Rozdział 4

19 1 2
                                    

Jechałam już do domu, żeby wszystko dopiąć na ostatni guzik. Ta impreza ma przejść do historii tego miasta.
- Luna pomóc ci w czymś- spytała Viv
- Możecie powykładać alkohol- powiedziałam, na co przytakneli mi głową
- Luna ja ci pomogę z ozdobami okej?- zapytał luka
- okej- zdziwiłam się na jego propozycję, ale okej
- Luncia , bo tak jakby jak rozmawiałem z tym nowym Ezrą to zaprosiłem go na imprezę i on przyjdzie z resztą paczki.
- Co kurwa?!- ja pierdole co on zrobił
- Przepraszam..
- Dobra tam już trudno, chociaż więcej osób zobaczy porażkę anthona- niech się już nie smuci bo mu nie do twarzy z smutną miną.
Gdy wszystko ogarneliśmy zaczęli pojawiać się pierwsze osoby. Musiałam niestety wszystkich witać z fałszywym uśmiechem, boże. Zobaczyłam nagle jak wchodzą nowi chłopacy i Sophii. Nieźle załatwiłam Scotta, miał na połowie twarzy ślad mojej ręki.
- Witaj Luna!- krzykneła Sophi i się na mnie rzuciła, zaraz mnie udusi.
- Cześć Sophia- powiedziałam z widocznym zażenowaniem i odeszłam
- Luna idziemy się napić - spytał Gabriel, na co się oczywiście zgodziłam. Wzieliśmy obydwoje puszkę z piwem.
- Hej Luna- powiedział Anthon i zaczął się szczerzyć jak głupi, za niedługo nie będzie mu do śmiechu
- Cześć kotku- powiedziałam zasłodzonym głosem.
- Zmieniłaś nastawienie do mnie, dlaczego?- spytał nie odpowiedziałam
Kochani chciałam wam coś pokazać!- krzyknełam przez mikrofon i wszyscy podeszli do mnie i zaczęli mnie słuchać
- Jest to niespodzianka dla mojego kochanego chłopaka- byłego dodałam w myślach
- Luka, proszę włączyć nagrania!- krzyknełam, Luka puścił dwa nagranie zpod sklepu i kawiarni. Anthon nagle zbladł i spojrzał się przerażony na mnie. Bój się bój.
- Anthon jesteś zadowolony z niespodzianki? - spytałam
- Ja nie... to fotoszop ja nie zdradziłem cię!- zaczął krzyczeć.
- Tak a ja jestem Maria Antonina, chłopaki macie już zajęcie!- krzyknełam i podeszło do mnie 2 napakowanych typów i wzięli Anthona na dwór. Anthon stał się workiem treningowym.
- Dziękuję za uwagę, możecie dalej się bawić- powiedziałam i poszłam po drugie piwo.
- Niezły teatrzyk Luna- powiedział do mnie młody Scott
- Wiem Scott- powiedziałam z wyższością
- Może zatańczymy Taylor?- spytał się Daniel
- Czemu nie- powiedziałam boże co ja robię. Weszliśmy na parkiet i zaczeliśmy tańczyć do jakiejś klubuwy. Zobaczyłam jak starszy Scott zabiją brata wzrokiem. Tego się nie spodziewałam. Zobaczyłam Viv obok nas i specjalnie popchnełam Daniela na nią i odeszłam. Jeszcze będą mi dziękować.
- Luna coś ty zrobiła- krzykneła do mnie Elena.
- Viv się podoba Daniel więc im pomogłam.
- Czasem jesteś niemożliwa- parsknełam na komentarz wiewióry.
- Tańczymy?- spytałam.
- Jasne- powiedziała rudowłosa i już po chwili tańczyłyśmy w tłumie się śmiając. Widzę, że El wypiła o wiele więcej ode mnie i ledwo się trzyma. Ja pierdole.
- O kurwa, Viv całuję się z Danielem- powiedziała El. Jak na swój stan wzrok ma dobry.
- O kurwa to prawda
- Co prawda?- spytał zię Gabriel, tylko jego tu brakowało. Wolker spojrzał się w ich kierunku.
- Co do kurwy nędzy! Moja siostra całuję się z tym pantoflem!- krzyknął, próbowałam go uspokoić, ale nic to nie dało. Podszedł do Daniela i odsunął go od Vivian przypierdalając mu.
- Gabriel uspokój się!- próbowała uspokoić go Viv. Ostatecznie chwyciłam go za koszulkę i odciągnełam od biednego chłopaka.
- Wolker spokój!- krzyknełam jak do psa, czasem go przypominał.
- Jak mam być spokojny jak on się liże z moją siostrą!
- Co tu się dzieje?- spytał luka podchodząc razem z Ezrą. Ich tu tylko brakowało. Na dodatek jeszcze starszy brat przyszedł. Ja pierdole.
- Co on zrobił mojemu bratu?!- zaczął krzyczeć. Rzucił się na Wolkera.
- Noah uspokój się!- zaczeła piszczeć Sophi. Zdecydowanym ruchem odciągnełam Scotta od Wolkera.
- Co ty odpierdalasz?!- krzyknełam
- On pobił mi brata!
-Jego brat całował się z moją siostrą!
Ja pierdole mam dość tych debili.
- Buziak na zgodę- powiedziałam na co prychneli.
- Albo jak wolicie to możecie dostać ode mnie z liścia.
- Noahowi to chyba na dziś wystarczy tych liści- powiedział pierwszy raz Ezra. Miałam pierdolone deja vu , chyba słyszałam kiedyś ten głos.
- Scott szykuj drugi policzek- zażartowałam, na co zmroził mnie wzrokiem, nudziarz.
- Ja podziękuję z liścia, raz w życiu dostałem mi wystarczy- powiedział brat Viv. Wszyscy zaśmialiśmy się na ten komentarz.
- Co z Danielem- spytała Elena
- Tylko krwawi z nosa- odpowiedziała Viv.
- Pójdę po jakąś gazę- powiedziałam i udałam się po apteczkę do mojego pokoju.. Często była mi ona potrzebna. Wziełam gazę i jak wychodziłam zderzyłam się z czyjąś klatką piersiową. Był to pierdolony Noah Scott, on chyba naprawdę mnie śledzi.
- Jakim cudem ze mną wygrałaś?- on tylko o tym, chyba komuś ego zepsułam.
- Zrozum, że królowa jest tylko jedna- prychnął na moją odpowiedź.
- Z nikim nie przegrałem
- Już nie, przegrałeś ze mną poprawka- laluś zawyższonym ego. Wkurzył się na mój komentarz. Ma normalnie humorki gorsze niż kobieta.
- Nie odpowiedziałaś mi.
- Nie liczy się wygląd czy marka  samochodu tylko jego środek bogaczyku- zdziwił się na moją odpowiedź
- Zadbaj lepiej o środek samochodu chłopczyku- powiedziałam i wróciłam do pobitego Daniela. Podałam gazę Vivian, żeby mu włożyła to do nosa. Gabriel mordował wzrokiem młodego Scotta.
- Czas już chyba na nas- powiedział Noah na co cała ich zasrana paczka kiwneła głową i wyszli. Po chwili w moim domu zostali już tylko przyjaciele.
- Trzeba kogoś odwieźć?- spytałam chodź byłam trochę podpita. I tak wiele razy prowadziłam w gorsz stanie.
- Nie trzeba zmieścimy się- odpowiedział Luka, na co kiwnełam głową.
Po chwili zostałam już sama w domu. Posprzątałam wszystko. Nie za długo mi to zajęło.  Poszłam do kokainki, którą niestety na czas imprezy zamknełam w moim pokoju.
- Kokainka chodź do mnie, dobry kotek- pogłaskałam ją i wziełam na ręcę.
Na szybko się umyłam i przebrałam w piżamę. Jutro wracają moi rodzice. Posmutniałam na tą myśł i mocno przytuliłam kota. Kokainka dawała mi poczucie bezpieczeństwa i szczęścia. Dzięki niej jeszcze żyję.  Założyłam bluzę i wyszłam na balkon, żeby zapalić. Ogień był piękny, zarazem niebezpieczny i taki odległy. Po zapaleniu weszłam do pokoju i zasnełam przytulona do kokainki. Nie chcę jutro się budzić.

*******************************************
Dzięń doberek macie na dziś niespodziankę.
ADIOS KOCHANI!!

Zabójcza prędkości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz