10.

26 3 0
                                    

Niestety plan rozmowy ze ślizgonem, wcale nie był taki prosty. Harry czuł, że Draco go unika. Nigdzie nie mógł go znaleźć. Blondyna nie było nawet na wspólnych posiłkach. Tak jakby rozpłynął się w powietrzu, lub nigdy nie istniał.

Huk uderzenia w szafę zniknięć rozległ się po pomieszczeniu. Szarooki był na skraju wytrzymałości. Nic nie szło po jego myśli. Jedyne co mu się udawało to znikanie, kiedy tylko na horyzoncie widział sylwetkę niskiego gryfona w okularach. Wziął głęboki oddech i poprawił włosy. Zerknął na zegarek i zauważył, że zbliża się pora obiadu. Przetarł twarz i wyszedł z pokoju.
Zapomnianymi korytarzami kierował się ku wielkiej sali, by szybko coś przegryźć i wrócić do naprawiana przeklętego przedmiotu.

Harry siedział wraz z przyjaciółmi przy stole gryffindoru. Przeglądał tajemniczą książkę od eliksirów, próbując myśleć o czymkolwiek innym niż zazwyczaj. Przewracając raz za razem szorstkie kartki podstarzałego papieru, jego wzrok skupił uwagę na intrygującym słowie.
„Sectumsempra, na wrogów." Ciekawe co to robi?
Zastanawiał się nad tym chwilę, kiedy nagle do wielkiej sali weszła całkowicie zdrowa dziewczyna, poszkodowana w wypadku z przeklętym naszyjnikiem. Harry zerwał się na równe nogi i szybko podszedł do uczennicy, dopytać o szczegóły. Dowiedziałby się więcej, gdyby nie mignęła mu przy wejściu dobrze znana postać.

Zbliżając się do drzwi wielkiej sali, Draco dostrzegł całą i zdrową ofiarę wypadku. Wpadł w panikę. Nie czekając, odwrócił się i czym prędzej poszedł w przeciwną stronę. Cały się trząsł. Miał wrażenie, że zaraz wybuchnie. Kontynuował szybki krok, oddalając się co raz dalej. Nagle zorientował się, że ktoś idzie za nim równie szybko. I to nie byle jaki ktoś. Harry Potter we własnej osobie, usiłował dogonić blondyna. Malfoy przyspieszył, a gdy tylko zobaczył starą damską łazienkę, zniknął w jej środku.   Podszedł do umywalki i usiłował zdjąć z siebie krawat. Czuł, że się dusi. Nie mógł opanować oddechu. Był w rozsypce.
– Malfoy! – krzyknął bliznowaty, wchodząc do łazienki. – Wiem, że to twoja sprawka.– mówił głośno, rozglądając się na wszystkie strony. Nie dostrzegł jednak nic, oprócz lekko spleśniałych kafelków.
Draco w ostatniej chwili schował się ozdobną kolumną. Zakrył rękami usta, by opanować oddech.
– Nie chowaj się, widziałem jak tu wchodzisz.– mówił spokojnie Harry, powoli idąc przed siebie.
Gdy chłopak zbliżał się do kolumny, szarooki spanikował. Wyjął różdżkę i cisnął zaklęciem w stronę bruneta. Ten również wyjął swoją i zdezorientowany przyjął postawę obronną.
– Daj mi spokój Potter! – krzyknął ślizgon, łamiącym głosem i pobiegł w inne miejsce. – Czemu ty nigdy nie słuchasz?– powiedział pretensjonalnie.
Harrego wzburzyły te słowa.
– Bo mi na tobie zależy idioto! – krzyknął i posłał lekkie zaklęcie w stronę kryjówki blondyna, przypadkowo rozsadzając w powietrze umywalkę.
– To niech przestanie! Władowałeś się w moje życie, dołożyłeś mi problemów! – Draco czuł, że zaraz zemdleje.– Wszystko przez twój kompleks bohatera!
Po tych słowach cisnęli w swoje strony parę mocniejszych zaklęć.
– Nie prawda! Serio Cię polubiłem i poważnie chciałem Ci pomóc. – powiedział spokojniej brunet.
– Ty i te twoje gryfońskie gadki. Gdybyś się nie przyplątał, albo chociaż kurwa posłuchał mnie w tej bibliotece, byłoby łatwiej nam obu!
Harremu puściły nerwy.
– Tak zawsze moja wina! Nie zapominaj, że to ty mnie pierwszy pocałowałeś. To też przeze mnie?! – krzyknął i cisnął zaklęciem tak, że zmusił Dracona do zmiany miejsca.
– Tak! Łaziłeś za mną i patrzyłeś tymi maślanymi oczami. Chuj wie, może rzuciłeś na mnie urok!
– Myślisz, że nie mam lepszych rzeczy do roboty, tylko rozkochiwanie w sobie Draco Malfoya?!
Zaklęcia latały w powietrzu demolując wnętrze co raz bardziej.
– To dlaczego tu jesteś? Dlaczego, nie dasz mi spokoju. Czemu... Czemu Ci tak bardzo na mnie zależy?! – Szarookiemu łzy leciały z oczu. Ledwo mówił, ale nie mógł pozwolić by Harry zbliżył się do niego.
– Draco, ja...– gryfon zamilkł na chwilę. Nie był pewny, czy chce wyjawiać swoje najgłębsze uczucia chłopakowi.– Kurwa...Ja Cię kocham.
Malfoy słysząc te słowa poczuł ciepło w sercu, a zaraz potem uczucie, jakby to serce rozrywało mu się na kawałki.
– Śmieszny jesteś Potter. – powiedział pogardliwie. – Lepiej już stąd idź!
Harry poczuł jakby ktoś przywalił mu mocno w twarz. Pod wpływem emocji, cisnął jeszcze jedno zaklęcie.
– SECTUMSEMPRA!– krzyknął, a czar ugodził ślizgona, który padł na ziemię. Wybraniec podbiegł do chłopaka i z przerażeniem zobaczył, że na jego ciele pojawiają się rany. Krew brudziła białą koszulę Dracona. Łzy spływały mu po policzkach.
– Draco, przepraszam.– powiedział spanikowany i usiłował zatamować krwawienie. – Ja, zaraz Ci pomogę.
Malfoy uśmiechnął się gorzko.
– Zasłużyłem na to. – mruknął, ciężko oddychając.
– Co ty gadasz...–  brunet pogładził włosy chłopaka.– Zaraz coś wymyślę. Naprawdę!
– Lepiej już idź Potter.
Ostre słowa utkwiły w głowie wybrańca. Nagle z zza rogu wyłonił się Snape i z przerażeniem zobaczył okropną scenę.
– Wynoś się stąd Potter!– wycedził profesor i uklęknął przy krwawiącym ciele Dracona.
Harry czym prędzej wybiegł z łazienki. Był roztrzęsiony i pewnie nie przestałby o tym myśleć gdyby nie nagłe wezwanie od Dumbledora.

Skazani na siebie (Drarry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz