Rozdzial 2

158 7 8
                                    


Poranek nadszedł szybciej, niż się spodziewałam. Blask słońca nieśmiało wdzierał się przez zasłony, lecz dla mnie było to zaledwie kolejne blade światło w moim życiu. Wstałam z łóżka, czując, jak ciężar kolejnego dnia osiada na moich ramionach. Rzeczywistość była jak gęsta mgła, przez którą musiałam się przeciskać. Wszystko toczyło się jakby w zwolnionym tempie – każdy ruch, każdy krok wydawał się być ogromnym wysiłkiem.

Otworzyłam szafę, wybierając najzwyklejsze ubrania – szare dresy i czarną bluzę. Nie było sensu starać się wyglądać inaczej, skoro w środku czułam się tak nijako. Ubrałam się, związałam włosy w niedbały kok i spojrzałam w lustro. Zbyt długo nie mogłam na siebie patrzeć, jakbym bała się tego, co zobaczę – pustych oczu, zmęczonej twarzy, która kiedyś miała w sobie więcej życia.

Wyszłam z pokoju, stąpając cicho po korytarzu. W kuchni siedział Tony, przeglądając jakieś dokumenty, podczas gdy Will przygotowywał śniadanie. Normalny widok, do którego już przywykłam. Organizacja, ich spotkania, tajemnice, rozmowy prowadzone półszeptem – wszystko to było codziennością w naszym domu. Niby wszyscy żyliśmy pod jednym dachem, ale czułam, jakbyśmy byli na różnych planetach. Każdy był zajęty swoim własnym życiem, swoimi problemami.

– Cześć, Hailie – powiedział Will, nawet nie patrząc w moją stronę, zbyt zajęty krojeniem pomidorów – Chcesz coś do jedzenia?

– Nie, dzięki – odpowiedziałam szybko – Nie jestem głodna.

Tony oderwał wzrok od papierów i spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu.

– Musisz jeść, Hailie. Inaczej nie dasz rady.

Westchnęłam cicho, czując, jak irytacja zaczyna we mnie narastać. Nie potrzebowałam ich troski, przynajmniej nie w taki sposób. Odsunęłam się, wychodząc na balkon. Potrzebowałam chwili spokoju, chwili samotności, żeby choć na chwilę uciec od tego wszystkiego.

Na zewnątrz powietrze było chłodne, ale to mnie uspokajało. Usiadłam na jednym z krzeseł i spojrzałam w dal. Miasto tętniło życiem, ale ja czułam, jakbym była tylko obserwatorem, jakbym stała z boku i patrzyła, jak wszystko toczy się bez mojego udziału.

Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni i zobaczyłam wiadomość od Adriana. Serce zabiło mi szybciej. Ostatnio pisaliśmy do siebie rzadziej, głównie przez zasady organizacji, które ciążyły nad nami jak chmura burzowa.

*"Cześć. Jak się trzymasz?"*

Odczytałam wiadomość kilka razy, zanim w końcu odpowiedziałam:

*"Jakoś leci. A ty?"*

Nie minęło nawet kilka minut, a na ekranie pojawiła się kolejna wiadomość.

*"Tęsknię za tobą, Hailie. Ciężko mi to ukrywać. Nie wiem, jak długo jeszcze dam radę."*

Zacisnęłam usta, czując, jak w sercu rodzi się ból. To było niesprawiedliwe. Cała ta sytuacja była jak pułapka, z której nie mogłam się wydostać. Adrian był dla mnie kimś ważnym, ale zasady były jasne – nie mogliśmy być razem. Wiedziałam, że to niebezpieczne, ale jak miałam zapomnieć o kimś, kto sprawiał, że czułam się znów żywa?

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, do salonu wszedł Vince. Jego obecność była jak zawsze dominująca, z tym swoim chłodnym spojrzeniem i postawą, która mówiła, że zawsze kontroluje sytuację. Spojrzał na mnie z odrobiną troski, ale wiedziałam, że nie powie ani słowa. Nasze relacje były skomplikowane, a po ostatniej sytuacji z nożem, czułam, że między nami jest jeszcze większy dystans.

– Hailie – odezwał się w końcu – Musimy porozmawiać.

Westchnęłam, odstawiając telefon na bok.

– O czym?

– O Adrianie – powiedział spokojnie, siadając naprzeciwko mnie – Wiem, co się dzieje między wami. I wiesz, że to nie może tak wyglądać.

Poczułam, jak w środku narasta we mnie bunt, ale próbowałam zachować spokój.

– Vince, nie możesz kontrolować każdego aspektu mojego życia – powiedziałam cicho, ale stanowczo – Wiem, że to nie jest proste, ale nie mogę tak po prostu przestać czuć.

Spojrzał na mnie uważnie, a potem westchnął ciężko, jakby sam nie wiedział, co z tym wszystkim zrobić.

– Hailie, to nie jest tylko kwestia uczuć. To jest niebezpieczne. Dla niego, dla ciebie... dla nas wszystkich.

Cisza zawisła między nami. Miał rację. Wiedziałam o tym. Ale w tym momencie, w tej jednej chwili, nie chciałam myśleć o zasadach ani o niebezpieczeństwach. Chciałam tylko choć przez chwilę poczuć, że mogę być szczęśliwa.

– Nie będę cię naciskał – dodał Vince po chwili – Ale proszę, zastanów się nad tym. Nie chcę cię stracić. Ani ciebie, ani Adriana.

Spojrzałam na niego, próbując odczytać jego emocje. Vince zawsze był twardy, ale teraz widziałam w jego oczach coś więcej. Troskę, lęk. Wiedziałam, że chce dla mnie dobrze, nawet jeśli nie zawsze się z nim zgadzałam.

– Dobrze – powiedziałam w końcu – Przemyślę to.

Vince skinął głową i wstał, zostawiając mnie na balkonie samą z moimi myślami. Znowu czułam się jak w potrzasku, ale wiedziałam, że muszę znaleźć sposób, by poradzić sobie z tym wszystkim.

Po rozmowie z Vincentem napisałam do Adriana z bólem w sercu "Musimy się spotkać to ważne" schowałam telefon do kieszeni z myślą, że nie zabrzmiało dla niego zbyt formalnie formalnie i poszłam do mojego pokoju. Nagle telefon zawibrował, ze znudzeniem podniosłam go bo myślałam ze to znowu mój brat Dylan okazało się że to mój Adrian uśmiechnęłam się szybko po czym przeczytałam wiadomość "Dobrze, coś się stało ? Może lepiej będzie jak zadzwonisz zeby Vincent nie zobaczył co piszemy " ja odrazu odpisałam ze to dobry pomysł no i zadzwoniłam
- Hej. - powiedziałam ze smutkiem
- Cześć, co sie stało ? - zapytal ze zmartwieniem
- Chodzi o to, że koniecznie musze sie z toba spotkać. - odpowiedziałam
- No dobra to kiedy ? Jutro ci pasuje ? - zapytał Adrian
- Tak. W sumie kak mialo być inaczej przecież bracia trzymaja mnie w domu i rzadko moge wyjść więc no. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem
- Jak coś to przyjedź do mnie pod dom - dodał
- No dobra. Paa
- no to pa - powiedział z czułością
Nazajutrz powiedziałam dla braci że jade na noc do mony i oczywiście zostawiłam telefon w domu zeby mój najstarszy brat nie wiedział gdzie jestem, bo mam w telefonie nadajnik za to wzielam telefon, o ktorym nikt nie wiedział i pojechałam nie obyło sie bez kłótni na pożegnanie kto ze mna jedzie skończyło się tak, że na szczęście pojechalam sama. Gdy wsiadłam do samochodu zadzwonilam do Mony 
- Halo ? - powiedziala widocznie zdziwiona Mona
- To ja Hailie dzwonie z innego telefonu. Jak cos gdyby ktoś pytał to nocuue u ciebie. - powiedziałam do przyjaciółki
- Dobrze a moge wiedzieć czemu ? - zapytała
- Oczywiście. Już ci wszystko tłumacze

~~~~~~~~~~~CIĄG DALSZY NASTĄPI~~~~~~~~~~~

Dzisiaj troche dłuższy rozdział, bo wczoraj byl nieco krótszy

Życie Hailie MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz