Felix

67 7 4
                                    

Felix zjawił się chwilę po zniknięciu Chana. Uśmiechnął się zaraz na wejściu, widząc chętnego Hyunga w całej okazałości. Bezbronny Minho był zjawiskiem niezwykle rzadkim. Nie mówiąc zupełnie nic, młodszy Lee usadowił się między muskularnymi udami i zaczął je głaskać z uczuciem małymi rączkami.

Skrępowana ofiara tym razem zaczęła szaleńczo rzucać się po łóżku... co jak co ale do Felixa miał tylko i wyłącznie ojcowskie uczucia. Z nim nie prowadził swoich cynicznych gierek i pilnował każdego słowa, które wypowiadał w jego obecności. Felix był niewinny. Taki też powinien zostać w jego głowie na zawsze. To, co działo się teraz w dusznej sypialni przechodziło jakiekolwiek pojęcie przyzwoitości w głowie starszego.

- Hyung... uspokój się... postaram się dla ciebie...
- Felix mruczał tym swoim niskim seksownym głosem. Nachylił się nad prostym kutasem i połknął go z ochotą do samego końca. Minho pisnął tonem tak wysokim jak operowa śpiewaczka. Miotał się na boki by uwolnić swój biedny organ z tych słodkich ust... ale Felix obciągał tak dobrze... po chwili Hyung poddał się, wiedząc doskonale o tym, że przez to będzie się smażył w piekle na wieki. Ale szczerze mówiąc nigdy nikt nie zrobił mu tak dobrej laski. Wargi  Felixa były wręcz stworzone do tej czynności. Gorące i chętne... ciągnące mocno i z uczuciem. Dodatkowo te małe rączki ugniatające rytmicznie jaja... Minho czuł jak zbiera mu się ślina. Połykał ją powoli, starając się nie udławić przez ten cholerny knebel.
Doszedł szybko, wprost w te śliczne serduszkowate usta, które trzymały kutasa mocno, mimo iż Minho próbował się wyrywać...

Felix po wszystkim wylizał go do czysta i mlasnął ze smakiem. Starszy zamknął oczy... nie mógł na to patrzeć... niewinne dziecko nagle przestało istnieć.

Nawet nie widział jak młody wyszedł...

A Nightmare... ( Halloween edition ) Minsung po mojemuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz