Rozdział 11

28 3 27
                                    


ty dewiniaid

Reese

Teraźniejszość

Poznanie okrutnej prawdy odnośnie tego do czego przyczyniła się Giorgia, moja przyrodnia siostra wręcz usypia me człowiecze odruchy. Gniew i nienawiść jakie we mnie drzemią chcą jak najszybciej dać upust swojej sile. Gorzkie łzy, które w tej chwili w powolnym tempie płyną mi po policzkach symbolizują przypieczętowanie niemego paktu z chociażby siłą wyższą. że po prostu zemszczę się za śmierć ojca. Giorgia przestała dla mnie istnieć. Wszystko mogłabym jej wybaczyć. Mentalnie nawet przygotowywałam się na to, by po prostu odpuścić jej gwałt na mnie, do którego namówiła Lorenzo. Niestety w tej siostrzanej bajce nie ma szczęśliwego zakończenia.

Spoglądam na ledwo żywe ciało męża mojej siostry, czuję odrazę. Mam wrażenie jakbym brudziła swe ręce w śmieciach. Psotny głos gdzieś z tyłu głowy od przekroczenia progu tej komnaty podpowiada mi tylko jedno. Lorenzo powinien cierpieć, ma zostać ukarany za to co zrobił. Ja chcę po prostu rzezi, chociaż nie jest tp do mnie podobne.

Nigdy nie utożsamiałam się z przemocą, a teraz agresja wylewa się ze mnie hektolitrami.

Płomień antypatii rozgrzewa mnie od środka, nieokiełznana siła próbuję przejąć nade mną kontrolę, zdezorientowana strzepuję dziwnym trafem ogniste płomyczki z dłoni, które wpadają wprost do oczu Lorenzzo w momencie, kiedy odzyskuję przytomność.

Przepełniony bólem krzyk motywuję mnie do dalszego działania. Ta serenada rozpaczy nadaje rytmu moim kolejnym działaniom.

Rozglądam się po pomieszczeniu, z nadzieją w sercu liczę na to, że odnajdę aprobujące spojrzenie Aengusa. Mój mąż wkurwia mnie jak mało kto, ale coraz częściej zaczynam dostrzegać, że zwyczajnie w świecie go potrzebuję, a przynajmniej ta dotąd nieznana część mnie, wręcz popycha mnie w jego ramiona.

W końcu czuję na sobie jego spojrzenie oczu koloru stali. Przenikliwie raczę go spojrzeniem. Odnoszę wrażenie jakbym zaczęła spadać w dół, jego spojrzenie narkotyzuję mnie, otumania. Szary odcień tęczówek przywodzi na myśl ostrze noża.

Niczym zaklęta przesadnie powolnym krokiem sunę w kierunku stolika, gdzie znajdują się wszelkiego rodzaju bronie. Ze starannością i skupieniem oglądam je. Ale niekończące się krzyki zwyrola sprawiają, że trudno mi jest się skupić.

Dramatycznie wzdycham i od razu podchodzę do swego więźnia. Jego żałosna pozycja prawie mnie rozbawia. Jego ból dosłownie sprawia mi przyjemność, ale za wszelką cenę muszę go uciszyć.

Niespodziewanie Aengus kładzie obie dłonie na moich biodrach i jednym ruchem przyciąga mnie do siebie, w tej pozycji, wreszcie od śmierci ojca poczułam się tak jakby w końcu wpasowała się na właściwe miejsce. Na moment przymykam oczy i biorę głęboki wdech, w ten sposób pochłaniam stalowo korzenny zapach mężczyzny.

Czuję coś chłodnego i twardego w miejscu, gdzie położył na mnie swą prawą dłoń, po chwili Aengus kładzie mi w dłoń jeden z noży, robi to w dosyć nietypowy, ale muszę przyznać, że zmysłowy sposób. Gdy już mocno zaciskam swe drżące od jego bliskości palce na rękojeści tej białej broni, Aengus nakrywa moją pięść swoją dłonią, tym gestem dodaje mi sił i otuchy. Odwracam delikatnie głowę w jego kierunku, by ukradkiem spojrzeć mu w oczy i się uśmiecham. Jestem teraz gotowa na każdą ewentualność.

Bez naporu ze strony Aengusa podnoszę rękę z ostrzem do góry, nakierowuję ją w stronę klatki piersiowej Fornerro i wspólnie z swoim przymuszonym wybrankiem wbijam ostrze noża w okolice mostka i gwałtownie je wyjmuję, krople krwi brudzą mą twarz, a mój mąż robi coś niespodziewanego, wolną ręką kieruję swoje palce w kierunku rany Lorenzo i namacza je w jego krwi. Nim się obejrzałam mój mąż od tak po prostu, w czuły sposób, zaczyna pieścić moje piersi, smaruję mnie krwią mojego wroga.

Zjednoczeni wspólnie jednym ostrzem przyozdabiamy o nowe rany klatkę piersiową znienawidzonego przez nas mężczyzny. Obraz czerwonej posoki hipnotyzuje nasze zmysły. Dotyk maga i zapach krwi osoby, która skrzywdziła mnie w najbardziej okrutny sposób jest moim wyzwoleniem.

Aengus przybliża me ciało do swego torsu, nadal instrumentalnie prowadzi mą dłoń, robi to z niebywałą lekkością i czym o wiele silniejszym. Oddech Lorenzo z każdym kolejnym pchnięciem słabnieje, a ja mam nieodpartą potrzebę zrobienia czegoś bestialskiego. Biorę głęboki oddech, mój mąż nieco mocniej zagryza zęby na mojej szyji, tym sposobem sprawia, że krwawię, jest to przyjemny rodzaj bólu. Bólu, który zmaże raz na zawsze z mojego umysłu niepożądany dotyk obcego mężczyzny. Mój partner kolejny raz nabiera na palce krwistoczerwoną ciecz i maluję nią moją pierś, jest to nasz wspólny początek. Nasze szaleństwo staje się więzią. Instynktownie przykładam swe pośladki do przyrodzenia mężczyzny, delikatnymi okrężnymi ruchami zaznaczam swoją obecność, z każdym kolejnym ruchem staję się coraz bardziej mokra, ale nadal dla mnie to za mało.

Płomień rozpala mnie od środka, moje gałki oczne zmieniają się w żywy ogień, a na lewej dłoni widzę jak pojawiają się ogniste pazury. Ostatni raz przyglądam się Fornerro, jego marne ciało jest jawną kpiną dla męskości. Nadal pieści me ciało mężczyzna, nadaje mi w ten sposób sił i motywuję do czegoś co nadal dla mnie jest nie do końca zrozumiane. W chwili gdy mąż przyssiewa swe usta do mojego płatka usznego ja kierowana pierwotną żądzą pazurami wyrywam z klatki piersiowej skazanego jego serce, rozszarpuje przy tym jego żebra, a z płuc robię przypalony kotlet mielony. Ostrymi szponami kilkadziesiąt razy przepijam jego serce. Dopadła mnie czysta furia, drapię ten organ, tnę na drobne kawałki. Przyspieszone bicie serca nie może nadążyć za moimi uczuciami, które stymuluję Aengus.

Delikatnie przechyla moją głowę na bok i łączy w końcu nasze usta w pożądanym pocałku. Zapamiętale oddaję mu w tym pocałunku całą siebie. Dopełniamy sobą wszystkie nasze braki. Dzierżące w szponach resztki serca Lorenzo spalam. Mąż na moment przerywa nasz akt miłości i wskazuję mi, abym spojrzała w stronę kamiennego stołu gdzie leżał winny. Nie ma go tam, zamiast ciała znajduje się tam popiół.

Aengus odsuwa się od mnie z przestrachem. Brak jego dotyku na moim ciele sprawia, że moje ciało chłodnieje. Szklistymi oczami wpatruję się w swego męża, nie rozumiem skąd nagle taka oschłość w nim.

Chcę już się zapytać się o co mu chodzi. Dlaczego w tak łatwy sposób bawi się moimi uczuciami? Robię krok w jego stronę, a on się cofa.

I tak kolejny,

kolejny

i kolejny.

Kurwa zabolało.

Walcząc ze łzami odwracam się tyłem do męża. Odchodzę, stawiam spokojne, małe kroki. Dłoń spoczywa na gałce od drzwi i zamek ustępuję pod naporem ciężaru.

- Nie zabiłaś Lorenzo ponownie, ty unicestwiłaś jego duszę- zimny ton głosu Aengusa dociera do moich uszu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 22 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zrodzona z ogniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz