Tak, dojrzałam

99 3 18
                                    

Nudzę się. Jak dadzą mi słuchawki i telefon, to będę cicho i postaram się być miła. Ale niech dadzą mi coś do roboty! Nawet nie wiem, jaka jest pora dnia, bo nic nie słychać. Byłoby fajnie, jakby był tu Lloyd. Myślelibyśmy, jak obrażać naszego ojca lub jak się stąd wydostać. Raczej mój "tatuś" nas nie skrzywdzi. No chyba że uderzy w twarz. A tak to nic.

Po chwili usłyszałam kroki, więc nic nie zrobiłam.

- Chciałaś, to masz - usłyszałam głos po otwarciu drzwi. Był to mój ojciec z Lloydem. Trzymał go za koszulkę. Podszedł do mnie i przykuł obok mnie. Po chwili wyszedł.

- To jak go obgadujemy? - spytałam, robiąc "uśmieszek zagłady".

- To za chwilę. Powiedz mi, czemu złamałaś zakaz?

- Bo był do niczego? A po drugie, usłyszałam jakieś szepty.

- Nie żartuj sobie.

- Aha? No dobrze, dowiedziałeś się czemu, to teraz obgadujemy ojca - uśmiechnęłam się.

- Co ja z tobą mam…

- Przygodę życia!

[…] Wraz z Lloydem uzgodniliśmy, jak obgadujemy ojca. Raz ja, raz on, potem razem i tak w kółko. Będzie śmiesznie. Chociaż nie wiem, jakoś humoru nie ma. Chyba ma okres czy coś. Z nim wszystko jest możliwe.

[…] - Jaka tu cisza - powiedział niespodziewanie Garmi (Garmadon).

- Ale o jakiej mówisz? O ciszy czy Ciszy? - spytałam.

- A jaka tu różnica? - spytał zdezorientowany.

- No Cisza to osoba - powiedział Lloyd.

- O czym wy mówicie?

- O Harumi! - krzyknęliśmy.

- Ah no tak, moja wierna córka Harumi.

Spojrzałam na Lloyda, a ten na mnie. We dwójkę byliśmy zażenowani.

- Wiesz, że ona cię nie lubi i nie traktuje jak ojca, nie? - spytałam.

- Mów jak chcesz.

- Prawda bywa bolesna - powiedział Lloyd.

- Weźcie, puście nie wiem, jakąś muzykę, to się wyczujemy.

- A co to, hotel?! - krzyknął Garmi.

- Ja myślałem, że tak - cicho zaśmiał się Lloyd.

- To co, idziemy Lloyd? To chyba nie ten adres - powiedziałam, powstrzymując śmiech.

- Nie wytrzymam z wami - syknął Garmadon i wyszedł z pokoju.

1 dla nas, a 0 dla ciebie, ojczulku heeheh. Mam wrażenie, że on wyszedł tylko po to, aby coś przygotować. Na razie jestem śpiąca, więc prześpię się, dopóki nie wróci.

[…] - Co się dzieje - szepnęłam i zobaczyłam mojego ojca stojącego tuż naprzeciw mnie.

Odruchowo krzyknęłam, bo się go wystraszyłam.

- Aż taki straszny jestem? - spytał.

- Ażebyś wiedział - odpowiedziałam, próbując się uspokoić. Zauważyłam, że kajdanek nie miałam, więc szturchnęłam Lloyda, aby ten się obudził.

- Co?

- Nico.

- Aha, dzięki Maja.

- Nie ma problemu, kochany - uśmiechnęłam się.

- Wstań, Maja - powiedział Garmadon.

- A czemu mam wstać?

- Bo ci każę?

Cicho wstałam.

- A teraz podejdź.

- To nie jest konkurs Liptona - uśmiechnęłam się sarkastycznie, próbując dodać sobie odwagi. W tym momencie w ogóle jej nie miałam.

Mój ojciec wyciągnął jedną rękę.

- Daj mi swoją - powiedział.

Posłusznie mu ją dałam i otrzymałam jeden przedmiot. Była to żyletka.

- Co mam z nią zrobić, co? - spytałam.

- To co u Kurodiana - uśmiechnął się sarkastycznie.

- Ym, nie?

- A to czemu niby? - spytał.

- Bo dojrzałam i wiem, że to nie pomoże?

- Nie dojrzałaś.

- Nie.

- Tak.

- Nie.

- Tak, dojrzałam.

- Wcale że nie dojrzałaś - uśmiechnął się i zaczął do mnie zbliżać.

Cofając się do tyłu, rzuciłam przedmiotem o ścianę.

- Nieładnie się sprzeciwiać tacie.

- My nigdy nie mieliśmy taty. Zawsze mieliśmy ojca - powiedział Lloyd.

- Hm, święta racja - odpowiedziałam i usiadłam obok brata.

Garmi spojrzał na nas jak na idiotów i przewrócił oczami.

- Jeszcze dużo przed wami - i wyszedł.

Nie straż, nie starasz, bo się zesrasz.

- Chodźmy spać. Pewnie zaraz znów przyjdzie i będzie nas terroryzować - szepnął Lloyd, a ja położyłam głowę na jego ramieniu. Ten troszkę przybliżył się do mnie i chyba zasnęliśmy.

Chyba jeszcze nigdy nie wstawiłam tak wcześnie rozdziału XDD

|| Tajemnice Ciemności || Maja Montgomery Garmadon|| Tom 3 ||Ostatnia Nadzieja||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz