zapytał niepewnie.
– Tak. Zaakceptuję każdą prawdę. – odrzekła.
– Dobra. Masz rację, ta osoba to Draco. – szepnął jej na ucho.
– Wiedziałam.– Ginny zachichotała.
– Jak? – zdziwił się.
– Po twoim dziwnym zachowaniu domyślałam się, że pewnie jesteś gejem. Potem obserwowałam Cię, by odkryć kto zajmuje Ci głowę. I proszę, długo nie musiałam szukać. Mówiłam, że się dowiem kto to. – uśmiechnęła się kończąc wyjaśnienia.
Charyzma Ginny zaskakiwała Harrego co raz bardziej. Miał wrażenie, że mogą zostać naprawdę dobrymi przyjaciółmi.
– Co zamierzasz teraz zrobić? Będziesz się tak na niego gapił, czy chcesz poznać przydatne informacje.– dodała zagadkowo.
– Powiedz mi co wiesz. – powiedział i złożył błagalnie ręce.
– Podsłuchałam dziś rozmowy Pensy z jakimś ciemnoskórym kolesiem. Mówiła, że Draco ma zaległości w paru przedmiotach. Więc obstawiam, że będzie dziś w bibliotece. – wysnuła wniosek i poklepała Harrego po ramieniu. – Pamiętaj co Ci mówiłam i postaraj się tego nie zepsuć. Jak wrócisz z płaczem, to strzele Ci w łeb, jasne?– dodała stanowczo.
Podekscytowany wybraniec przytulił Ginny.
– Jesteś najlepsza! Wybacz, że bywałem dla ciebie wredny.
– Każdemu się zdarza.– dziewczyna wzruszyła ramionami.
– Mam jeszcze jedno pytanie... Czy ty, no wiesz, czujesz coś do mnie jeszcze? – zapytał zmieszany, ale wolał mieć pewność.
Rudowłosa zaśmiała się.
– Nie martw się, moje uczucia wyparowały gdy odkryłam, że jesteś gejem. Poza tym mam nowy obiekt westchnień, ale o tym powiem Ci kiedy indziej.– szepnęła, po czym wstała i odeszła od stolika.
Harry poczuł lekką ulgę. Już nie był sam ze swoimi sprawami miłosnymi. Miał osobę, z którą mógł porozmawiać i poprosić o radę. Podniosło go to na duchu.

Po lekcjach zielonooki udał się do biblioteki w celu znalezienia swojego obiektu westchnień.
Szedł między starymi regałami, oglądając zakurzone książki. Zastanawiał się, gdzie może uczyć się ślizgon. Pomyślał, że pewnie siedzi w jakimś niezauważalnym miejscu. Nie mylił się. Przechodząc obok czterdziestego tak samo wyglądającego regału, dostrzegł obudowany stolik z dziewiętnastego wieku, a przy nim uczącego się arystokratę. Podszedł bliżej i postanowił wykorzystać tekst Dracona przeciwko niemu.
– Udajesz, że się uczysz, Malfoy? – zapytał zadziornie i usiadł naprzeciwko.
– Czego chcesz, Potter?– warknął z irytacją.
– Posiedzieć. – powiedział cicho. Po radzie Ginny starał się postawić w sytuacji Draco i nie gniewał się za sytuację na wierzy.
– Posiedzieć? – zdziwił się chłopak.
– Tak, posiedzieć.
– Wielki bohater Harry Potter, przyszedł do biblioteki posiedzieć ze swoim wrogiem? Ciekawe. – odparł ironicznie.
– Dokładnie tak.
Zapanowała chwila niezręcznej ciszy. Było słychać jedynie dopalający się knot jednej ze świec oświetlającej kąt.
– Nie gap się tak, rozpraszasz mnie. – burknął po chwili Malfoy.
– Przecież się nie gapię.– udawał głupiego. Przez cały czas wlepiał spojrzenie w blondyna. Sprawiało mu to ogromną przyjemność.
Draco zamknął książkę, którą usiłował czytać.
– Dobra, denerwujesz mnie. Gadaj, czego chcesz.– powiedział udając zdenerwowanego. Tak naprawdę cieszył się z obecności gryfona.
– Kiedy ja nic nie chcę.
– To idź stąd. – mruknął szarooki, po czym ponownie otworzył książkę i zakrył sobie nią twarz.
– To ty idź. Ja ma ochotę tu posiedzieć. – droczył się.
– Nie ma takiej opcji, byłem tu pierwszy.
– Ale skoro Ci przeszkadzam, to droga wolna.
– Zamknij się. – powiedział Draco udając wrednego. Jednak za książką ukrył mały uśmiech radości. Położył jedną rękę na blacie i chwycił długopis, po czym zaczął irytująco nim pstrykać.
Harrego zaczęło to wnerwiać, więc położył swoją dłoń na dłoni ślizgona uniemożliwiając mu tym samym dalsze maltretowanie przedmiotu. Ku jego uciesze, blondyn nie zabrał dłoni. Siedzieli w ciszy parę godzin, podświadomie ciesząc się ze wspólnie spędzonego czasu.

Skazani na siebie (Drarry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz