14- puść go...

56 4 2
                                    

(Perspektywa Hailie)

Chłopaki pojechali na bal już godzinę temu. Ja siedziałam z malutką w salonie i oglądałam jakiś nudny serial, ale i tak już to lepsze niż te całe bale. Lea już zasnęła (przynajmniej tak myślałam) dlatego ja też planowałam się zaraz kłaść, gdy w pewnym momencie zaczęła płakać. No i żem se pospała...
Próbowałam ją uspokoić na różne sposoby ale to na nic, akurat takie sytuacje gdy jestem sama...

Po 3 godzinach chłopaki już zdążyli wrócić do domu a ja nadal nie uspokoiłam małej, myślałam że jest głodna ale nie chciała jeść ani pić, pieluchę miała czystą i wszystko niby było w porządku. Kurna to moje 5 dziecko i pierwsza taka sytuacja, już i ja zaczęłam płakać tylko że z bezsilności.

- daj mi ją a ty kładź się spać- powiedział po czasie zmartwiony Leon
- nie, to ty się kładź spać, ja już wychodzę żeby ci nie przeszkadzać- powiedziałam kierując się do drzwi
- nie! Zawracaj, wiedzę że ledwo stoisz na nogach- powiedział podchodząc do mnie i zabierając mi już całą czerwoną od płaczu Lee- masowałaś jej brzuszek?- zapytał
- tak, próbowałam już wszystkiego- powiedziałam a on wyszedł z malutką z pokoju a ja już całkiem się popłakałam, wiedziałam że Lea teraz bardzo cierpi a ja nawet nie mogę jej pomóc...

(Perspektywa Leona)

Martwił mnie ten nieprzerwany płacz Lei, byłem też zły na siebie że nie wybrałem pediatrii zamiast ortopedii bo może wtedy mógłbym jej jakoś pomóc a tak? Nawet nie wiem jaki może być powód, przy chłopakach nigdy nie było takiej sytuacji.

Siedziałem w salonie już drugą godzinę, na szczęście Lea już się trochę uspokoiła i zaczęła zasypiać. Gdzieś pół godziny temu przyszła do mnie Hailie bi nie mogła spać, ale zasnęła wtulona w mój bok. Ja nie mogłem spać dlatego wziąłem telefon do ręki i zacząłem przeglądać Instagrama gdy usłyszałem huk i ponowny płacz córeczki. Oddałem Lee przerażonej żonie która również się obudziła.
- szybko idź na górę i zamknij się w sypialni- powiedziałem kierując się do schowka na broń. Gdy wiedziałem że Hailie poszła już na górę skierowałem się w kierunku dźwięków, muszę przyznać że było to stresujące bo ostatni raz musiałem trzymać w ręku broń jak byliśmy z chłopakiem na strzelnicy i robiliśmy rodzinne zawody jakiś rok temu, a do człowieka ostatni raz strzeliłem 3 lata temu gdy ktoś porwał Logana. Już od właśnie 3 lat nasza rodzina miała spokój ale jak widać do czasu.

Gdy już dotarłem do przedpokoju zobaczyłem jakiś 3 facetów, nie żebym się chwalił czy co ale na pewno byli mniej umięścieni ode mnie. Nie wiedziałem co w sumie zrobić, dlatego odbezpieczyłem broń

- kim wy do chuja jesteście żeby sobie tutaj od tak wychodzić- warknąłem celując do jednego z nich z broni
- przyszliśmy tu po Leo Liama i Alexa Santan, nie chcieliśmy nikogo uszkodzić ale jeżeli nie opuścisz broni stanie ci się krzywda Hardy- powiedzieć jeden z nich
- po pierwsze nie mają na nazwisko Santan, po drugie po cholere wam moi synowie a po trzecie nie ma ich w domu- z ostatnim skłamałem
- nie kłam nam tutaj bo dobrze wiemy że wrócili z tobą z balu- odezwał się znowu jeden z nich
- spierdalać z tąd po dobroci- warknąłem
- pan Santan chce zobaczyć synów i nie ruszymy się stąd bez nich- odezwał się drugi do którego mierzyłem z pistoletu, ja już nie wytrzymałem i strzeliłem.

Huk.

Huk.

Huk.

Huk.

Ja strzeliłem raz, trafiłem w nogę.
Poczułem okropne pieczenie w klatce piersiowej, brzuchu i szyi. Upadłem na kolana wypuszczając z ręki pistolet, ci faceci mnie wymineli i skierowali się do salonu zapewne żeby dostać się na schody. Japierdole.

- Tato!- usłyszałem krzyk... Leo
- nie... Leo idź stąd- zdążyłem wydukać zanim z moich ust nie polała się krew...

(Perspektywa Leo)

Byłem w kuchni bo zachciało mi się pić, było coś koło 2. Słyszałem jakieś rozmowy z przedpokoju ale nie zwróciłem na to uwagi bo z tego co wiem tata próbował uspokoić Lee a po za tym często w nocy ktoś do niego dzwoni z pracy. Było to normalne do póki nie usłyszałem huk z przedpokoju. Od razu się tam skierowałem a to co tam zobaczyłem...

Tata leżał na ziemi cały we krwi, a obok niego jakiś facet z zakrwawioną nogą jacyś inni faceci szli w stronę salonu
- tato!- krzyknąłem podbiegając do niego
- nie... Leo idź stąd- wyszeptał zanim z jego ust nie popłynęła krew a oczy zamknęły, kurwa!
Automatycznie w oczach stanęły mi łzy.

Zadzwoniłem po karetkę i naszych ludzi po czym złapałem pistolet do ręki, nie wiedziałem czy iść do tych ludzi czy zostać z tatą ale zaraz ci ludzie przyszli do nas ale nie sami... Jeden trzymał przerażonego Liama a drugi na pół przytomnego Alexa, automatycznie skierowałem broń na tego co trzymał Liama

- puść go kurwa- warknąłem
- właśnie Antoni puść go- usłyszałem jakiś nieznajomy głos za mną...

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

No taki średni, pisałam go jakieś 3 dni bo nie miałam weny, ale mam nadzieję że wam się podoba.

Rodzina Monet- co by było gdyby cz.2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz