Rozdział 7 "Wyścig"

63 5 2
                                    



Nicole

Dzisiejszy dzień nie zaczął się niczym specjalnym, cóż dzień jak co dzień. Wstałam o godzinie szóstej rano i zaczęłam się szykować do szkoły. Musiałam zjeść śniadanie, pomalować się, ubrać i tak dalej. Adeline była dziś wyjątkowo w dobrym humorze, ponieważ nie doczepiła się do mnie. Wielu by mogło uznać, że przesadzałam, ale nie. Nie mieszkali z Danes, nie wiedzieli jaka ona była. Chwilę po mnie na dół zszedł mój wiecznie zapracowany ojciec, z teczką w ręce. Szykował sobie kawę w termosie do pracy. Michael nie wyglądał za dobrze, na jego twarzy widziałam oznaki zmęczenia. Miał wory pod oczami i wszystkie zmarszczki mu wyszły. Nienawidziłam go w takim stanie.

- Dużo lekcji dziś? – spytał w końcu, wsypując cukier do ciemnej jak smoła kawy. Zawsze to samo, pytał tylko o szkołę. Nie interesowało go, to co robiłam po za nią. Jednak, sorry, ja nie miałam życia poza szkoła. Nie wiedział, że gdziekolwiek wychodziłam.

- Sporo, wrócę po szesnastej. – oznajmiłam, kończąc jeść z przymusu płatki. Moje relacje z jedzeniem pogarszały się z dnia na dzień. Zamiast być lepiej, robiło się tyko coraz gorzej.

- Chce cię widzieć prosto w domu, po szkolę. Szesnasta trzydzieści najpóźniej. Pamiętaj, że masz szlaban do odwołania. – na jego słowa pokiwałam głową, bo już nie chciało mi się dyskutować. Prawda była taka, że nic by mi to nie dało. Widziałam, kątem oka jak Adeline uśmiechała się sama do siebie z satysfakcją. Robiła Victorii śniadanie do szkoły. Moja siostra, miała zajęcia na ósmą rano, dlatego mogła spać sobie do siódmej. Niestety moje tempo mi na to nie pozwalało. Miałem też świadomość, że i tego dnia Aleksa po mnie nie przyjedzie. Nie odzywałyśmy się do siebie od niedzieli. Nie chciałam wyciągać pierwsza ręki. Nie zamierzałam prosić o wybaczenie, zależało mi na brunetce, ale wiedziałam, że jeśli ma odejść to i tak odejdzie. Przez jebane dwa dni udawałyśmy na korytarzu, że się nie znamy. Plotki o tym, że się pokłóciłyśmy poszły na cała szkołę, nie siedziałyśmy też razem w ławce. Ja zostałam w ostatniej, a Aleksa przeniosła się na drugi koniec sali. Wszystko przez moje brudne tajemnice.  Nie wiedziałam, jak długo miało to trwać, ale pogodziłam się z tym i tym, że musiałam jeździć autobusem, ponieważ nie miałam własnego samochodu.

Po zjedzeniu, umyłam naczynia, które Danes mi zostawiła i poszłam na górę. Miałam półtorej godziny do wyjścia na przystanek. Doszłam do wniosku, że najpierw przejrzę media i odpowiem na wiadomości. Pierwszym powiadomieniem, jakie dostałam było od Jake'a. Od razu w nie weszłam:

Głupek:

Miłego dnia młoda, mam nadzieję, że nie rozmyśliłaś się co do wyścigu?

Niestety, jak obiecałam, tak też zamierzałam zrobić. Dziś była środa, co oznaczało, że po jedenastej w nocy zaczynają się nielegalne wyścigi. Wyścigi, w których najpierw brał udział Aiden, a teraz Jake. Musiałam iść z White'm i znów wymknąć się oknem i przed drugą wrócić do domu. Miałam świadomość, że ryzyko przyłapania podczas szlabanu było duże, ale co miałam zrobić? Obiecałam mu.

Nicole:

Nigdy. Mówiłam, że pójdę. Nie zostawię cię dziś z tym.

Głupek:

Wiem, Dziękuje. Będę po ciebie o wpół do jedenastej.

Miałam dziwne deja vu

Nicole:

Dobrze.

Pół roku temu:

A:

Life is brutal Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz