Rozdział 2

96 25 116
                                    

                           Aengus

                      ty dewiniaid

Nastały bowiem ciężkie czasy dla ty dewiniaid. Ciemność w chwili gdy Królowa Gilda oddała swoje ostatnie tchnienie zawładnęła całą krainą. Z rozpaczy deszcz zaczął lać się z przerażająco ciemnych chmur. Pioruny trzaskające z nieba podpalały magiczną krainę.  Wszystko pochłaniał kompletny chaos na znak żałoby.

Pogrzeb Królowej Gildy staję się rozpaczliwym wołaniem o pomoc. Magiczni stracili swą bezpieczną przystań.

Właśnie wpatruję się jak Connel, Dillion, Duncan, oraz Kimball magicznym płomieniem podpalają ciało zasłużonej władzczyni. Ogień, który ją pochłaniał symbolizuję odrodzenie.  Jesteśmy głęboko przekonani o tym,  że królowa pozostanie z nami pod postacią tego żywiołu.

Uroczystość ta trwała cztery godziny. Ku czci czterem żywiołom, oraz porą roku. Podczas tego obrządku w krainie zapanowała kompletna cisza. Na znak szacunku dla zasłużonej kobiety.

Gdy płomienie wchłonęły ciało królowej zza zachmurzonego nieba wyłonia się słońce, promienie zaczynają swym blaskiem roświetlać ty Dewiniaid. Wszystko wygląda tak jakby właśnie w tym momencie miał nastać początek nowej ery. Nowej przyszłości dla magicznych.

Jako kandydat do przejęcia tronu po niespodziewanej śmierci Gildy, zostałem wezwany, aby po jej pogrzebie stanąć przed radą magiczną. 

Mimo tego,  że od tej chwili staję się pretendentem do sprawowania władzy, wciąż czuję obecność Gildy w murach zamku. Jej poczynania i poświęcenie stały się fundamentem tego miejsca.

Każda żyjąca istota w tym wymiarze nie pozwoli na to, aby zginęła pamięć o Królowej,  która stworzyła ten azyl dla każdego czarodzieja wygnanego z ziemi.

Królowa Gilda w chwili śmierci łącznie liczyła trzysta trzydzieści dwa lata.  Dlaczego łącznie? Ponieważ przeżyła kilka swoich "śmierci". Jednakże zawsze się odradzała, stając się jeszcze bardziej silniejszą.  Była na tyle potężną czarownicą, że sama bez większego wysiłku mogła przekształcać rzeczywistość, oraz materię.  Tworząc na ziemi niewidoczny dla ludzi świat dla czarodziei.

Skoro potrafiła się reinkarnować, pozostawiając wciąż potężną młodą kobietą, dlaczego tym razem na zawsze jej dusza od nas odeszła? Tego musiałem się dowiedzieć.

Po pochowaniu Gildy postanowiam czym prędzej udać się do sali narad. Pomieszczenie to znajdowało się w podziemiach.  Generalnie jest nim jaskinia, w której umiejscowione jest jezioro o idealnym kształcie okręgu.  Napełnione  zostało wodą, która przywierała barwy żywiołów: szmaragdowej- ziemi; lazurowej-wody; srebrzystej- powietrza; rubinowej- ognia.  Wokół tego zbiornika wodnego umiejscowione zostały pięć miejsc, w których zasiadała rada starszych.  Największe z nich znajdujące się w centralnym miejscu zostało przeznaczone dla władcy.

Gdy przybywam na miejsce radni magiczni zajmują już swoje pozycję. Każdy z nich jest nieskazitelnym wojownikiem.

- Rozumiem,  że wezwaliście mnie w sprawie mojej koronacji- rzucam w ich stronę hardo.

Z doświadczenia wiem, że przed nimi nie można okazać strachu.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że zgodnie z przyrzeczeniem jakie nastąpiło siedemnaście lat temu jesteś jedynie dodatkiem do korony?- odpowiada mi Connel, który zaraz po władcy na czas jego nieobecności mógł sprawować władzę w naszym świecie. Jednakże nie mógł nadawać nowych dekretów.

- W czym widzicie problem? Nawet w tej chwili możecie przeprowadzić ceremonie zaślubin- wpatruję się każdemu z nich nieustępliwym wzrokiem.

- Odkąd sięgać pamięcią pajasz nienawiścią do ludzi. Chociaż nasze skorupy są łudząco podobne do ich śmiertelnych ciał, wciąż patrzysz na nich pogardliwym wzrokiem.  Gardzisz nimi.  Uważasz, że odebrali nam czarodziejom dom- stwierdza oczywisty fakt Dillion.

Zrodzona z ogniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz