Yortif spojrzał na wyświetlacz. Dzwonił Mortez. Zerknął kątem oka na Cerveta, aby zobaczyć czy dostrzegł, że jego telefon wibruje. Koordynator był jednak wpatrzony w George'a.
Pewnym ruchem wsadził więc aparat do kieszeni.Dzieciak dostał już cztery razy. Wył.
Nie wytrzyma czternastu, bez szans - ocenił Yortif
Był ciekawy, co się stanie. Dokąd posunie się Szef a dokąd chłopak? Jak skończy się jego brawura? Naprawdę myślał, że nie zorientował się, że jego kontrakt dobiega końca?
Naiwny.
Przy siódmym uderzeniu chłopak wyraźnie przestał kontaktować. Nadal nie błagał o łaskę. Czemu? Czyżby był taki twardy? Twardszy niż wszyscy myśleli...?
Po ósmym uderzeniu gwałtownie stracił przytomność. Zawisł na rękach, a jego głowa opadła.
Nie wytrzyma czternastu - był już tego pewien
Oczy chłopaka były wpółprzymknięte. Szef uderzył jeszcze trzy razy.
Yortif uniósł brwi.
11? - pomyślał - Przecież wie, co to znaczy. Znak hańby. Chociaż chłopak nie miał oznaczenia. W takiej sytuacji były to tylko uderzenia bata, bez tradycyjnej wymowy. Może uderzy jeszcze trzy razy...?
Szef zwinął bat i rzucił go na ziemię. Plecy George'a były rozkrwawione, wybrzuszone. Krew spływała na jego pośladki i nogi, kapała na ziemię.
A jednak nie...
- 11. Liczba hańby. - mruknął Szef - Zasłużył na nią.
Yortif zastanowił się czy zamierza uzupełnić oznaczenie. Jeśli tak, Dzieciak nie będzie miał życia nigdzie poza Centrum. Może w ten sposób chciał go zostawić dla siebie?
- Nie chcę go więcej widzieć - wycedził Szef wolno - Zajmij się nim Un. Przed nocą ma zniknąć z Centrum.
Chyba pił - pomyślał Yortif - Nic dziwnego. Trudno skrzywdzić słabego dzieciaka bez łyka na odwagę. Jutro pewnie będzie żałował, że go odesłał i Un będzie musiał znów go przywozić. Czy nie lepiej było zostawić go od razu w Izolatce? Albo nawet w Korytarzu pod opieką Una? Ale Szef przecież lubił teatralne gesty i przesadzone emocje.
Szef odwrócił się gwałtownie i wyszedł z pomieszczenia. Cervet podszedł do George'a i delikatnie odpiął jego nogi.
- Po chuj się starasz, jest nieprzytomny - rzucił kpiąco Un - Pierdolony Thruaill. Wiedziałem że ostatecznie go oznaczy - Un uśmiechnął się lekko.
Cervet pokręcił głową.
- Nie jest zhańbiony - powiedział
- W naszym świecie nie będzie miał życia. Czy tego chcesz, czy nie. - wzruszył ramionami Un.
Obydwaj popatrzyli na nieprzytomnego chłopaka.
- Mam nadzieję, że się mylisz - powiedział cicho Cervet
Położyli dzieciaka prosto na zimnej podłodze.
- Pomożesz mi, Yortif? - spytał Un
- Nie lepiej zostawić go do jutra? - spytał Prawnik
- I stracić zabawę z tego jak się obudzi w obcym miejscu i zesra się z przerażenia? - zapytał Cień z rozbawieniem.
Trącił George'a nogą.
- Zamierzasz z nim siedzieć i czekać aż się wybudzi...? - zapytał Prawnik podejrzliwie
- Nie, wyślę Morteza. Pewnie się fajnie wkurwi - Cień znów się uśmiechnął - Może się pokłócą z Panem. Zawsze jakaś atrakcja.
- Oj, lubisz mącić - mruknął Yortif - Ja mam tonę dokumentów do wypełnienia - mruknął - Weź Granda. Jego też będzie to bawić.
Usta Una lekko zadrżały.
- Też prawda - mruknął.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
I tak oto George wydostał się poza Centrum i zaczął wieść życie jako Fred Bailey.
PRZEJDŹ DO ROZDZIAŁU 10.
CZYTASZ
A co by było, gdyby...? FRAGMENT
Ficción GeneralGra paragrafowa na podstawie "Srebrnej maski". Wiele osób zastanawiało się, czy historia George'a mogłaby się potoczyć inaczej. Gra będzie próbą odpowiedzi na pytanie czy wybory George'a miały wpływ na jego historię. Zagraj i zobacz dokąd Cię to z...