Rozdział 7: Ucieczka i Jej cień

86 6 2
                                    


Poczułam, jak moje serce zatyka się z lęku, gdy poczułam brutalne pchnięcie w kierunku drzwi. Mimo że nie było to użycie siły, byłam zadowolona, że mogłam opuścić to makabryczne pomieszczenie. Wiedziałam, że nie chcę, by ktokolwiek widział mnie dłużej w tej beznadziejnej sytuacji. Bycie prawie nagą i obserwowaną przez tylu ludzi było piekłem samo w sobie.

Facet, który wrzucił mnie do pokoju, zamknął drzwi na klucz, zostawiając mnie w zupełnej ciemności. Z jego radą, bym była "grzeczna", nie zamierzałam dyskutować. Nie odpowiedziałam mu ani słowem, ale po jego wyjściu skuliłam się na łóżku, starając się zapanować nad falami paniki, które mnie ogarnęły.

Pokój był minimalistyczny, z jednym małym okienkiem, przez które mogłam próbować się wydostać. Z odrobiną nadziei, spojrzałam na nie i zauważyłam, że jest niewielkie, ale otwarte. Biorąc pod uwagę, że byłam na parterze, stwierdziłam, że to ryzyko może być warte podjęcia.

Szybko opracowałam plan działania: najpierw nogi, potem biodra, a na końcu ramiona. Postanowiłam działać z determinacją. Wyciągnęłam nogi przez okno bez trudu, następnie z wielkim wysiłkiem przecisnęłam biodra. Obtarcia były nieuniknione, ale mogłam to przeżyć. Pozostało tylko przejście ramionami, co miało być prostą sprawą.

Jednak, gdy zaczęłam się przeciskać, poczułam, że coś poszło nie tak. W pewnym momencie nie mogłam się ruszać ani w przód, ani w tył. Moje ciało było zakleszczone w wąskim otworze, a panika zaczęła się wkradać do mojej świadomości.

– Kurwa, idę na dietę, no! – pomyślałam z irytacją, wzdychając zrezygnowana. Starałam się nie poddawać, w końcu postanowiłam wkrótce wznowić próbę wydostania się, gdy nagle usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza. Do pokoju wszedł mężczyzna, średniego wzrostu, przeciętny wyglądowo, w ciemno-granatowym garniturze i ciemnych okularach.

Zauważyłam, że nie zwrócił na mnie uwagi, przeklinając coś pod nosem. Wyglądało na to, że jego złość była skierowana na kogoś innego.

– Oberwie się tej szmacie za ucieczkę – syknął, przeszukując pokój.

Co teraz? Dać mu znać, że jestem tutaj, czy może spróbować wykorzystać otwarte drzwi? Moje myśli były chaos, a obawy narastały.

– Nawet się nie zobaczyliśmy, a już nie usiądzie suka na dupie przez tydzień – dodał, odwracając się.

Wiedziałam, że jeśli nie uda mi się uciec, mogę znaleźć się w jeszcze gorszej sytuacji. Postanowiłam nie ryzykować.

– Nie – odpowiedziałam buntowniczo, na co on prychnął.

– Nie mam czasu na to, wyłaź i choć zanim się wkurzę – powiedział z groźnym tonem.

Czułam, że nie mam wyboru. Nie miałam jak uciec, więc spróbuję przynajmniej przetrwać.

– Dawaj od razu, póki jestem unieruchomiona, i nie oddam ci mocniej – stwierdziłam pewna siebie. Mężczyzna spojrzał na mnie z marszczonymi brwiami.

– Nie szczekaj, tylko wyłaź suczko – powiedział, a ja prycham, nie zamierzając się podporządkować.

– Nie mogę geniuszu, gdybym mogła, to już dawno bym była w pizdu od ciebie i tylko byś dym wąchał – odpowiedziałam, a on patrzył na mnie intensywnie, zaciskając dłonie.

– Zaklinowałam się? – robiłam bezradny znak.

– To się odblokuj – stwierdził obojętnie, spoglądając na zegarek.

– Jakby to było takie łatwe, byłoby cudnie, jednak nie dam rady – powiedziałam spokojnie. – Pomóż mi – wyciągnęłam ręce w jego stronę.

– Poproś – odpowiedział, nie ruszając się z miejsca.

– He? – zapytałam, nie rozumiejąc.

– Poproś, a ci pomogę – dodał z irytacją, patrząc na zegarek.

– To sobie tu posiedzę – stwierdziłam spokojnie, machając nogami.

– Pojebało cię, śpieszę się, więc przeproś – warknął, podchodząc do mnie z zimnym wzrokiem. Poczułam, że coś mnie kłuje w tyłek.

– Przepraszam – powiedziałam z piskiem, gdy coś zaczęło wchodzić mi pod bluzkę.

On, mrucząc coś pod nosem, chwycił mnie za dłonie i pociągnął do siebie. Ból był nieznośny, ale udało mi się wstać, a to, co mnie kłuło, zniknęło.

– Gotowe, a teraz chodź, zmarnowałem już dość czasu – mruknął, stawiając mnie na nogi.

Starałam się jak najlepiej zakryć swoje ciało, gdy złapał mnie za ramię, prowadząc bez słowa przed siebie.

Na parkingu mogłam wziąć normalny oddech, ale zimno było nieznośne. Wcześniej byłam ubrana tylko w kusy strój, więc zaczęłam się trząść.

– Trzymaj, bo zęby sobie zniszczysz tym zgrzytaniem – powiedział, wręczając mi swoją kurtkę.

Chciałam założyć kurtkę, ale próbując wyrwać rękę, poczułam ból. Mężczyzna ścisnął mocniej, gdy protestowałam.

– Boli – jęknęłam.

– Jak spróbujesz coś wyrabiać, to będzie mocniej i bardziej – warknął, a łzy znów zaczęły mi płynąć, mimo że próbowałam je powstrzymać. – Zrozumiano?

– Tak – odpowiedziałam obojętnie, choć w myślach robiłam skrzyżowane palce. Wiedziałam, że w tej sytuacji nie mam wielu opcji.

Wsiadł do samochodu i otworzył drzwi, rzucając mi spojrzenie.

– Tylko coś wywijaj, a pożałujesz. Wsiadaj – mruczał, a ja poczułam, jak w głowie rodzi się niebezpieczny plan.

Nim zdążył zareagować, ruszyłam pędem w stronę lasu. Niestety, nie udało mi się dojść zbyt daleko, ponieważ poczułam ból w ramieniu – zostałam postrzelona.

– Kurwa! – krzyknęłam, upadając w krzaki. Czułam, jak ramie pali od bólu, ale próbowałam wstać.

Zanim mogłam ruszyć, poczułam silne uderzenie w twarz. Zasraniec mnie dogonił.

– Ostrzegałem – stwierdził, wyjmując z kieszeni strzykawkę z jakąś substancją. Mimo że starałam się wyrwać, jego siła była przytłaczająca.

– A mogłaś ładnie siedzieć z przodu, zamiast zasługiwać na karę zanim w ogóle poznasz zasady. Nagrabiłaś sobie dzisiaj sporo przez cały dzień – mówił groźnie.

Zamknęłam oczy, zaczynając wątpić w swoje decyzje. Może powinnam była postarać się inaczej. Moje myśli zaczęły się rozmywać, a ja zasypiam, czując, jak strach i ból mieszają się w jedną mroczną otchłań.

ZwierzątkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz