-20-

179 11 0
                                    

Nim zorientował się, co robi, wyskoczył ze swojego miejsca pod biurkiem. Blade odwrócił się i ściągnął brwi. 

- Co ty u licha... - zaczął, ale George uskoczył w bok, ledwo go omijając i pobiegł w stronę klatki schodowej - FRED! STÓJ!!! - wycedził mężczyzna 

George szarpnął klamkę drzwi prowadzących na klatkę schodową. Wypadł na nią. Musiał zbiec kilka pięter w dół. Drżały mu nogi. W ręku trzymał wyłączony telefon. Jego oddech był gorący, urwany. Zbiegł na sam dół i rzucił się w stronę wyjścia. 

O chuj!!! Zapomniał o bramkach! 

Jego przepustka została na biurku. 

Cholera cholera cholera... choleracholeracholeracholera...!!!

Dopadł do bramki. Zawahał się. Ochroniarz za biurkiem rozmawiał z kimś przez telefon. Wyprostował się i krzyknął do drugiego strażnika:

- Zatrzymaj go!

George próbował przeskoczyć przez bramkę, ale nogi mu się zaplątały. 

Choleracholeracholeracholeracholera... 

Drugi strażnik złapał go za ramię i pomógł mu przejść na drugą stronę. Trzymał go mocno. 

- O co chodzi, Phil? - zapytał 

Drzwi windy otworzyły się i stanął w nich Blaze. 

- Pięknie! - wymruczał, podchodząc do strażnika - Gratuluję Panowie! Zatrzymaliście złodzieja! 

- Nie, ja wcale nie...! - George spąsowiał 

- Powiem o tym Ojcu - rzekł Blaze - Będzie zadowolony. 

Obydwaj strażnicy wyprostowali się dumnie. Wyglądali na dumnych z siebie. 

- Wezmę go - rzekł Blaze i złapał George'a za ramię. Jego uchwyt był stalowy. 

George jęknął. 

- Ahhh... 

- Idziemy, Fred - wymruczał Blaze.

Wyszli przed budynek. George cały drżał. 

- Co ty odwalasz? - wycedził mężczyzna 

- Prze...przestraszyłem się - wyjąkał George 

Blaze pchnął go na drzwi samochodu. 

- Nasza umowa obowiązuje tylko. gdy mi się dobrowolnie podporządkowujesz! - wycedził i wbił w niego zimny wzrok - Wsiadaj do wozu! - wycedził 

George drżał. 

- Sir, ja... nie chcę - rzekł żałośnie - Nie chcę do Pana jechać. - Twarz Blaze'a stężała - Jak Pan chce...idźmy na komisariat. Ja nic nie ukradłem! - rzekł George - Możemy... zadzwonić na policję teraz. - uniósł dłoń z telefonem. 

Blaze wyjął go z jego ręki, rzucił na ziemię i zdeptał butem. 

George zastygł. Nie!!! Jak teraz skontaktuje się z Cervetem?! 

- Co Pan zrobił! - wykrztusił i próbował się pochylić, aby wziąć to, co zostało z jego telefonu. 

Blaze rozejrzał się i odchylił klapę czarnej kurtki, pokazując broń. 

- Wsiądziesz teraz do wozu. - wycedził  

George zastygł. 

- Nie chcesz zaginąć, Fred. A to się może zdarzyć. Wsiądź do samochodu - wycedził

George uniósł na niego drżące spojrzenie. 

- Będą się martwić jak nie zadzwonię. Powiedziałem, że jadę do Pana. Podałem adres i... 

Oczy mężczyzny napełniły się wściekłością. Zbliżył swoją twarz do chłopaka. 

- Co ty zrobiłeś! - wycedził - Ty mała, głupia kupo gówna! Wsiadaj, jeśli nie chcesz skończyć z kulką we łbie! 

Otworzył drzwi. George zawahał się. Powoli wsiadł do wozu. 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

PRZEJDŹ DO  ROZDZIAŁU 27. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 26 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

A co by było, gdyby...? FRAGMENTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz