Rozdział 4 " Adeline Danes"

69 6 0
                                    

Nicole

- Dziękuje, za dzisiaj.
- To jeszcze nie koniec. –  Odpowiedział, zielonooki uważnie mi się przyglądając.
- Jak to? – spytałam, poprawiając się na jego kolanach. Było mi cholernie wygodnie.
- Po pierwsze zamknij oczy. – oznajmił, spojrzałam na niego pytająco ale nie protestowałam. Zamknęłam oczy, a następnie poczułam, coś zimnego na szyi . Chłopak mi coś zakładał. – Otwórz.
Gdy otworzyłam, zaczęłam jeździć dłonią po skórze, aż złapałam to co Jake mi założył – Co to? – spytałam, uśmiechnięta i zaciekawiona. Nie widziałam wisiorka. White uniósł kącik ust do góry i złapał mnie za rękę.
- Naszyjnik, z jaszczurką. – oznajmił. Jaszczurką?
- Uważasz mnie, za gada? – parsknęłam. Chłopak, nie mógł ukryć rozbawienia i uniósł kącik ust. - Nie młoda, jaszczurka oznacza, że to, co straciłeś, zostanie zastąpione czymś znacznie lepszym. – odpowiedział. Nie wiedziałam co miał na myśli, ale było mi miło. Dostałam coś od niego i szczerze mówiąc nie spodziewałam się.
- Co masz na myśli? – spytałam, zaintrygowana.
- Dowiesz się w swoim czasie. – pstryknął mnie w nos. W tamtym momencie jeszcze nie wiedziałam.
- Musimy się zbierać. – oznajmiłam, musiałam wrócić do domu na dwudziestą. Szatyn kiwnął głową, a ja wstałam z jego kolan. Momentalnie zrobiło mi się zimno. Jego ciało mnie ogrzewało.
  Zaczęliśmy iść, wzdłuż drogi, która prowadziła do nieszczęsnej bramy, w którą przyjebałam. Uśmiechnęłam się sama do siebie na to wspomnienie. Choć jakiś czas temu nie było mi do śmiechu.
- Nicole? – usłyszałam, za sobą. Odwróciłam się i spojrzałam pytająco na Jake'a, który bawił się kawałkiem długiej trawy, podążając tuż za mną.  
- Przemyślisz wyście w środę? – Wiedziałam do czego dążył. Wyścig.
- Zobaczymy. – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie, idąc dalej. Nie chciałam mu niczego obiecać. Przecież nie wiedziałam, jak będzie. Z jednej strony nie chciałam iść, a z drugiej po dzisiejszym dniu miałam mętlik w głowie. Prezent, inicjatywa dotyku, mój niespodziewany atak paniki i Jake… Sama nie wiedziałam co zrobić. Gdy byłam z White’m, wszystko było prostsze, nie tak jak z Aidenem. Tyle, że to Devilowi oddałam kawałek swojej duszy i serca. Nie Jake'owi.

***

- Jesteśmy. – Wyrwał mnie z zamyślenia, głos szatyna. Byliśmy, kilka metrów od mojego domu. Nie wiedziałam kiedy tak szybko nam minęło. Przez całą drogę myślałam o ostatnich godzinach.
- Czy teraz mogę odzyskać naszyjnik? – spytałam, uśmiechając się. White pokiwał głową, a następnie wyciągnął z kieszeni spodni moją czarną róże, która dostałam od Aleksy. Kretyn, miał ją przez cały czas przy sobie.  – Dupek.
- Za to mnie lubisz młoda. – miał rację. Lubiłam go. – Do zobaczenia Sorevi.
- Cześć White. – i odeszłam.
Jednak powrót do domu nie okazał się dobrym pomysłem.

Adeline Danes miała to do siebie, że uwielbiała niszczyć mi życie, tak też było i tym razem.

Równo o dwudziestej byłam w domu, był to ciekawy dzień ale jedynie o czym marzyłam po przekroczeniu progu mieszkania, był sen. Niestety nie było mi to dane.

- Witam panienkę. – przywitała mnie surowo Adeline, zapalając jednocześnie światło w kuchni, które mnie oślepiło. Poczułam stres. – Możesz, mi kurwa wyjaśnić, dlaczego nie było cię jebane dwie godziny w szkole? – Wiedziała, a ja wiedziałam, że miałam przejebane w każdym tego słowa znaczeniu. Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć, nie mogłam wyjawić prawdy. Musiałam kłamać, czyli robić to, co umiałam najlepiej. – Głucha jesteś?! Odpowiadaj jak do ciebie mówię! – krzyknęła kobieta podchodząc bliżej mnie, a ja słyszałam krew szumiącą w uszach.

Life is brutal Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz