Rozdział 8: Co dalej?

1.3K 20 3
                                    

Samochód jechał bardzo płynnie, kołysząc lekko moje ciało przy poszczególnych zakrętach.

Gdzie ja jestem? – przemknęło mi przez myśl, gdy uchyliłam lekko powieki, starając się ogarnąć, co się dzieje. Leżałam na tylnym siedzeniu z głową opartą na czymś miękkim – czyichś kolanach. W ustach czułam nieprzyjemną kulkę o dziwnym posmaku.

Co jest?

Zaczęłam się wiercić, próbując zobaczyć coś więcej, a w powietrzu rozniosło się ciche syknięcie. – Nie wierć się – usłyszałam lekko zachrypnięty męski szept przy uchu. W odpowiedzi na to, przerażona jeszcze bardziej zaczęłam się ruszać, mając przed oczami obrazy z wczoraj i wcześniejszych dni. Zostałam porwana, sprzedana, pobita i ubrana w strój kurewki. W moich oczach pojawiły się niechciane łzy, których za żadne skarby nie chciałam pokazać. Nie warto. To nic nie da.

– Spokojnie – szepcze mi cicho ten ktoś do ucha, a jego głos już nie jest chrypnięty, lecz normalny. Jednak nie słucham przez zamącony obrazami ostatnich dni rozum. Jestem jak marionetka, której ciało i umysł działają osobno. Mężczyzna stanowczym gestem przytrzymuje moje ramiona. Chociaż chciałam krzyknąć, by mnie puścił i nie dotykał, nie mogłam. Uspokajam się na tyle, by odzyskać choć minimalną kontrolę nad ciałem. Przynajmniej staram się. Z czasem całkowita władza nad moim ciałem wraca, a moje ciało uspokaja się, zaprzestając gwałtownych ruchów. Leżę tak przez chwilę, a po upewnieniu się, że już jest dobrze, mężczyzna wypuszcza moje ramiona na wolność. Nie wiedząc, co zrobić, leżę sztywno bez ruchu.

Jedziemy tak przez jakiś czas. Jest dziwnie. Nawet strasznie dziwacznie. Jego ręka leży na mojej głowie i bawi się moimi włosami. To nienormalne. Przecież nie będę leżeć tak całą drogę na jego kolanach, prawda? To chore. Wraz z tą myślą zaczynam próbę wstania, która kończy się katastrofą. W tym samym momencie kierowca gwałtownie skręca, a ja, gdyby nie ręce kupca, na pewno wylądowałabym twarzą na podłodze lub, w najgorszym przypadku, wpadłabym na siekierę leżącą pod siedzeniem. W sumie nie wiem, co byłoby gorsze i czy powinnam obawiać się tego przedmiotu... Przecież nie zapłacił za mnie, żeby od razu mnie zabić, prawda? Musi coś zyskać na tym kupnie, chyba że niekoniecznie.

– Jezu, aleś ty nieporadna – mruczy zrezygnowany i kładzie mnie z powrotem na kolanach. – Leżysz tu – mówi ostro, gdy próbuję się podnieść. Chcę zaprotestować, ale widząc zimny jak głaz wzrok mężczyzny, rezygnuję z jakichkolwiek ruchów. Strzelił do mnie celnie i bez oporów. Nawet nie chciał spudłować, żeby mnie nastraszyć, przypomina mi to miejsce po postrzałach. Eh, jak to przestępca. Boję się. Nie wiem, do czego zdolny jest ten człowiek.

Po kilku minutach samochód zatrzymuje się. Udaje mi się kątem oka zobaczyć, gdzie się zatrzymaliśmy. Wszędzie las. Kompletne wygwizdowie. Chyba jednak nie powinnam była zaglądać. Widząc otoczenie, serio się przeraziłam. Choć sama nie wiem, czego się spodziewałam. Przecież to oczywiste, że wywiozą mnie na jakieś zadupie. Na jakieś odludzie z lasem wszędzie dokoła i średniej wielkości niepozorną chatką, właśnie taką jak ta. Mężczyzna unosi moją głowę, wysuwając się spod niej, i wychodzi z samochodu, zamykając za sobą drzwi. Chcę także wstać, ale mrozi mnie wzrokiem, dając twarde „nie". Czyżby to nie było to miejsce? Przełykam ślinę, zdenerwowana i zdezorientowana. Jakim prawem on mi mówi, co mam robić? – pyta cichy głosik w mojej głowie. To, że mnie kupił, nie znaczy, że... Nie warto się sprzeciwiać. Może wyjdę z tego cała i bez szwanku... Uważaj na niego – wtrąca spokojna myśl, której postanowiłam posłuchać. Mówiła najkrócej i najsensowniej. Na razie muszę zbadać grunt i przygotować się do ewentualnej ucieczki. Mężczyzna rozgląda się wokół, po czym z bocznej przegrody wyjmuje i chowa coś do kieszeni. Nie widzę, co to jest, bo nie zdążyłam dostrzec. W momencie, gdy tajemniczy przedmiot znalazł się w kieszeni spodni, jego mina zmienia się na spokojniejszą i pogodniejszą.

ZwierzątkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz