X

21 4 8
                                    

Idealna Reyna. Niewystarczająca Percy. Idealna Reyna. Niewystarczająca Percy. Idealna Reyna. Niewystarczająca Percy. Idealna Reyn...

Reyna okazała się najgorszą osobą, jaką Percy spotkała w całym życiu. Włączając w to nawet jej ojca.

Co było w niej ładnego? Sama brzydota. Wysoka, śmiała, zabawna, lubiana, inteligentna, elegancka, interesująca. Taka, jaka Percy nigdy nie będzie.

Otworzyła okno, czując, że się dusi. Wciągnęła chłodne powietrze. Nikt obok nie zaprotestował, bo nikogo nie było. Została sama.

Już dawno nie wymuszała wymiotów, a teraz zajadała stres czekoladą. Może później wymusi. Jak zdąży. Najpierw zje. Najpierw dopilnuje, żeby nogi przestały się trząść.

Nauczycielka historii pojechała na jakąś wycieczkę, więc jej klasa miała okienko. Może i dobrze. Wątpiła, by dała radę skupić się na rozszerzonym przedmiocie z bólem głowy.

Czemu wybrała akurat historię? Nie znosiła wkuwania na pamięć dat. Interesujące bywały tradycje, ale też nie zawsze. Do kitu.

Poszła na to tylko dlatego, że na ten sam profil zdecydowała się dwa lata wcześniej Annabeth. W innej szkole, na wyższym poziomie. Percy, zajęta na końcu podstawówki* raczej przeżyciem niż nauką, bez znajomości, bez pasji, bez energii na życie, poszła tam, gdzie się dostała. Skoro jej siostrze się tak podobało, chyba nie mogło być źle.

Wyszła do sklepu obok. Nie powinna, uczniom zakazywano wychłodzenia poza budynek szkoły. Pierwszy raz złamała tę zasadę. Kupiła dwie tabliczki czekolady i opakowanie żelków. Samo wyjście na świeże zewnątrz pomogło, złagodziło nieznośny ból głowy.

Niegdyś uważała, że do przewlekłych bólów da się przyzwyczaić. Dziś jednak miała ochotę zwinąć się w kłębek i rozpłakać, zanim jej czaszka eksploduje. Może i zjedzenie słodyczy połączane z wymuszeniem wymiotów nie pomoże, ale nie obchodziło jej to.

Głowa przeszkadzała już kilka tygodni, zazwyczaj ze zmęczenia. Coś w tym było, bo tej nocy pierwszy raz od miesiąca śniła jej się ta jedna sytuacja. Budziła się kilka razy, za każdym razem zapominając, co działo się w koszmarze. Jej mózg wyparł ten wieczór, nie pamiętała wyrazu jego twarzy, gdy dotykał jej odkrytej skóry, lecz wracał on do niej w snach. Które zapominała zaraz po przebudzeniu. Zostawały z nią strach, zmęczenie i ból głowy.

Nie przygotowała się na październik, nawet sto pięć dni by nie wystarczyło.

Kiedyś często używała słowa trauma, teraz wiedziała, że było one zarezerwowane dla choroby. Więc miała dwie traumy. Druga dotyczyła pobytu w szpitalu i smaku leków przeciwbólowych. Dlatego unikała ich wszystkich. Ale przed matematyką miała wrażenie, że szybciej zemdleje niż napisze sprawdzian, na którym nie miała szansy się skupić z tym pulsowaniem w skroniach. Zapytała Hazel o leki i dostała pyralginę**. Biała pigułka, lecz mniejsza niż apap. Nie przyjęłaby apapu. Popiła sporą ilością wody, niemal się krztusząc. Psychotropy były mniejsze.

Będąc w sklepie, zastanawiała się, czy nie kupić tabletek. Najlepiej różnych. Mieszkanki były najgroźniejsze. Mogłaby wziąć... Chwila, przecież ona nie chciała się zabić.

Naprawdę nie. W końcu się układało. Aktualnie mało problemów zaprzątało jej myśli. Głównie obsesja na punkcie przyjaciół, chronofobia, strach przed odrzuceniem, koszmary, oceny, waga, poczucie winy, jedzenie, ból głowy, przeziębienie, świeża rana na udzie, brak pieniędzy, brzydkie ubrania, uzależnienie... W sumie trochę nie nazbierało.

Prócz tego dysforia. Naprawdę okropna. Płakała za każdym razem, gdy spojrzała w lustro. Dość poważnie zastanawiała się nad pocięciem rąk, raczej gęsto niż głęboko, by to one zwracały uwagę ludzi, a nie jej twarz. Co prawda wtedy mogliby patrzeć na nią całą, zamiast zająć się sobą, dodatkowo sezon na krótki rękaw się kończył, więc pomysł samoistnie upadł.

Pozostawało poharatanie twarzy. Przecież nie mogła wyglądać gorzej niż teraz. Miała wrażenie, że jakkolwiek by jej nie zmieniła, byłoby tylko lepiej. Do tego czasu mogła zakładać kaptur i maseczkę, wbijać oczy w telefon i unikać kontaktu wzrokowego, ewentualnie zamknąć się w pokoju.

Nienawidziła tej twarzy; za dużego nosa, podwójnej brody, układu kości, nierównych brwi, ropiejących pryszczy, popękanych ust, pełnych policzków. Krzywych, pożółkłych zębów, ukazujących się podczas uśmiechu, który był nawet gorszy.

Tak bardzo przywykła do nienawidzenia swojej zewnętrznej powłoki, że dziwiła się, gdy widziała zdjęcia innych. Marzyła, by kiedyś zrozumieć, jak to jest robić selfie i wstawić je bez zastanowienia. Zmienić kolor włosów i się tych pochwalić. Ubrać nową bluzkę i wrzucić zdjęcie na instagrama. Trudne do wyobrażenia.

Chciała być ładna, tak strasznie chciała być ładna...

###

*załóżmy, że system szkolnictwa działa tak, jak w Polsce - osiem lat szkoły podstawowej i cztery lub pięć średniej, te pierwsza opcja w przypadku Percy

**nie znam się na lekach w US bardziej już tych wspominanych w muzyce, typu morfina czy xanny, więc użyłam nazw polskich środków

Pisanie, po raz kolejny, ratuje mi życie, przynajmniej pośrednio, bo część rzeczywiście pisałam dziś na okienku, nie z historii, której zresztą nie rozszerzam, ale naprawdę poważnie myślałam nad rzyganiem. Ostatni raz robiłam to, cóż, sama nie jestem pewna, dość dawno temu. Myślę, że jestem czysta dłużej niż trzy miesiące. Nie zrobiłam tego wtedy, bo pisałam. Kocham. I Was też kocham, trzymajcie się cieplutko 🫶🫶

oh no!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz