17.

187 11 16
                                    

-nie uczyli cię że nie dotyka się kobiety bez jej zgody?-powiedział zdenerwowany stając nad meżczyzną.

-co ty zrobiłeś?!-powiedział drugi łapiąc się za nos. Leciała mu krew i nie wyglądało to za dobrze.

-ciesz się że tylko tyle-powiedział i spojrzał na niego z politowaniem , a potem przeniósł swój wzrok na mnie.

Stałam i oglądałam dokładnie dookoła swój nadgarstek. Miałam czerwone ślady od jego palców. Czułam że będę miała jutro siniaki.

-coś ci zrobił?-zapytał López podchodząc do mnie.

-nie-odparłam niezbyt przekonana, co chyba
wyczuł - na szczęście nie. Dziękuję.

-jeszcze się zobaczymy-prychnął na odchodne mężczyzna, patrząc mi przy tym prosto w oczy.

Przełknęłam ślinę i westchnęłam, spuszczając swój wzrok na buty.

-co się tutaj dzieje?-zapytał Lorenzo. Poznałam jego głos. Chłopak szedł właśnie w naszą stronę i nie dawał wrażenia zadowolonego z tego, że przebywam w towarzystwie Fermina. Zjawił się jak zawsze w najbardziej nieodpowiednim momencie.

-no właśnie..

-Sophie popraw się, jak ty wyglądasz-westchnął podchodząc do mnie-ty jej to zrobiłeś?-rzekł patrząc na moje ręce.

-oszalałeś?!-zapytał poirytowany chłopak.- gdyby nie ja to..

-to co?-parsknął śmiechem niedowierzając- myślisz że nie widzę jak przystawiasz się do niej przez cały wieczór?

-człowieku ja mam dziewczynę!

-ale jej tutaj nie ma-zauważył- ja wiem co masz w głowie?

-przestań rob..

-idziemy-powiedział łapiąc mnie za ten sam nadgarstek, na którym powoli zaczynały mi się robić siniaki. Bolało mnie to, ale nie zwracał na mnie nawet uwagi.

-do jutra Sophie!-usłyszałam jeszcze jak Fermin krzyknął w moją stronę.

~

Całą drogę z klubu do hotelu Lorenzo w ogóle mnie nie słuchał. Nie przyjmował nawet do głowy takiej możliwości, że López mnie uratował. Twierdził że on mi to zrobił i nie ma innej opcji.

-ja nie wiem co on sobie myśli-rzekł pod
nosem- żałuje że mu nie przyłożyłem. A miałem taką okazję.

-przestań tak mówić-posłałam mu spojrzenie pełne politowania-zrozum że on nie jest niczemu winny.

-ta?-prychnął-jakoś mi się nie chce wierzyć w to co mówisz, wiesz?

-ja tam wiem swoje-przewróciłam oczami - powinieneś być mu wdzięczny wiesz?

-ja?-ustal jak wryty w miejscu-niby za co?

-bo mnie do cholery uratował kiedy ty byłeś zajęty swoimi znajomymi-wykrzyczałam odwracając się do niego- zrozum że gdyby nie on to by się źle skończyło!

-niby od czego cię uratował?-parsknął śmiechem- jak go tylko zobaczę t..

-stop-przerwałam mu-koniec.

I takim sposobem reszta drogi minęła nam w ciszy.

~

Rano przebudziło mnie powiadomienia w telefonie. Na początku chciałam to zignorować bo byłam zbyt zaspana, ale ostatecznie musiałam wstać i sprawdzić kto to, bo nie dało mi to spokoju. Podniosłam się z łóżka i chwyciłam za komórkę. Na ekranie widniała wiadomość od Fermina której się nie kompletnie nie spodziewałam.

My golden boy | Pablo Gavi |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz