Rozdział 10

26 4 1
                                    


Dwójka towarzyszy szybko zeskoczyła z kłada i popędziła w stronę głównych atrakcji parku, gdzie byli uwięzieni ludzie. W tle słychać było hałas tłumów ludzi, którzy w panice próbowali  uciekać. To dlatego, bo z nieba atakowały drapieżniki. Dinozaury dostały się do części, gdzie znajdowali się zwiedzający. Paniczne krzyki tylko zachęcały stworzenia do ataku. Główne centrum parku wyglądało jak istne pole bitwy. Owen i Claire, próbując unikać konfrontacji, byli zmuszeni biec przez zrujnowane ścieżki parku, obok połamanych barier i zniszczonych atrakcji. Ich twarze były brudne i spocone od wysiłku, a ich ruchy pełne determinacji, by przetrwać. Mieli tylko jeden cel, znaleźć siostrzeńców rudej. W pewnym momencie oboje stanęli w miejscu, kobieta weszła na ławkę i zaczęła nawoływać dzieci. Trudno było cokolwiek zobaczyć przez tą chmarę ludzi. Owen stał kawałek za Claire i strzelał do drapieżników na niebie. Nie chciał aby zaatakowały jego towarzyszkę.

 Mimo całej tej kryzysowej sytuacji cały czas myślał o Alice. Bardzo się o nią martwił. Bardzo mu się to nie podobało, że musiał ją tam wtedy zostawić, ale szczerze mówiąc nie było innego wyjścia. Grady wiedział, że Alice sobie poradzi. Czuł, że się jeszcze spotkają. Mężczyzna tak się skupił na swoich myślach, że nie usłyszał za sobą głośnych krzyków nadlatujących pterodaktyli. Jeden z nich szczególnie upodobał sobie trenera raptorów. Zanurkował z wysokości, rozwijając swoje skrzydła do pełnej szerokości, która sięgała niemal 6 metrów. Jego cienkie, długie pazury chwyciły Owena w ułamku sekundy, zaciskając się na jego ramionach i tułowiu. Pazury były ostre, jakby wyciosane z twardego kamienia, i łatwo przeniknęły przez ubranie, wbijając się głęboko w ciało ofiary, zadając mu ból. Grady tracąc równowagę upadł na ziemię. Na jego twarzy pojawił się grymas bólu i koncentracji, gdy walczył, by uwolnić się z uchwytu dinozaura. Czuł, jak pazury coraz mocniej wbijały się w jego ciało. Owenowi udało się przewrócić na plecy. Chwycił w ręce szamoczące się zwierzę i próbował odciągnąć je od siebie. Drapieżnik wyciągnął w jego stronę pysk i zaczął kłapać zębami, chcąc jeszcze bardziej zranić mężczyznę. Niespodziewanie stojąca nieopodal tajemnicza postać oddała kilka precyzyjnych strzałów. Echo wystrzałów rozbrzmiało po okolicy, a dinozaur wydał z siebie przeraźliwy skrzek bólu, rozluźniając chwyt na Owenie. Trener raptorów, z trudem oddychał, przekręcił głowę, na postać w oddali, którą widział przez oślepiające, ostre promienie słońca. Początkowo nie mógł jej rozpoznać. Zmrużył oczy, starając się zobaczyć wyraźniej, ale światło było intensywne, rozmazując sylwetkę osoby, która się zbliżała. W jego głowie pojawiała się dezorientacja i nadzieja, gdy widział, że ktoś biegnie w jego kierunku, trzymając broń w ręku. Promienie słońca w końcu odsłaniają twarz postaci. Grady od razu ją rozpoznał. Jego Alice. Alice którą zostawił wcześniej samą. Jego oczy otworzyły się szeroko ze zdumienia i ulgi, kiedy zdał sobie sprawę, że to właśnie ona go uratowała. 


Widząc rannego Owena prawie się popłakałam. Rzuciłam broń na ziemię i klęknęłam obok przyjaciela.

 - Alice? — spytał Owen, wciąż nie do końca wierząc w to, co widzi. 

Jego głos był pełen niedowierzania i ulgi. Wzruszenie malowało się na jego twarzy, gdy patrzy na mnie, z trudem pojmując, że naprawdę tu jestem, cała i zdrowa. Uśmiechnęłam się lekko, choć moje oczy były pełne troski. 

- Chyba nie sądziłeś, że zostawię cię samego, prawda? — powiedziałam żartobliwie, jednak w moim głosie słychać było nutę powagi.

 Podniosłam się powoli, starając się zachować spokój, chociaż serce wciąż biło mi w piersi jak szalone. Wyciągnęłam rękę w jego kierunku, patrząc mu prosto w oczy.

 - Chodź, musimy iść -powiedziałam cicho, ale z determinacją. 

Moja dłoń czekała, a w moich oczach była nadzieja, że Owen znajdzie w sobie siłę, by się podnieść. Kiedy Grady chwycił moją rękę, poczułam ciepło jego dotyku. Jego dłoń lekko drżała, ale była silna. Pomogłam mu się podnieść, a gdy wstał, nagle poczułam, jak jego uchwyt stał się mocniejszy. Zanim zdążyłam zareagować, trener raptorów przyciągnął mnie do siebie. Niemal straciłam równowagę, ale natychmiast wtuliłam się w jego ramiona. Czułam, jak jego ciało było napięte, jakby bał się, że mnie straci. Byłam zaskoczona, ale nie opierałam się. Jego ramiona zacisnęły się wokół mnie, a ja poczułam jego ciepły oddech na swojej twarzy. I wtedy nasze usta się spotkały.

Postaraj się przeżyć / Owen GradyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz