Rozdział 16 - Tajemnica

64 11 5
                                    

Ten błogi spokój nie trwał zbyt długo. Taehyung odsunął się od niego w dosyć stanowczy sposób. Ta chwila miała ich jakoś zjednoczyć, ale ostatecznie nie zmieniła zbyt wiele. Ruszyli dalej przed siebie, pokonując ostatnie schody w drodze do kamiennych wrót, które otwarły się wraz z ich nadejściem. Służba skłoniła się im do pasa, stając w rzędzie by utorować im przejście. Opiekunowie smoków zaprowadzili ich do podziemi, gdzie przechowywano jaja. Taehyung chciał jak najszybciej wrócić na zamek, więc nie proponował mu ani ciepłej strawy, ani odpoczynku. Sam jednak postanowił rozejrzeć się po domu i wziąć parę książek ze swoich starych komnat. Zostawił go samego, dając mu czas na podjęcie decyzji w wyborze smoka dla swojego dziedzica. Mieli spotkać się przy głównej bramie i razem polecieć do Stolicy. Obydwie sprawy nie powinny im zająć zbyt dużo czasu.

Z pokoju wygonił służki, które właśnie zmywały podłogę. Cieszył się, że nadal dbano tu o porządek mimo tego, że póki co zamek stał pusty. Pod ich nieobecność zarządzał nim jakiś herold, którego Yoongi mianował do pełnienia tego stanowiska. Jimin nie za bardzo wiedział, kim on jest i nigdy niespecjalnie go to interesowało. Liczył tylko, że jak najszybciej będzie mógł wrócić tu na stałe, bo czuł się tutaj o wiele lepiej niż na dworze. Miał ten komfort, będąc u siebie, w swojej pustelni, z dala od ludzi, którzy krzywo na niego patrzyli. Pragnął powrócić do tego spokoju, do tych czasów, gdy sprawy wydawały się o wiele łatwiejsze.

Przesuwał palcami po brzegach książek, które były ułożone na półkach wyżłobionych w skale. Ojciec nie lubił, gdy je czytał, dlatego część ukrywał w skrzyni pod łóżkiem, szczególnie te zakazane. Jednak większość znajdowała się właśnie tutaj, będąc również ozdobą tego miejsca. Parę z nich wrzucił do lnianej sakwy, wiszącej przy jego boku, wiedząc że mogą mu się przydać, gdy przyjdzie mu odkryć kolejne plany trucicieli.

Jednak ostatecznie zaprzestał tych czynności i wzdrygnął się, gdy nagle usłyszał ryk smoka. Kierowany impulsem wychylił się na zewnątrz by zobaczyć, co się dzieje. Po niebie latał Krabojad. Wydawał się niespokojny, co mogło być spowodowane obecnością innych smoków. Próbował dostrzec, czy jeździec jest na jego grzbiecie, ale nikogo nie zobaczył. Gad latał samopas. Jednak wątpliwe było, że uciekł. Co prawda był dzikim smokiem, ale odkąd Yoongi go oswoił, nigdy nie wylatywał sam z jaskini. Zazwyczaj zaszywał się w jej głębi, będąc niemal takim samym samotnikiem jak jego ojciec. Spiął się, zdając sobie sprawę, że nie byli tu z Taehyungiem sami. Yoongi musiał za nimi polecieć. Na samą myśl o ich możliwej konfrontacji, stracił oddech, zagryzając zęby na dolnej wardze. Porzucił pomysł przeglądania biblioteczki. Musieli jak najszybciej stąd zniknąć. Najlepiej tak, żeby nie natknąć się na Yoongiego. Wolał, żeby to król tłumaczył się bezpośrednio ze swoich ruchów, a nie on. Gdyby zbeształ go przy Taehyungu, byłoby to jeszcze bardziej uwłaczające.

– Gdzie jest mój ojciec? – zapytał strażnika, na którego natknął się na korytarzu. Trudno było mu ukryć zmieszanie i zdenerwowanie.

– Jest u siebie w komnatach. Czy zaanonsować twój powrót, książę?

– To, kiedy on przybył? – rzucił zaskoczony.

– Poprzedniej nocy. Ale prosił, żeby mu nie przeszkadzać – powiedział, tak naprawdę niczego nie tłumacząc. – Czy zaanonsować twój powrót? – powtórzył.

– Sam to zrobię – odparł, kiwając głową. Czy to dlatego Namjoon nie zdążył się z nim rozmówić? Co robił tu jego ojciec? Dlaczego nic mu nie powiedział? Nerwowo przeskakiwał z nogi na nogę. Bił się z myślami, co zrobić. Czy uciec póki Yoongi nie wie, że tu przebywał, czy jednak pójść się z nim przywitać? Na dobrą sprawę i tak dowiedziałby się o jego pobycie w domu, a gdyby teraz tak uciekł, ojciec tym bardziej by się na niego gniewał. Wziął głębszy oddech i uznał, że szybko wyjaśni sprawę, a później zgodnie z planem odleci do Stolicy. Nieważne, co by się działo.

Wspiął się po schodach na najwyższe piętro, gdzie znajdowały się prywatne pokoje Yoongiego. Mało kto miał tu wstęp. Tak naprawdę tylko najbardziej zaufani ludzie. A jego ojciec prawie nikomu nie ufał. Na piętrze nie było żywego ducha. Tylko przy schodach stali gwardziści, których natychmiast odprawił, mimo ich początkowych protestów.

Przeszedł przez otwarty salon, do którego bezpośrednio przylegała bawialnia. Jako małe dziecko to właśnie tam przebywał, chcąc być jak najbliżej swojej matki. Gdy dorósł przeniósł się na inne piętro, pragnąc zażyć nieco prywatności. Zresztą wolał być bardziej zdystansowany od Yoongiego.

Pokoików i przejść było tu bez liku. Z salonu odchodziły liczne drzwi, a dalej znajdował się niewielki przedsionek i za nim sypialnia, do której właśnie zmierzał. Zatrzymał się jednak w progu, gdy doszły go głosy zza ściany. Nie ruszał się, aby nie zdradzić swojego położenia. Dźwięki rosły w siłę i nie były to zwykłe szmery rozmów, a coraz donośniejsze jęki i wzdychania. Dyskretnie przesunął się kawałek dalej. Drzwi do komnaty były uchylone, ale bał się tam zajrzeć, domyślając się, czego może być świadkiem. Jednak to było gorsze niż przypuszczał. Na łóżku klęczała królowa Sunmi, której twarz była wykrzywiona w błogim grymasie zadowolenia. Miała mokre włosy, za które ciągnęły długie, żylaste dłonie jego ojca. Obydwoje nadzy, uprawiali seks, o którym Jiminowi nigdy się nie śniło. Prawie pisnął, widząc ten obrzydliwy obrazek. Miał ochotę zwymiotować. Natychmiast stamtąd uciekł, nie tylko bojąc się odkrycia. Po prostu nie chciał na to patrzeć. W pośpiechu zbiegł po schodach, prawie z nich spadając. Nie potrafił zebrać myśli. Zresztą nie chciał myśleć, bo im bardziej próbował zapomnieć, tym bardziej miał przed sobą ten niewdzięczny obrazek. Jego ojciec był obrzydliwy. Coraz bardziej się o tym przekonywał. Kto wie, ile już trwał ten romans? Czy to była część jego planu przejęcia władzy, czy zdradzał jego matkę z Sunmi już długie lata? A co jeśli... Nie chciał, nie mógł tak myśleć. Jeśli jego brat byłby owocem tego związku, już zupełnie by się załamał.

– Jesteś gotowy? Możemy wracać? – zapytał Taehyung, gdy spotkali się przy bramie. Jimin był nieobecny. Nie wiedział, gdzie podziać wzrok. – Wszystko gra?

– Jest w porządku. Chodźmy stąd. Szybko – poprosił. Musiał jak najszybciej opuścić mury pałacu. Zawsze myślał, że to jego azyl, miejsce do którego pragnął wracać. Teraz za to czuł takie obrzydzenie, że miał pewność iż jego noga na pewno niezbyt prędko ponownie tu postanie.

– Nie zapytasz nawet, jakie jajo wybrałem? – rzucił, gdy byli już na plaży, szykując smoki do odlotu.

– Jakie jajo wybrałeś? – zapytał automatycznie. Nie dostał jednak odpowiedzi. Ponownie rozległ się ryk, a powietrze przeszył trzepot skrzydeł. Krabojad w kółko kręcił się po firmamencie. Nigdy nie był przyjaźnie nastawiony do innych smoków, tak samo jak do ludzi. Akceptował Yerissę tylko dlatego, mieszkali ze sobą długie lata. Z początku nawet kilka razy próbował ją zaatakować, ale ostatecznie ich relacje były znośne. Jednak Jimin nie ufał dzikim smokom, szczególnie gdy nie były pod kontrolą swoich jeźdźców. Nocna Furia i Nundaar również stały się niespokojne. Odpowiadały podobnym rykiem, sprawiając że stało się niezwykle głośno. Jimina zaczęła niemiłosiernie boleć głowa. Nie mógł już dłużej tego znieść.

– Co tu robi twój ojciec? – Tak samo jak on Taehyung zadarł głowę, od razu rozpoznając Karbojada. Miał nieco spłaszczony pysk, a ogon długi z licznymi wypustkami.

– Musimy szybko stąd odlecieć – odparł, chociaż w jego głosie była wyczuwalna wyraźna niepewność. Obawiał się, że jeśli wzbiją się w niebo, smok jego ojca ich zaatakuje. Mógł już tylko modlić się, żeby tak się nie stało.

– Co się dzieje, Jimin? Dziwnie się zachowujesz – Złapał go za ramię, gdy ten szamotał się zarówno wewnętrznie jak i zewnętrznie.

– To nie jest dobry moment. Musimy lecieć – ponowił, mimo ryzyka, które coraz szerzej otwierało swoją paszczę. Spojrzał na niego błagalnie. Taehyung już o nic nie pytał, nie żartował, nie śmiał się – tylko skinął głową i oddali się w stronę Nundaar. Jimin również wspiął się na grzbiet Nocnej Furii, która po natychmiastowym rozkazie od razu ruszyła w górę. Taehyung był zaraz za nim. Krabojad tylko fuknął na nich złowrogo, ale nie zrobił niczego, co zagrażałoby ich życiu. Jimin nieco odetchnął, jednak w sercu nadal kołatało się w nim wiele sprzecznych uczuć. Położył głowę na twardych łuskach Yerissy, próbując nieco odetchnąć. Na smoczycę bardzo wpływał jego strach, więc też była nieufna. Co jakiś czas na niego zerkała, przechylając łeb na boki. Niby byli w tym razem, ale Jimin czuł, że jest już na skraju. Walczył sam ze sobą, żeby nie stracić przytomności, chociaż umysł miał całkowicie spowity mgłą.

Dragon Seed [jikook, vmin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz