-3-

144 15 1
                                    

Szef kolejny raz odwiódł rękę. Nim uderzył,  Yortif skoczył do przodu do przodu.

- Sir! Mortez! - niemal krzyknął, stając między Szefem a George'm. Uniósł rękę zapobiegawczo, aby zasłonić się przed uderzeniem.

Szef ledwo je wyhamował.

- Za późno! - wycedził - Zejdź mi z drogi, głupcze!!!

Yortif rozpaczliwie zamachał telefonem.

- Sir...! - powiedział - MORTEZ!!!

Także Cervet zrobił dwa kroki do przodu, wyciągając przed sobą ręce. Swoim ciałem zasłonił łkającego George'a.

- Sir, błagam! Proszę...! - włączył się - Proszę!!! To jeszcze dzieciak, potrzebuje... życzliwości, troski! Błagam, niech Pan odbierze, porozmawia z nim...!!!

- Jesteście idiotami! - wycedził Szef

Telefon zgasł, ale niemal od razu zaczął dzwonić kolejny raz.

- Sir, tylko rozmowa, proszę! - rzekł Yortif gorączkowo - Tylko minuta! Zobaczmy co powie!!!

Szef przekrzywił głowę i zmarszczył brwi.

- Dam go na głośny - powiedział Yortif, który uznał to za przyzwolenie.

***

- Odczytałem wiadomość. Jak sytuacja? - wycedził Mortez

- Szef rozpoczął chłostę - rzekł szybko Yortif - Właśnie trwa. 

W słuchawce zapadła cisza.

- CO?! Czym dostaje?!

- Batem - rzekł Yortif - Już były cztery. Jesteś na głośnym - dodał szybko, zerkając na Mastera.

Ten wykręcił oczami.

- Słyszy mnie?! - wycedził Mortez

- Tak - odparł Yortif dziwnie zduszonym głosem.

- Szefie, już jadę, będę za cztery godziny! - powiedział Mortez - Niech Pan poczeka aż wrócę!

- To nic nie zmieni! - wycedził sir James - Już miał moment wyboru i dokonał decyzji - przeniósł gniewny wzrok na Asystenta.

- Sir...! Jestem jego Patronem! - powiedział ostro Mortez - Nawiązał Pan ze mną kontakt! Niech Pan poczeka, proszę!

- Kontakt powinien być nawiązany przed rozpoczęciem chłosty, wiesz o tym dobrze, Mortez! - wycedził James - Teraz mam prawo ją dokończyć! - ryknął i znów uniósł ramię - Zejdźcie mi z drogi!!!

- Nie...Nie...Nie...! - powiedział szybko Cervet, wyciągając przed siebie ręce - Sir! Niech Pan pozwoli Mortezowi z nim porozmawiać, sir...!

Szef zrobił krok, złapał Cerveta za kołnierz i mocno odepchnął go w stronę ściany. Uniósł rękę z batem. Starszy natychmiast wrócił i ponownie uniósł obie ręce, jakby chciał zatrzymać uderzenie.

- Co się dzieje?! - warknął Mortez

- Szef próbuje ominąć Cerveta - rzekł Yortif sucho

- KURWA, CZTERY GODZINY!!! O NIC INNEGO NIE PROSZĘ, DO JASNEJ CHOLERY, SZEFIE!!!! Muszę z nim porozmawiać, proszę!!!

Szef zacisnął usta. Przeniósł wzrok na wiszącego na rękach chłopaka.

- Jak nie zdążysz, skończę bez ciebie! - ryknął w stronę telefonu - I do tego czasu tu wisi!!! I wszyscy won!!!

- Tak, sir! Dziękuje, sir! - powiedział szybko Cervet

A co by było, gdyby...? FRAGMENTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz