Victoria opuściła salon Ślizgonów i skierowała się prosto do gabinetu Snape'a. Gdyby nie kilka szklanek Ognistej Whisky wypitych tego wieczora, z pewnością by się na to nie odważyła. Alkohol sprawił jednak, że zapragnęła z nim porozmawiać. Chciała dowiedzieć się, dlaczego przyglądał jej się podejrzliwie, kiedy opowiadała Dumbledore'owi o swoich spotkaniach z Czarnym Panem. Czyżby jej nie wierzył? Czyżby domyślał się, że nie mówiła całej prawdy?
Ale, z drugiej strony, dlaczego miałaby w stu procentach ufać jemu czy Dumbledore'owi, spowiadać się przed nimi z każdego szczegółu? Skąd mogła wiedzieć, o czym rozmawiali, kiedy nie była blisko? Powiedzieli jej prawdę o przepowiedni stosunkowo późno – może wciąż wiele przed nią ukrywali?
Nie straciła całkiem trzeźwego myślenia. Gdy bowiem docierała pod gabinet Snape'a, zorientowała się, że ma na sobie dziwaczny strój z okazji Nocy Duchów. Jeżeli Snape zobaczy ją w tym przebraniu, z pewnością pojmie, że Ślizgoni urządzili sobie jakąś imprezę... Ale to przecież jeszcze nie było zakazane. Oby tylko nie postanowił udać się do salonu, by sprawdzić, czy uczniowie nie robią czegoś zakazanego. A zdecydowanie robili – włącznie z nią, będącą pod wpływem alkoholu. Nie umiała jednak przejmować się tym w tamtej chwili i po prostu zapukała.
– Wejść – usłyszała.
Weszła więc do środka. Wtedy ze zgrozą zdała sobie sprawę z tego, że przecież jest już po ciszy nocnej.
– Osobliwe – rzekł cicho siedzący za biurkiem Snape na jej widok.
Zobaczyła, że zerknął na zegar.
– Czy komuś dzieje się jakaś krzywda, że przychodzisz do mnie o tej porze? – zapytał chłodno.
Pomyślała, że to ciekawe: ledwie dwa dni temu był wobec niej niemal opiekuńczy, kiedy rozmawiali w tymże gabinecie po jej powrocie od Czarnego Pana. Mówił, że powinna o siebie dbać. Teraz jednak patrzył na nią z jakąś odrazą w oczach.
– Mnie zaraz stanie się krzywda, jeśli nie dowiem się, o co panu chodzi – odrzekła, zamknęła za sobą drzwi i bez pozwolenia zajęła miejsce przed jego biurkiem.
Nie odpowiedział od razu. Dłuższą chwilę przyglądał jej się bez wyrazu.
– Co ty masz na sobie?
– Przebranie. Na Noc Duchów.
– Poważnie? – zakpił. – Tyle się domyśliłem. Zresztą... nieważne. Nie interesują mnie takie infantylne zabawy jak przebieranki na Noc Duchów i nawet nie chcę o tym słuchać. Rozczarowujące, że ciebie to bawi. Sądziłem, że jesteś dojrzalsza.
– Och. Nie wiedziałam, że przebieranie się lub nieprzebieranie na Noc Duchów jest wyznacznikiem dojrzałości. Z tego co kojarzę, Dumbledore miał podczas uczty na głowie czapkę elfa.
– Co można mu wybaczyć, bo on bywa infantylny. Szkoda, że ty też – odparł, a w jego głosie czaiła się jakaś niebezpieczna nutka niewytłumaczalnego gniewu.
Nie mógł wściekać się na nią o przebranie. Nie wierzyła w to. Powód leżał gdzieś indziej – czuła to.
Nagle podniósł się z krzesła.
– Wstawaj – powiedział do niej. – Odprowadzę cię do salonu, bo właśnie się tam wybieram. Czas zakończyć zabawę.
Wstała, ale nie wcale po to, aby z nim pójść. Nie mogła dopuścić do tego, by udał się do salonu i odkrył, co tam się dzieje.
– Proszę pana! Przyszłam porozmawiać – rzekła.
– O czym? – Zatrzymał się, idąc już do drzwi. – Wydaje mi się, że nie jestem twoim kolegą, byś przychodziła do mnie z każdą nowo wykwitłą w głowie myślą i każdym ubzduranym sobie problemem.
CZYTASZ
Czarna Pani | Snape/OC, Voldemort/OC
FanfictionOpowieść o dziewczynie, która rozbudziła uczucia w dwóch najbardziej skamieniałych sercach: Severusa Snape'a oraz samego Czarnego Pana. Którego wybierze i ile zrobi każdy z nich, by mieć ją u swego boku?