CHAPTER XIX

12 2 0
                                    


Gdy tylko przekroczyłam bramę cmentarną dostałam gęsiej skórki. Jakby słowa Pani psycholog do mnie dotarły. Może naprawdę głos, który powtarzał mi że czyha na mnie niebezpieczeństwo, to głos Adama. Nie ma sensownego wytłumaczenia dlaczego ta się dzieje, dlaczego właśnie ja? O co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi? Informację, które przekazuje nam policja na razie nie dają żadnych nadziei że sytuacja się w końcu skończy. Uważają, że morderca ciągle przybywa wśród nas, może nawet to ktoś z naszych znajomych. Komu powinnam tak naprawdę ufać?

Po dotarciu pod grób przyjaciela usiadłam sobie na ławeczce. Spojrzałam na świeże kwiaty, których wczoraj nie było. Domyśliłam się że jego mama też codziennie zagląda do swojego syna. Bardzo mi go brakuje. Nadal jestem przerażona całą sytuacją, lecz wspomnienia o swoim zmarłym przyjacielu chciałabym mieć dobre. Chętnie wymazałabym ostatnie kłótnie z nim, a także sytuację gdy jego tata zaczął mi grozić. Wzięłam głęboki wdech spoglądając w zdjęcie na grobie.

Jego mama postanowiła aby na jego grobie było zdjęcie. Jego zdjęcie, zrobione kilka miesięcy przeze mnie. Pamiętałam jak je robiłam, a także jak otrzymał to zdjęcie ode mnie. To było pamiętliwe wydarzenie, cała nasza paczka przy ognisku. Pamiętam ten dzień doskonale, byłam wtedy szczęśliwa, że miałam ich w swoim życiu. Z torebki wyjęłam nowy znicz, podpaliłam go po czym położyłam go właśnie koło zdjęcia.

- Bardzo mi Cię brakuję. Tęsknie za Tobą bardzo. – zaczęłam swój monolog jak każdego dnia, miałam nadzieję że rozmowa troszkę mi pomoże. – Byłam zła na Ciebie tego feralnego dnia, gdy ktoś próbował nas potrącić, gdy próbowałeś mną manipulować. Bałam się wtedy, ale teraz zrozumiałam że chciałeś mnie chronić. Ale chronić przed czym? Gdybyś nam tylko powiedział co się dzieje w Twoim życiu, pomoglibyśmy ci. Teraz w naszym życiu jest totalny chaos – przetarłam policzek, na którym pojawiły się łzy. – Boję się o własne życie, o życie rodziców, a także o naszych przyjaciół. Nie zastanawiałeś się co się stanie po twojej śmierci? – wstałam z ławki spoglądając na grób. - Powiedz mi dlaczego? Dlaczego tak zrobiłeś? Nie wystarczyło ci że byłam przerażona? Że nasze życie może się zrujnować? Powinieneś dostać porządnego kopa, za to co zrobiłeś. Mam wielką nadzieję, że nie sprowadziłeś na mnie, na Nas wielkich kłopotów.

Otarłam twarz chusteczką, musiałam się uspokoić. Czekała mnie jeszcze droga do domu, nie chciałam przez moje emocje spowodować wypadku. Wzięłam głęboki wdech i wydech. Spojrzałam na jego grób ostatni raz.
- Przepraszam, ale przez najbliższy czas nie będę do Ciebie przychodzić. Muszę wszystko poukładać sobie w głowie, całą tą sytuację. Powinnam też skupić się na pracy, nie chciałabym przypadkiem popsuć moich relacji z szefem. – zaśmiałam się niewesoło. – Chociaż to dzięki niemu tak naprawdę porozmawiałam dodatkowo z kimś innym z otoczenia. Jestem mu bardzo wdzięczna za to. Więc... Żegnaj mój najdroższy przyjacielu.
Idąc w stronę parkingu przed cmentarzem, ostatni raz odwróciłam się w stronę grobu. Miałam wielką nadzieję że przetrwam czas, gdy nie będę przyjeżdżać tutaj. Może to mi pomoże.

Przekraczając bramę musiałam jeszcze przejść na drugą stronę przez ulicę, miałam ochotę zaparkować bliżej niestety nie znalazłam żadnego wolnego miejsca. Po rozejrzeniu się czy coś nie jedzie weszłam na przejście dla pieszych. Gdy już byłam w połowie przejścia poczułam się dziwnie, jak jakaś niewidzialna postać chciała mnie pospieszyć, abym tylko znalazła się na drugiej stronie. Miałam dziwne wrażenie że jestem obserwowana. Ale gdy usłyszałam głośny krzyk zdębiałam.
- Uważaj!
Dosłownie mnie sparaliżowało. Nie wiedziałam się co się dzieje, gdy poczułam uderzenie. Uderzenie na tyle delikatne, że upadłam na chodnik. Poczułam ostry ból, ból którego nie poradziłam zlokalizować. Spojrzałam w stronę winowajcy, niestety nie mogłam go już zlokalizować. Zapadł się.
- Nie ruszaj się. – usłyszałam z jednej strony. – Zaraz będzie pomoc.
Nadal zastanawiałam się co się wydarzyło, jakim cudem samochód znalazł się tak blisko mnie. Gdy przechodziłam nie zauważyłam w odrąbie żadnego samochodu poruszającego się.
- Wszystko dobrze? Coś Panią boli? – usłyszałam klęczącego ratownika koło mnie, nawet nie zorientowałam się kiedy przyjechali, nie zauważyłam jak wokoło mnie zebrało się dużo ludzi. Spojrzałam na ratownik, który zaczął świecić mi światłem po oczach.
- Nie wiem. – oznajmiłam tylko tyle, byłam ciągle w szoku. O co tutaj chodzi, co tutaj się wydarzyło? Przecież nie mogłam być aż tak nieostrożna, prawda? Tym bardziej ciągle zastanawiałam się dlaczego osoba, która mnie potrąciła uciekła z miejsca zdarzenia.
- Zabieramy Panią do szpitala, tam dokładnie Panią zbadają.- oznajmił drugi ratownik spoglądając na mnie wyczekując czy się zgadzam, kiwnęłam tylko głową. Zauważyłam, że na miejsce przyjechała policja, która już zaczęła zadawać pytania przechodnią, co tutaj się wydarzyło. Słyszałam tylko strzępki rozmów, nie mogłam się na niczym skupić.
- Muszę Pani zadać parę pytań. – usłyszałam gdy leżałam już na noszach.
- To nie jest dobry pomysł. – oznajmił ratownik pchając nosze do karetki. – Pacjentka musi zostać pilnie przetransportowana do szpitala. Rozmowa w tym momencie może poczekać, jeżeli możecie to proszę tylko poinformować najbliższych, kolega poda Wam dane, gdy my tymczasem podłączymy pacjentkę do urządzeń.
- Dobrze. – oznajmił policjant.

Po podłączeniu pod jakiś monitor lekarz usiadł już na miejscu obok. Karetka ruszyła, z mojej torebki wydobył się dźwięk SMS-a. Po prosiłam ratownika o podanie danej rzeczy. Po odczytaniu wiadomości przeraziłam się bardziej.

Nieznany:
Następnym razem zginiesz!
M. 

Uratuj Mnie, Proszę!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz