66

9 1 0
                                    


Kiedy bal powoli się kończył, muzyka stawała się coraz cichsza, a uczniowie zaczęli opuszczać salę, Theo nie mógł przestać myśleć o Elianie. Przez ostatnie godziny czekał, mając nadzieję, że pojawi się ponownie, że coś się zmieni i będą mogli razem cieszyć się resztą wieczoru. Jednak Eliana nie wróciła.

Theo czuł, że musi ją zobaczyć. Musiał upewnić się, że wszystko z nią w porządku, nawet jeśli jej słowa brzmiały jak zamknięcie. Opuścił salę balową i ruszył w kierunku dormitorium, gdzie była Eliana. Korytarze były ciche, zaledwie kilka osób szło z ostatnimi rozmowami o balu, śmiejąc się, ale Theo nie zwracał na nich uwagi. W jego myślach była tylko ona.

Kiedy dotarł pod drzwi jej dormitorium, zapukał delikatnie. Cisza. Spróbował jeszcze raz, tym razem mocniej, ale wciąż nie było odpowiedzi. Przez chwilę zawahał się, ale w końcu nacisnął klamkę. Drzwi były uchylone. Ostrożnie wszedł do środka.

Theo usiadł na łóżku, czekając na Elianę, gdy dostrzegł, że światło w łazience było włączone. Założył, że była w środku, więc czekał cierpliwie, ale po chwili jego wzrok padł na list leżący na jej biurku. Coś w jego prostym ułożeniu, jakby specjalnie zostawionym na widoku, przyciągnęło jego uwagę.

Z wahaniem wstał i podszedł bliżej. List, choć nieadresowany, wyglądał jak coś osobistego. Theo nie chciał przekraczać granicy, ale ciekawość oraz troska o Elianę były silniejsze. Z niepewnością wziął go do ręki i rozwinął. To, co przeczytał, zszokowało go.

„Mam nadzieję, że między tobą a Cedriciem wszystko w porządku, bo bardzo się wkurzę, jeśli zerwiecie ze sobą... Nie jesteś na tyle głupia jak twój starszy brat, prawda?"

Kiedy Eliana wyszła z łazienki, zaskoczyła ją obecność Theo w jej pokoju. Spodziewała się, że będzie sama, więc jego obecność wytrąciła ją z równowagi. Zobaczyła, jak Theo trzyma w dłoni list, a jego twarz wyrażała mieszankę złości i niepokoju.

— Co to za list? — spytał, jego głos był niski, a w oczach widać było napięcie. — Dlaczego twoja mama pisze do ciebie coś takiego?

Eliana poczuła, jak jej serce przyspiesza, a w głowie zaczęło krążyć tysiące myśli. Nie chciała, żeby Theo znał ten fragment jej życia, to było zbyt osobiste, zbyt bolesne. Zmarszczyła brwi i spuściła wzrok, niepewna, co powiedzieć.

— To... to nic takiego — odpowiedziała cicho, próbując zachować spokój. — Po prostu... rodzinne sprawy, nie musisz się tym przejmować.

Ale Theo nie wyglądał na przekonanego. Wciąż trzymał list w rękach, jakby próbował zrozumieć, dlaczego Eliana tak bardzo chciała ukryć ten fragment swojego życia przed nim.

— Nic takiego? — spytał ostro, robiąc krok w jej stronę. — Eliana, to nie wygląda jak "nic takiego". Twoja matka mówi, że jeśli coś pójdzie nie tak z Cedriciem, będzie na ciebie wściekła. Pisze, jakby twoje życie było pod czyjąś kontrolą. Dlaczego mi nie powiedziałaś?

Eliana cofnęła się o krok, czując, jak narasta w niej panika. Theo zawsze był oparciem, ale w tej chwili czuła, jakby ta część jej życia mogła wszystko zniszczyć. Nie chciała, żeby widział, jak bardzo była pod presją, jak bardzo czuła się uwięziona przez oczekiwania swojej rodziny.

— Bo nie chciałam cię tym obciążać — odpowiedziała po chwili milczenia. Jej głos drżał, a w oczach zaczynały się zbierać łzy. — To moje życie, Theo. To ja muszę sobie z tym poradzić.

Theo spojrzał na Elianę, próbując zrozumieć. Jego twarz zdradzała frustrację i troskę, a w oczach widać było zmieszanie. Zacisnął szczęki, a potem odezwał się, powstrzymując emocje:

Theodore Nott - zakazany owoc czesc 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz