2.

96 9 9
                                    

Rozdział 2.
„ZDRADA"
DANTE
TERAŹNIEJSZOŚĆ

Meta była blisko. Znajdywała się koło stu metrów przede mną. Głośne dźwięki dudniącej z radia piosenki obijały się o moją głowę. Jechałem na prowadzeniu i mimo, że to nie był pierwszy raz, gdy przekraczałem linię mety jako pierwszy, wciąż czułem taka sama adrenalinę, jak za pierwszym razem, gdy udało mi się wygrać. Emocje jakie mną kierowały gdy tylko opuszki moich palców dotykały obitej w skórę kierownicy były jak zesłany przez samego diabła zakazany owoc, a przecież to, co niedozwolone smakuje najlepiej. Krew się gotowała, płynąc w moich żyłach tak szybko, jak sunące po asfalcie opony mojego samochodu.

Krzyczący wokół jezdni ludzie sprawiali, że podekscytowanie rosło z każdym metrem bliżej mety. Spojrzałem w lusterko po mojej lewej stronie, chcąc dostrzec samochód jadący blisko mojego zderzaka. Nie wiem, co musiało by się teraz stać, aby wygrał. Widziałem na jego twarzy furię.

W naszych wyścigach liczyło się tylko pierwsze i trzecie miejsce. Trzeci, wygrany z przegranych. Pierwszy, wygrany z wygranych. Drugi... przegrany z wygranych. Osoba druga była tak blisko pierwszego miejsca...

Gdy płynnie przejechałem po koślawo wyznaczonej białej linii, narysowanej sprayem na ziemi, spojrzałem w stronę ludzi, wrzeszczących moje nazwisko. To było piękne. Ksywka jaka mi nadali teraz obijała się od ścian samochodu, dostając się do niego przez uchyloną szybę.

— Re Drift!1 — Tłum wrzeszczał, a gdy zahamowałem, mój samochód został obskoczony przez ludzi, a ja ledwo zdołałem z niego wysiąść. Uśmiech zdobił moje usta, kiedy uniosłem ręce w górę, dając znać, kto tutaj jest wygranym.

— Stary! Dałeś gazu! — Wydarł się Lucas, zawieszając na moich ramionach rękę. Wyprowadził mnie z tłumu.

Na moją wygraną nie musiałem długo czekać, bo już po chwili w moje ręce wręczony został plik banknotów.

— Że mnie to nie dziwi — powiedziała Silvia, uśmiechając się i z dumą powoli klaskając. — Co proponujesz na dzisiejszy wieczór, wodzu? — Dodała.

— Właśnie! Może jakiś billardzik, piwko? — zaproponował ponownie mój przyjaciel.

Przyjaciele nalegali, abym z nimi spędził wieczór po wyścigu, jak robiliśmy to zawsze, jednak teraz miałem na to inne plany.

— Dzisiaj nie dam rady, obie... — nie dane było mi dokończyć, ponieważ Lucas się oburzył.

— Jeżeli znowu powiesz, że cały wieczór zamierzasz spędzić z Kelly, to się nawet nie odzywaj — ostrzegł i wziął rękę z moich barków, po czym spojrzał na mnie smutno.

Czułem się źle z tym, że znowu będę musiał kazać im świętować moją wygraną beze mnie, ale jestem dość słowny, więc nie chciałem jej teraz zostawiać na pastwę sobie, gdy mówiłem, że będę cały wieczór dla niej.

— Jest moją dziewczyną. Nie miejcie do mnie problemu, bo chce spędzić z nią trochę czasu — odpowiedziałem, spoglądając na niego poważnie.

— Właśnie! Trochę, nie cały pieprzony czas, Dante! — Wywrzeszczał. Nie rozumiałem o co cała ta spina. Miałem dwadzieścia cztery lata, myślałem o zakładaniu już rodziny. Chciałem się ustabilizować. Wziąć ślub i zamieszkać z moją dziewczyną, a im sprawiało to niezmiernie duży problem.

— Luc ma trochę racji. Ostatnio schodzimy na drugi plan. Jeszcze niespełna rok temu nie myślałbyś o niczym innym, niż ściganiu się, samochodach i weekedndowych wypadach do baru. Co się nagle zmieniło? — Silvia podeszła do mnie i chwyciła moją twarz w dłonie. Zimne pierścionki na jej dłoniach zetknęły się z moimi policzkami, przez co przeszły mnie dreszcze. Traktowała mnie i Lucasa jak swoje dzieci, co było dziwne, jak mam być szczery.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 29 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

WYŚCIG Z CZASEMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz