Obudził mnie głośny hałas alarmu mówiący "Pobudka". Jego głośność kaleczyła moje uczy, więc je zakryłam i zerwałam się na równe nogi. Sala była podzielona na grupę A i B. Miałam idealny widok na Gabriela z innej grupy, a on na mnie. Wiedziałam, jak bardzo pragnie to wygrać. Nie sądzę, by miał ważniejszy powód niż ja. Widziałam jak wszyscy wstają z łóżek. Nie było ubrań na zmianę. Musieliśmy liczyć się z tym, jak bardzo niedługo sala będzie nasiąknięta potem.
Do sali weszła ekipa zarządzająca grą. Chodzili stanowczym, sztywnym i pewnym siebie krokiem. Trochę przypominali mi żołnierzy. Ustali przed metalowymi drzwiami. Tymi, przez które wchodziliśmy na długi korytarz zawierający wiele drzwi.- Podążajcie za mną na kolejną grę - ogłosił głośno. Nie dostaliśmy nawet żadnego śniadania, a byłam okropnie głodna. Same słowa "kolejna gra" wzbudały we mnie trwogę.
Strach zżerał mnie od środka na myśl, co by było, gdybym w tej grze to ja była tą, co umrze. Moja mama nie miałaby wkrótce nikogo. Nawet taty, gdyż moi rodzice wzięli rozwód niedługo po mojej dwunastce. Nie mogłam do tego dopuścić, sama wpadłabym w depresję nie mając nikogo przy sobie. Jestem osobą, która ciągle musi mieć kogoś przy sobie, a jednocześnie łatwo pada mi bateria społeczna.
Tak jak rozkazał mężczyzna, poszliśmy w obawie za nim. Mamy czterdzieści osób w naszej drużynie, oby nie zginęło więcej. Myślę, że dałabym radę to wygrać gdyby nie to że przez stres tracę koncentrację i nie skupiam się na niczym.Przeraża mnie fakt, że mogę nie przeżyć tej gry. Tej, albo następnej. Jeszcze bardziej przeraża mnie to, że może zginąć Olivia albo Chloe. Ostatnio nie mam kontaktu z Olivią przez to że jest w innej drużynie. Nawiązała tam szybkie kontakty, podczas gdy ja dla bezpieczeństwa wolę ufać tylko Chloe.
Weszliśmy do następnych drzwi naprzeciwko tych, gdzie była gra pierwsza.
Sala była trochę mniejsza w porównaniu z poprzednią, domyśliłam się że nie potrzebna jest już aż tak duża powierzchnia sali, gdy osób jest już mniej, jednak nadal wzbudzała we mnie podziw jak wielkie sale się tu mieszczą, więc jak duży musi być cały ten budynek. A najważniejsze, czy my jesteśmy w ogóle w moim mieście? Czy jesteśmy w ogóle w USA?! W sali znajdowały się dwie duże i wysokie wspinaczki, a pod nimi była woda z piraniami w środku.- Niech sześć osób z grupy A ustawi się przed lewą wspinaczką, a sześć osób z grupy B przed lewą - powiedziała rudowłosa kobieta. - tylko nie wchodźcie do wody! A zresztą, jak chcecie. Mam was w dupie.
Skoro miało się ustawić tylko sześć osób, logiczne było że wszyscy będą się kłócić o to, kto bardziej nie umie się wspinać i nie będzie tego robił.
- Dobra, inaczej - zaczęła szatynka o imieniu Ashley z naszej grupy. - Niech podniosą rękę osoby, które chcą się wspinać.
Nie wiedzieliśmy nawet, czy to będzie wspinanie się na czas, a może wyścigi z przeciwnikami. Było pewne jedno, doskonale się wspinam.
Podniosłam rękę do góry jako jedyna osoba.
- Błagam was, tylko ja? - rzuciłam widząc, że nikt inny nie jest chętny, podczas gdy w drużynie przeciwników, kłócą się kto jest lepszy. Odważna drużyna.- Skoro ty, to ja też spróbuję - odważyła się Chloe. Ona jest przecież najbardziej beznadziejną osobą ze wspinania się jaką mogłabym poznać. Przecież ona nie postawi tam nawet kroku. Była to wysoka ścianka z dosyć wypukłymi miejscami do postawienia stóp podczas wspinaczki, ale Chloe by sobie nie poradziła.
- Nie, nie pójdziesz tam, Chloe - odwróciłam się szybko do blondynki - Chyba, że chcesz zginąć.
- Jeżeli faktycznie ta Chloe jest słaba, to nie lepiej wziąć kogoś innego do wspinania się? - odezwał się wysoki blondyn. Jak dobrze słyszałam gdy rozmawiał z Ashley, prawdopodobnie ma na imię John.
CZYTASZ
Defeat - pokochać wroga
ActionSiostra 19-letniej Charlotte, Emily, walczy z nowotworem, na który potrzebna jest spora suma pieniędzy. Matka dziewczyny nie jest na tyle bogata, aby pomóc Emily. Charlotte postanawia zagrać w niewinną grę o pieniądze, w której musi rywalizować z in...