Nad ranem, gdy na zewnątrz jest jeszcze ciemno, budzi mnie odległy dźwięk, który stawia moje włoski na karku. Przez chwilę nasłuchuję, wpatrzona w okno. Jestem pewna, że ktoś włamuje się do domu, ale po dłuższej chwili w końcu powoli oddycham, aby uspokoić serce. To nie odgłosy napadu, ale za drzwiami, w głębi domu, słychać długi atak suchego kaszlu.
Siadam, odgarniając z twarzy nieco rozczochrane włosy, a potem mrugam, aby odpędzić resztki snu z powiek. Odrzucam na bok kołdrę, a potem stawiam gołe stopy na podłodze. Spałam w ciepłej, dresowej bluzie i spodniach, a jednak nadal mam wrażenie, że trzyma się mnie chłód.
Wczoraj wieczorem do późna siedziałam w oranżerii, aby uspokoić emocje po rozmowie, a raczej kłótni z Alexandrem i wypłakać się bez obecności świadków. Gdy w końcu stamtąd wyszłam, jakiś wewnętrzny instynkt poprowadził mnie do salonu. Pamiętałam, że stał tam pełny barek i pomyślałam, że przyda mi się łyk alkoholu na ten cały stres. Naprawdę nie spodziewałam się, że zastanę tam Alexandra.
Zauważyłam go już w połowie drogi do barku i zamarłam jak królik, który wyczuwa obok siebie niebezpieczeństwo. Zorientowałam się szybko, że mój mąż śpi i nieco odetchnęłam. Wycofałam się już do wyjścia, porzucając pomysł na wypicie drinka, ale w ostatniej sekundzie ponownie przystanęłam.
Zerknęłam niepewnie na Alexandra i najdelikatniej jak potrafiłam, przykryłam go kocem. Zachował się wobec mnie jak dupek i traktował nie fair, to prawda, ale mimo wszystko... Nie mogłam go tak zostawić. Wyglądał na wyczerpanego. Nie miałam na tyle odwagi, aby jeszcze spróbować odebrać mu pustą szklankę z dłoni i odstawić ją na stół, więc wykonałam manewr z kocem, a potem niemal pobiegłam do siebie.
Teraz, stojąc pośrodku sypialni o siódmej rano, ponownie słyszę z daleka jego suchy kaszel. Wzdycham pod nosem. Obcowanie z moim mężem jest wystarczająco trudne, gdy jest zdrowy, a teraz boję się jego pochorowanej wersji. Ciekawe, czy jest typem „Poradzę sobie sam, nic mi nie jest", czy może raczej „Umieram, wezwij karetkę"? Uznaję, że pewnie przekonam się o tym już niedługo.
Drepczę na korytarz, a potem prosto do kuchni. Zauważyłam tam wcześniej kartkę przyczepioną do lodówki, na której widniały zapisane numery do Andrei oraz Antonio. Nie wiem, czy w domu są jakieś leki, więc uznaję, że najlepiej będzie poczekać na stosowną, nieco bardziej ludzką godzinę, aby zadzwonić do służącej i zapytać, czy znajdę w rezydencji chociażby staromodną aspirynę dla Alexandra.
Zaczynam parzyć kawę, aby nieco się rozbudzić. Od czasu do czasu słyszę z daleka kaszel, ale mój mąż nadal nie wychodzi ze swojego pokoju.
Od kiedy tutaj zamieszkałam, nie miałam okazji przespać co najmniej ośmiu godzin od wieczora do rana, ale niezbyt mi to szkodzi. Na farmie wstawałam równie wcześnie, czasami po zarwanych nockach i biegłam prosto do swoich obowiązków. Tutaj praktycznie nie mam nic do roboty, co trochę mnie frustruje.
Gdy kończy mi się kawa, zabieram się za przygotowanie śniadania. Lodówka jest dobrze zaopatrzona w różnorodne składniki, więc z entuzjazmem zaczynam kręcić się przy kuchennym blacie.
Smażę na patelni omlet, wrzucam go na talerz i dodatkowo robię kilka kanapek dla Alexandra. Zabieram je ze sobą i idę pod drzwi sypialni męża. Pukam cicho, ale nikt mi nie odpowiada. Odgłosy kaszlu ucichły już jakieś kilkanaście minut temu, gdy robiłam śniadanie.
Ostrożnie otwieram drzwi łokciem, przełykając nerwowo ślinę. Zaglądam niepewnie do środka. Pokój jest pogrążony w półmroku, ale i tak widzę wyraźnie sylwetkę męża w łóżku. Śpi na plecach z oczami zasłoniętymi prawym ramieniem, na którym wije się czarny wąż. Stąpam cicho na palcach i stawiam talerz na szafce nocnej. Kiedy się obudzi, będzie miał możliwość coś zjeść.
CZYTASZ
W kajdanach | DARK ROMANCE
Romance(Dawniej: BIRDS IN CHAINS) Ranking 29.09.2024: #1 enemiestolovers Ekscytujący, współczesny retelling Romea i Julii. Adeline i Alexander zostają zmuszeni do zawarcia małżeństwa, które ma połączyć dwie konkurujące ze sobą firmy technologiczne oraz ni...