Rozdział XI

163 11 1
                                    

W niedzielę rano, kiedy Victoria ślęczała w bibliotece nad książkami, próbując przygotować się na aż trzy wielkie sprawdziany, które czekały ją w nadchodzącym tygodniu, zza regału wyłonił się nagle jej brat.

– Tu jesteś! Wszędzie cię szukam – powiedział Draco, rozsiadając się na krześle obok.

– Czego chcesz? Jestem zajęta.

– Grzeczniej, bo naskarżę ojcu. – Popatrzył na nią ze złośliwym rozbawieniem.

   Victoria zmierzyła go takim spojrzeniem, że od razu stracił ochotę na kolejne docinki.

– Do rzeczy – nakazała mu, otwierając jedną z książek do astronomii.

   Draco wydobył z kieszeni kopertę.

– Czytaj.

   Victoria wyciągnęła z koperty list.

– To od mamy – zauważyła od razu i zaczęła lekturę. – Och. Ojciec ma urodziny za kilka dni, ale postanowiła świętować je dzisiaj wieczorem. Jesteśmy zaproszeni na uroczystą kolację. Snape też. Mamy mu to przekazać? – Spojrzała znad listu na Dracona.

– Nie, dostał własne zaproszenie. Widziałem podczas śniadania, że sowa rodziców dostarczyła kopertę także jemu.

– Skoro będzie Snape, to pewnie inni śmierciożercy też.

– Oczywiście, w końcu to przyjaciele rodziny – zakpił blondyn.

   Obydwoje popatrzyli na siebie znacząco.

– Ciekawe czy on też będzie – rzekła cicho Victoria, mając na myśli oczywiście Czarnego Pana.

– Niewykluczone, a nawet bardzo prawdopodobne. – Draco podniósł się z krzesła. – Lecę. Bądź gotowa o osiemnastej. Jak uda mi się spotkać Snape'a, to zapytam go, czy zamierza przenieść się z nami.

   Victoria kiwnęła tylko głową. Brat nie zauważył, że nagle stała się nieobecna; myśli o Czarnym Panie sprawiły, że całe jej względnie dobre samopoczucie ulotniło się w sekundę. Jak miała patrzeć na niego przy wszystkich, przy własnej rodzinie, i udawać, że przedwczorajszego wieczora nie obejmowała ręką jego ramienia podczas spaceru po mugolskich przedmieściach, z okazji którego on, specjalnie dla niej, przeobraził się w przystojnego mężczyznę?

   Jakiś czas później odkładała ciężkie tomiszcza na regały, z zamiarem udania się na obiad. Nagle coś przyszło jej do głowy; znalazła odpowiedni dział i wkrótce trzymała w dłoniach książkę o oklumencji. Najwyższy czas, by zacząć się tego uczyć, pomyślała, po czym podeszła do bibliotekarki, by wypożyczyć pozycję, która mogła kiedyś – jak przypuszczała – uratować jej życie.

   Po obiedzie spędziła trochę czasu z Pansy Parkinson. Nie mogła jej wiecznie unikać, dlatego uznała, że tym razem zgodzi się pospacerować z nią po błoniach i porozmawiać o najbardziej przyziemnych rzeczach. Kiedy wracały do zamku, Victoria pomyślała, że w zasadzie było jej to bardzo potrzebne.

   Na urodzinową kolację przywdziała elegancką szatę wyjściową, granatową, wykończoną złotymi nićmi, włosy zaplotła w warkocza, a uszy i szyję ozdobiła biżuterią. Draco, jak się okazało, kiedy spotkała go już na korytarzu, założył granatowy garnitur.

– No proszę – skomentowała to Victoria. – Powiemy mamie, że się umówiliśmy na taki sam kolor. Będzie szczęśliwa z takiej współpracy swoich pociech. Nie może się dowiedzieć, że to zwykły przypadek! – dodała z ironią, klepiąc brata po ramieniu. – I jak, Snape przenosi się z nami?

– Tak. Ma na nas czekać przy bramie.

   Rzucili na siebie zaklęcie kameleona i skierowali się do wyjścia. Tego wieczoru deszcz nie padał, ale trawa i dróżka były wciąż mokre po ostatnich ulewach. Snape rzeczywiście oczekiwał ich przy bramie; razem przenieśli się na Dwór Malfoyów.

Czarna Pani | Snape/OC, Voldemort/OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz