ROZDZIAŁ 3 - Alexander

165 11 1
                                    

– Jakie są warunki? – pytam w końcu twardym tonem.

Mam nieodparte wrażenie, że moje ciało przejmuje dziwne odrętwienie, zupełnie jak kiedyś podczas walki, gdy szykowałem się do przyjęcia kolejnych, bolesnych ciosów tak, aby zniwelować poziom bólu do absolutnego minimum.

Adeline stoi obok mnie i rzuca mi błagalne spojrzenia, jakbym miał możliwość uratować nas od szalonego planu naszych ojców. Niestety, muszę ją rozczarować, a właściwie, muszę rozczarować nas oboje. Nie mam takiej władzy, nawet w najmniejszym stopniu.

Francis Dumas uśmiecha się zadowolony, jakby moje pytanie przypieczętowało wszystko. Mam ochotę zetrzeć mu ten uśmieszek z twarzy pięścią, ale poprzednie słowa mojego ojca mnie powstrzymują. Nie wiem, co się z nim stało, ale skoro mówi o wydziedziczeniu mnie, sytuacja jest więcej niż poważna.

Gdy kilka lat temu straciłem możliwość walki na ringu, pozostała mi tylko rodzina, a praca w firmie stała się liną, która mnie z nią połączyła. W rodzie Brownów praktycznie wszystko od zawsze kręciło się wokół biznesu. Jeśli stracę tę pracę, w konsekwencji stracę także rodzinę. Kiedy to się wydarzy, nie będę mieć już nic. Kompletnie nic.

Angelo patrzy na mnie w napięciu z rękoma wciśniętymi w kieszenie marynarki. Gdy powoli przenosi wzrok na Adeline w taki sposób, jakby chciał, abym na pewno to zauważył, lekko mrużę powieki. W jego wzroku czai się teraz coś, co mnie niepokoi.

– Małżeństwo zostanie zawarte teraz, w tym momencie. Mamy przygotowane dla was odpowiednie dokumenty, musicie tylko złożyć na nich swoje podpisy – mówi mój ojciec, pokazując dłonią kartki leżące schludnie na biurku.

– Nie potrzeba do tego jakiegoś urzędnika państwowego? – Adeline wygląda na zdziwioną i jednocześnie lekko zniesmaczoną.

– Potrafimy wszystko załatwić od ręki. Oczywiście, potem odpowiednia osoba postawi tu swoją pieczęć i zarejestruje małżeństwo w systemie – tłumaczy mój ojciec niemal z dobrodusznym uśmiechem na ustach.

– Co jeszcze? – pytam napiętym głosem.

Oczy Browna wędrują z powrotem do mnie. Nie potrafię wyczytać z nich nic poza pewną dozą ciekawości, jakby cały ten cyrk był dla niego swego rodzaju eksperymentem naukowym, a nie bawieniem się moim życiem, a także życiem córki jego wroga. Zaciskam zęby.

– Adeline, jako twoja żona, zamieszka z tobą w rezydencji.

– Jeszcze dzisiaj – dorzuca Dumas, patrząc na córkę ostro, jakby spodziewał się sprzeciwu z jej strony.

Dziewczyna natychmiast sztywnieje. Zerkam na nią uważnie. Wpatruje się w swojego ojca pociemniałym spojrzeniem niebieskich oczu. Jej twarz jest niemal kredowo biała, okolona jasnymi, prostymi włosami, które dodatkowo podkreślają niezdrową bladość, ale w jej źrenicach czai się iskra. Mimo tego, że wygląda kiepsko, trzyma się na nogach o własnych siłach i nawet zaciska palce w pięści, jakby chciała rzucić się na Francisa niczym wściekły kot. Muszę przyznać, że z chęcią bym na to popatrzył.

Na samą myśl, że chcą mnie zmusić, aby w rezydencji zamieszkała ta smarkula, moje wnętrzności skręcają się boleśnie. Podejrzewam, że całe to przedstawienie zostało wymyślone bez jej aktywnego udziału, jednak nadal między łopatkami czai się dziwne napięcie. Może ta mała ma mnie szpiegować dla Dumasa? A nawet, jeśli nie, to jestem przekonany, że na pewno uprzykrzy mi życie. To jest myśl, nad którą nie muszę się długo zastanawiać. Ile ona w ogóle ma lat? Osiemnaście? Wygląda, jakby świeżo skończyła szkołę. Boże, miej mnie w swojej opiece... Mam być jej mężem, czy może niańką?

W kajdanach  |  DARK ROMANCEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz