Rozdział 8

39 9 51
                                    

Ty dewiniaid
Reese

Chociaż od mojego ślubu z Aengusem minęło już kilka dni, wciąż nawiedzają mnie mokre sny o naszym pocałunku.

Rozum podpowiada mi, że powinnam na niego uważać,  a pizda mknie do niego.

Sama przed sobą nie potrafię wytłumaczyć  tego, że  pomimo tego co zrobił mi Lorenzo, nie boję się dotyku swojego męża.  Co ja pierdole? Ja go wręcz kurwa pragnę.  Nie chcę wyjść na napaloną małolate.

Mimo wszystko udaję mi się na razie zatuszować moją fascynacje Aengusem.  Serce jest zbyt głupie, abym kierowała się jego radami.

Nadeszła noc. Mrok spowija każdy zakamarek zamku. Jedynym źródłem światła zostają płomienie pochodni umiejscowione na ścianach,  oraz blask księżyca, który przedziera się przez okiennice.

Zamyślona przechadzam się korytarzami mojego nowego domu.  Powoli oswajam się z myślami o tym, że  od teraz ty dewiniaid staje się moim miejscem zamieszkania.

Momentami odnoszę wrażenie,  że mury zamku mnie obserwują. Jednocześnie przerażają mnie i fascynują.

Zimny podmuch wiatru muska moją twarz w momencie,  w którym przekroczyłam nieznane mi dotąd skrzydło zamku.

Przystaję na chwilę.  Uważnie rozglądam się po okolicy.  Niestety zbyt wiele nie jestem w stanie dostrzec, prócz  przyciągającej mnie ciemności.

Nieumyślnie stawiam pierwszy krok w kierunku mroku.

Gwałtowne szarpnięcie wyprowadza mnie z równowagi.  Ktoś właśnie przyciągnął mnie do siebie. Twarda klatka piersiowa i w dodatku naga, sugeruje, że jest to mężczyzna.  Napięcie mego ciała podpowiada mi, że to nie może być Aengus.

Odsuwam się od intruza o dwa kroki i powoli odwracam się w jego stronę.

Przede mną stoi wysoki umięśniony mężczyzna.  Dosłownie przypomina mi seksownego wikinga z nordyckich seriali. Delikatne zmarszczki na jego twarzy nadają mu powagi. Jego brązowe oczy, wręcz mnie osądzają.  Przez siwą brodę nie jestem wstanie odgadnąć jego nastroju.  Ukrywa za nią mimikę swej twarzy.  Długie srebne włosy z gracją opadają na jego ramiona. Z całą pewnością jest przystojny.  O zgrozo ubrany jest tylko w skórzane ciemne spodnie.

- Kim jesteś?- w końcu udaję mi się w końcu wydobyć jakikolwiek dźwięk.

- W swoim czasie się dowiesz- odpowiada mi.

Toś się kurwa dużo dowiedziała- prycham w myślach

- Na wiedzę trzeba sobie zasłużyć Reese- upomina mnie nieznajomy.

Zastygam w bezruchu. Czy on właśnie odczytał moje myśli? Panika w moim umyśle uruchamia mój wewnętrzny płomień.  Czuję jak małe płomienie ognia, lawirują pomiędzy mymi palcami.

- Nikt nie przypuszczał, że otrzymasz dar ognia Reese. Twoja matka była znakomitą wiedźmą wody- gdy wspomina moją matkę w jego głosie odnajduję nutę smutku.

- Znałeś moją matkę?- dopiero gdy słowa wydostają się z moich ust, zauważam jak bardzo głupie pytanie zadałam.

- Ten kto w ty dewiniaid nie znał królowej Gildy byłby strasznym ignorantem- prycha.

Nieznajomy karcąco na mnie spogląda.  Czuję się przez niego oceniana.

- Wstyd, że córka przes całe swoje życie nie widziała własnej matki na oczy- mówię obojętnym tonem.

Mężczyzna nerwowo stawia krok w moją stronę.  Widzę jak bardzo ma napięte mięśnie. Czyżbym wyprowadziła z równowagi naszego daddy issues?

- Connel zostaw moją żonę w spokoju!!!- gniewny głos Aengusa rozprzestrzeniania się po pomieszczeniu.

Zrodzona z ogniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz