Pierwsze, co poczułam, nim otworzyłam oczy, to chłód. W pokoju panował półmrok, a słońce już zachodziło, pozostawiając za sobą jedynie delikatne, złote promienie, które wpadały przez okno. Otuliłam się białą, grubą kołdrą z różowymi, falowanymi bokami, co dawało mi mikroskopijne złudzenie bezpieczeństwa. Z zamkniętymi oczami marzyłam, by zasnąć i obudzić się w innym, bardziej bezpiecznym miejscu, gdzie nie byłoby strachu i bólu. Po chwili otworzyłam oczy, lecz nic się nie zmieniło. Stara, zniszczona kraciasta tapeta w kolorze różu i pożułkłej bieli otaczała mnie z każdej strony, a przestarzałe brązowe meble i dziwny zapach stęchlizny tylko potęgowały moje przygnębienie.
Przez stres nie zauważyłam, jak wchodziłam, ani małych krat w oknie, ani drugich drzwi. Leżałam tak przez jakiś czas, intensywnie myśląc o tym, jak się stąd wydostać. Jednak mimo tego, żaden sensowny pomysł nie przychodził mi do głowy. Każda rana przypominała mi, jak skomplikowane jest moje życie, utrudniając drogę do wolności.
Muszę to jakoś odkazić, pomyślałam, spoglądając na drugie drzwi, prowadzące zapewne do łazienki. Dotykając lekko sinego policzka, ruszyłam, wciągając w płuca zimne, stęchłe powietrze, i weszłam do małego pomieszczenia, które okazało się przytłaczająco ciasne. Łazienka sprawiała wrażenie, że czas się w niej zatrzymał. Ściany pokryte były białą, przestarzałą glazurą, z miejscami odbarwionymi i pęknięciami, jakby pragnęły opowiedzieć swoją historię. Z sufitu zwisała stara, mosiężna lampa, której klosz miał niegdyś ciepły odcień, ale teraz zdobiły go czerwone plamy rdzy i brudne ślady. Małe, okrągłe lustro w ramie z mosiądzu było przybrudzone i pełne zacieków.
Obok umywalki, z widocznymi śladami rdzy i nieodpartym zapachem stęchlizny, stała niewielka szafka, której drzwiczki trzeszczały przy każdym ruchu. Na jej półkach zalegały dawno nieużywane kosmetyki, kilka pojemników z nieznanym płynem oraz stara szczoteczka do zębów, co sprawiało wrażenie, że ktoś nagle przestał dbać o to miejsce. W lewym rogu znajdował się zamknięty klozet, którego wieko było lekko przechylone, a na podłodze leżała podarta mata w nieprzyjemnym odcieniu żółci. Naprzeciwko niego stał prysznic — mała kabina z przestarzałą zasłoną, która ledwie zakrywała wąskie wnętrze. Woda spływała z jednego, nieco uszkodzonego kranu, który wypluwał strumień wody, strzelając w lewo i w prawo, gdy tylko go włączono. Podłoga pokryta była niebieską glazurą, ale z powodu zastoju wody i braku wentylacji, pojawiły się na niej drobne plamy pleśni.
Całe pomieszczenie było nieprzyjemnie duszne, a każdy ruch wywoływał ciche echa, które odbijały się od twardych powierzchni, tworząc nieprzyjemną melodię, podkreślającą moją samotność. Łazienka wydawała się być nie tylko przestrzenią do higieny, ale również pułapką — mrocznym zakątkiem, w którym krążyły myśli i emocje, wywołując poczucie zagubienia i niepewności. Każdy szczegół, każdy dźwięk zdawał się być przypomnieniem o moim losie, który miał się rozegrać także w tym małym, dusznym pomieszczeniu.
Westchnęłam lekko, krzywiąc się z niesmakiem, po czym, nie wiedząc, czego szukać, zaczęłam grzebać w szafkach. Brudne ręczniki, stary papier, ubrania, wielofunkcyjna prostownica z wkładkami, podpaski — WSZYSTKO tylko nie to, co trzeba.
— Nie ma — mruknęłam zrezygnowana, zamykając szafkę pod umywalką.
— Czego szukasz, kotku? — usłyszałam spokojny głos za sobą. Odwróciłam się przestraszona, ale zaraz opanowałam mimikę, widząc, że to tylko ten kretyn, który mnie kupił.
— Apteczki — odpowiedziałam krótko, spoglądając na niego obojętnie i zaplatając ręce na klatce piersiowej. — I nie nazywaj mnie kotkiem, bo nim nie jestem — dodałam, pokazując, że nie mam uszu na szczycie głowy, i próbując przejść obok niego w progu. Na nas dwoje ta łazienka była zdecydowanie zbyt mała. Widocznie nie tylko ja tak sądzę, bo pozwala mi przejść koło siebie, ale chwyta mnie, gdy tylko jestem w środku.
CZYTASZ
Zwierzątko
RomansaByło nas trzech. Ja,Laila i Klara. Porwał nas trzy. Przetrzymywał nas troje. Tresował nas troje. Wytrzymało nas dwie. Lecz opowiedzieć o tym zdoła tylko jedna. "Za wszelkie uszczerbki na zdrowiu psychicznym nie odpowiadam"