Emory
Było dziwnie. Nikt nic nie mówił, a każdy wiedział co ma robić i gdzie lecieć. Ciekawe o czym teraz myśleli. Spojrzałam w swoją lewą stronę i ujrzałam tam blondyna, skupiającego się na drodze. Nie odzywaliśmy się do siebie od tego zdarzenia przed klasztorem. W zasadzie nawet na siebie nie patrzymy. Chyba nie zbyt mnie polubił, a myślałam, że to on jedyny może być tą osobą, która będzie mnie tolerować. W końcu się nie znaliśmy, jako jedyni. Niby Cole'a też wcześniej, w tym świecie, nie znałam, ale on mnie tak, co też było komiczne. Jeszcze do tego jest też ta cała sprawa z Kai'em. Dalej nie wiem co między nami było, kiedyś, na dodatek teraz muszę się go trzymać cholernie mocno, jeśli nie chce spaść.
Byłam tu cholerny jeden, nawet nie cały dzień, a leciałam właśnie na pieprzonym smoku, ratować miasto które będę widziała po raz pierwszy. Co ja w ogóle gadam, co ja mam ratować jak walczyć nie potrafię? Ledwo daję radę kontrolować swoje moce, co rzadko się udaję, a mam powstrzymywać jakiegoś psychola przed zbombardowaniem miasta. W co ja się wpakowałam i dlaczego się zgodziłam? Przydałyby się jakieś tabletki na uspokojenie albo melisa.
Wiedziałam, że jesteśmy coraz bliżej miasta, bo wszyscy zaczęli schodzić niżej, a ja powoli przestawałam widzieć chmury, a całą panoramę miasta. Było, piękne? Chyba to dobre określenie.
Jest około siódmej nad ranem, a ja dopiero poczułam zmęczenie. Zazwyczaj kochałam spać i mogłam to robić o każdej wolnej porze dnia. Jednak to miasto wyglądało jak wyciągnięte z obrazka, było ogromne, miało wielkie budynki, w których mieszkały miliony ludzi. To zdecydowanie różniło się od małego, wiejskiego miasteczka w jakim mieszkałam wcześniej.
Mogłam już chyba powoli odetchnąć z ulgą, bo właśnie smok Kai'a wylądował na ziemi, a ja miałam ochotę ją wycałować. Ja nigdy nie leciałam samolotem, a co dopiero na dzikim zwierzęciu, które w moim świecie nawet nie istnieje.
Spojrzałam na nich wszystkich, a szczególnie na blondyna, który wpatrywał się w budynki. Nie rozmawialiśmy ze sobą od paru dobrych godzin, nawet na siebie nie patrzyliśmy. Czasami tylko ja spoglądałam w jego stronę, chcąc się upewnić, że wszystko jest dobrze.
Bo nie wiadomo czemu, przy Lloydzie czułam że jestem bezpieczna. Co nie znaczy, że nie jest strasznie irytujący i najpewniej mnie nie cierpi. Ale co zrobić, nie każdy ma dobry gust.
Nagle usłyszeliśmy dziwny głos za nami. Był delikatny i dziewczęcy, strasznie mi kogoś przypominał. Pierwszy odwrócił się Kai, jego oczy rozszerzyły się w zdziwieniu, a gdy reszta to zauważyła również poszła w jego ślady. Za nami stała dziewczyna, ubrana w podobny strój do tego mojego. Jej czarne włosy wystawały jej przed ramiona, a oczy wyglądały jak węgielki. Wyglądała znajomo, strasznie znajomo, tak jakbym widziała ją więcej niż raz w życiu.
- Kim wy kurwa jesteście? - odezwała się. Ja pierdole chyba dzisiejszego dnia nie wydarzy się już nic bardziej zaskakującego.
- No kolejna co udaję, że nas nie zna? Serio? To już zaczyna być nudzące! - powiedział Jay znacząco patrząc w moją stronę. Miałam ochotę włożyć mu jeden z moich noży między oczy. Dziewczyna również spojrzała w moja stronę i ujrzałam w jej oczach iskierki niedowierzania i zdziwienia. Kto by pomyślał, że kolejna osoba mnie tu zna?! Szkoda, że ja nawet nie pamiętam jej imienia.
- Emory? - wiedziałam, no po prostu to jest już chyba jakieś przeczucie. Dlaczego zna mnie tu całe miasto?! I jak ja miałam niby kolejny raz tłumaczyć, że tak naprawdę nie jestem osoba za którą mnie uważają? Bo nie jestem tą ich Emory, tylko zupełnie innym, niepasującym elementem ich pieprzonego świata. Spojrzałam na nią, dalej nie mogąc sobie przypomnieć czy kojarzę ją z swojego świata, lecz w mojej głowie była totalna pustka. No cóż raz kozie śmierć, ale przypominam jesteśmy dosłownie w centrum największego miasta na tym archipelagu, więc lepiej gdyby się nie ośmieszyła.
CZYTASZ
The Guardians of light
FanfictionŚwiat upadnie, a my razem z nim. To jest pewno, bo nie ma ratunku, jednak oni o tym nie wiedzą. Ta szóstka tego nie wie. Opowiadanie, gdzie Lloyd nie ma czasu myśleć o tym, jak został skrzywdzony, Kai musi się nauczyć przysiadów, Jay boi się deszcz...