Dziękuję

121 4 13
                                    

- Gdzie ja jestem?... - szepnąłem, rozglądając się po ciemnym, wilgotnym pomieszczeniu. Ściany były pokryte pleśnią, a powietrze przesycone zapachem stęchlizny.
- Witaj - powiedział znany mi głos, który odbił się echem od kamiennych ścian.
- Dziadek! Znaczy... - zawiesiłem się zakłopotany, czując, jak zimny pot spływa mi po plecach.

Pms podszedł do mnie i złapał mnie za ręce. Stałem zakłopotany, czując chłód bijący od kamiennej podłogi.

- Teraz będziesz przechodził najgorszy czas na świecie... Ale pamiętaj, będę przyjmował ból z tobą. Nieważne, gdzie będę. Zawsze będę cię wspierał, obiecuję - odrzekł Pms, a jego głos brzmiał pewnie i ciepło, mimo otaczającej nas ciemności.
- Ale... To może być coś gorszego od straty rodziny? - szepnąłem, patrząc na migoczące światło świecy w rogu pomieszczenia.
- Jeszcze jej nie straciłeś - uśmiechnął się, a jego twarz rozjaśniła się w blasku płomienia.
- I tak nie warto mnie ratować... Jestem zbyt zniszczony... - szepnąłem, czując, jak łzy napływają mi do oczu.

Dziadek ciężko westchnął, a jego oddech uniósł drobinki kurzu w powietrzu.

- Na nic nigdy nie jest za późno - odpowiedział, patrząc mi prosto w oczy.

Spojrzałem na niego i lekko kiwnąłem głową, czując, jak jego słowa dodają mi otuchy.

- Obiecuję ci, że przejdziemy przez to razem - powiedział, a jego głos brzmiał jak obietnica.

Nagle się obudziłem. Głośno dyszałem i rozglądałem się po pomieszczeniu. Byłem w tym samym miejscu, gdzie zmarła moja matka... Ściany były pokryte starymi, wyblakłymi tapetami, a powietrze było ciężkie od wspomnień.

- Obudziłeś się wreszcie - powiedział Alvemaz, stojąc w drzwiach. Jego cień padał na podłogę, tworząc złowrogą sylwetkę.

Chciałem go zabić albo chociaż pobić, ale coś mnie powstrzymywało. Było to sumienie. Nie byłbym w stanie zrobić mu krzywdy. Nikomu nie jestem w stanie zrobić krzywdy. Znaczy, co ja pitolę. Na każdej misji ktoś umiera lub doznaje jakichś skutków.

Tylko patrzyłem, jak ten się do mnie zbliża. Jego kroki odbijały się echem od ścian.

- Chciałem cię tylko uświadomić, że twoi przyjaciele nie żyją - powiedział Alvemaz, a jego głos był zimny jak lód.
- Zamknij się w końcu i rób, co chcesz, i tak nie przekonasz mnie, że umarli - odpowiedziałem i powoli wstałem, czując, jak moje nogi drżą.
- Skąd taka pewność? - spytał, unosząc brew.
- Bo to wiem - zaśmiałem się, choć w moim śmiechu było więcej desperacji niż radości.
- Śmiejesz się ze swojej głupoty? - spytał, zbliżając się jeszcze bardziej.
- Nie, z twojego debilizmu - zaśmiałem się i uśmiechnąłem sarkastycznie.

- Niedługo twój uśmieszek zniknie - powiedział ten idiota i wezwał straż, aby zabrali mnie do celi. Dało mi się przynajmniej go zdemontować. Że po śmierci matki jakoś żyję. Cud, wiem. Cały czas czuję wsparcie od dziadka. Kiedy strażnicy otworzyli mi celę i przykuli do kajdan z kolcami, powiedziałem:
- Miłego dnia lub nocy.
- Ym, dziękuję - odpowiedział strażnik, patrząc na mnie z mieszanką zdziwienia i współczucia.

Perspektywa Cola

Idziemy trzeci dzień, a ja mam coraz większe uczucia co do Carmen. Jest przepiękna, a jej czarne włosy dodają jej takiej urody. Kiedy nikt nic ode mnie nie chce, wyobrażam sobie różne historie z nami w roli głównej. Wiem, że to dziwne, ale nie potrafię o niej nie myśleć. Oboje mieliśmy trudne dzieciństwo. Znaczy, ona miała gorsze, ale mniejsza o to. Jak wcześniej mówiłem, idziemy już trzeci dzień i coś mi się wydaje, że Charlie coś czuje do Mai. Może tylko mi się tak wydaje.

- Ej, Charlie gdzieś znikł! - krzyknęła Maja.
- Jak to znikł?! - wrzasnął Kai.
- Spokojnie, nie mógł przecież się rozpłynąć w powietrzu! - powiedział Zane.
- No właśnie się rozpłynął! - krzyknęła Maja.

W jednej sekundzie zrobiło się wielkie zamieszanie. Każdy szukał chłopaka. Tylko on mógł zaprowadzić nas na górę, gdzie rośnie Middlemist's Red. W pewnej chwili usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk Nyi.

- POMOCY! - wydarła się.
- Już biegniemy! - wydarl się Jay z Kai'em.

Każdy ruszył w stronę Nyi. Biegliśmy jak najszybciej tylko mogliśmy. Naprzeciw niej stał ogromny niedźwiedź. Od razu byliśmy gotowi do ataku.

- Spokojnie - powiedział i zmienił się w formę człowieka. To był Charlie.
- NO WEŹ, NIE STRASZ NAS TAK! - krzyknęła Maja ze Skylor.
- Przepraszam was, ale musiałem pójść, bo zauważyłem swoją formę - uśmiechnął się. Nagle Maja go przytuliła, a po chwili odeszła.
- Musimy iść, jeszcze długa droga przed nami - powiedziała.

[…] Miałem rację co do związku Charliego i Mai. Cały czas ze sobą rozmawiają. Dosłownie non stop. Maja chyba czuje się już komfortowo. Czy mnie to cieszy? Oczywiście, że tak. I to jak. Mam nadzieję, że Charlie tego nie schrzani. Za dużo przeszła, jeśli chodzi o zaufanie.

[…] Cały czas się ze sobą śmieją. Za ich plecami zrobiliśmy spotkanie i o tym pogadaliśmy. Dziewczyny mają porozmawiać z Mają o Charlim, a my z nim o niej.

Słuchajcie jest 00:50 a ja spać nie mogę więc macie rozdział xD

|| Tajemnice Ciemności || Maja  Garmadon || Tom 2 || Zaraza || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz