13

56 4 95
                                    

Czas płynął nieubłaganie dla dwójki chłopców, którzy uzależniali się od swojej obecności. Pierwszy tydzień przerwy semestralnej Hao spędził w sali tanecznej Hanbina, skupiając się doświadczaniu nowego uczucia - wolności. Nigdy nie sądził, że taniec da mu coś, czego nigdy nie odczuł przy grze na skrzypcach, choć i tego nie porzucił ani na moment.

Wstawał z rana, by chwytać za swój ukochany instrument. Maltretował dźwiękami pracowników rezydencji i matkę, tworząc coś nowego, coś tak pięknego, że gdy tylko szarpał za struny, przechodziły go ciarki ekscytacji. Wziął sobie za cel, by mieć Sung Hanbina dla siebie i żeby udowodnić nauczycielowi, że jest pieprzonym geniuszem muzycznym. Tylko do tego dążył, więc nie miał ani chwili na odetchnięcie od ciągłych aktywności.

Zapisywał nuty, wyrzucał kartki, pisał znów i znęcał się nad skrzypcami od dziadka, wyciągając z nich jak największy potencjał. Miał zamiar wygrać ten konkurs. Pokazać im wszystkim, że jest najlepszym skrzypkiem w całym kraju i ostatnim, co powinni robić, było niedocenienie jego talentu.

Wpadł w rutynę, a odgłos obcasów przygotowywał go na to, że za niedługo zostanie wyrzucony z domu, słysząc przy tym, że jego ukochana matka ma dość tego cholernego brzdąkania i Hao ma się wynosić - tak też robił. Odstawiał instrument, pakował drugie skrzypce w futerał i wychodził bez słowa. Unikał rodziców jak tylko mógł, a to nie było trudne, bo prezes Zhang spędzał cały czas w pracy. Matka sama kazała mu być wszędzie, byle nie w domu i tak właśnie kończył u Sung Hanbina.

Zdążył poznać grupę, której tancerz prowadził zajęcia przed ich indywidualnym treningiem. Spędzał czas w sali, obserwując ich ruchy. Starał się analizować je i odtwarzać w głowie, a gdy to zaczynało go nudzić, wracał do zabawy nutami. Hanbin nawet pozwolił mu korzystać z innego pomieszczenia, w którym dalej mógł skupiać się na graniu, ale Hao tylko uśmiechał się do niego i kręcił głową, bo dziwnym trafem, tworzenie nowego utworu przychodziło mu z łatwością, gdy ten drugi był obok.

Zhang łapał się na tym, że wpatrywał się w ciemnowłosego dłużej niż powinien, a jego serce reagowało wtedy mocniejszymi uderzeniami. Lubił to uczucie, było inne niż podczas zdobywania poprzednich nagród, chociaż sam nie wiedział, czy rzeczywiście traktuje Hanbina jak coś, co tylko chciał zdobyć.

Rozmawiał o tym z Ricky’m, do którego pierwszy telefon wykonał po ostatniej, jak sam to nazwał, "awaryjnej akcji". Opowiedział mu wszystko, uwzględniając pocałunek z Hanbinem, ten pierwszy i drugi, i to, że Sung całował się z Matthew. Shen zdążył go wyśmiać, mówiąc że to niemożliwe, żeby nigdy nie był zauroczony, nazwać idiotą i obsesyjnym dzieciakiem, ale rozmawiał z nim tak, jakby byli dobrymi przyjaciółmi. I Hao chyba zaczął go traktować w ten sposób, bo skoro Ricky poznał jego sytuację rodzinną i nikomu o niej nie powiedział, to muzyk czuł, że może go do siebie dopuścić. Zresztą, chińczyk odebrał go kilka razy po treningu i jedli razem kolację czy po prostu spędzali czas, jak dwójka znajomych.

O tak, Zhang Hao w końcu czuł, że żyje. Nagle zyskał kilka osób w swoim nudnym, zaplanowanym z góry życiu i nie chciał tego spierdolić. Za nic w świecie nie chciał tego zmieniać, bo nareszcie mógł otworzyć do kogoś mordę i wyjść z domu, w którym tak bardzo się dusił. Fakt, że jedną z tych osób był Ricky, był dla niego wytłumaczeniem na wszystko - jego ojciec pomimo nieobecności, naciskał na niego, że powinien skupić się na tej relacji, bo była ważna dla ich interesu. Tylko że Hao wcale nie traktował tego czysto biznesowo.

— Jeszcze nie skończyłeś? — Hanbin nachylił się nad skrzypkiem, który odtwarzał w swoich myślach melodię, starając się ją udoskonalić.

Zdecydowanie zbliżyli się do siebie w tym czasie. Spędzali ze sobą każdy dzień, poznając się tak, jak Sung tego chciał i chociaż charakter Zhang Hao do najłatwiejszych nie należał, to tancerz był nim coraz bardziej zaintrygowany.

illusion | haobinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz